W Ameryce toczy się właśnie dyskusja o tym, jak wyznaczyć nowe granice pomiędzy wartym miliardy dolarów biznesem a prywatnością sportowców i tajemnicą lekarską. Po tym, jak sławni koszykarze NBA DeMar DeRozan i Kevin Love zwierzyli się w mediach ze swoich problemów z depresją i lękami, w chórze powszechnej akceptacji zaczęły także rozbrzmiewać postulaty właścicieli klubów ligi. A ci domagają się wglądu w akta medyczne świadczące o stanie zdrowia psychicznego zawodników. Trudno sobie wyobrazić, by w końcu te postulaty nie zostały spełnione również w innych dyscyplinach z finansowego szczytu świata sportu.
„W przerwie usiadłem na ławce. Czułem, jak wali mi serce, jak nie mogę złapać oddechu, a mózg chciał mi wyskoczyć z głowy. Trener coś krzyczał. Byłem przerażony. Nie byłem w stanie grać dalej” – opowiadał Love, mistrz NBA z Cleveland Cavaliers, o ataku paniki, który przydarzył mu się w trakcie meczu. On, a także zmagający się z depresją DeRozan są pierwszymi gwiazdami tego formatu w amerykańskiej koszykówce, które odważyły się na tak szczery coming out.
Ulga po porażce?
– Sportowiec, który otwarcie przyznaje się np. do depresji, pokazuje, że potrafi komunikować się z samym sobą. To niezbędne. Druga perspektywa to łamanie pewnego tabu i pokazanie innym sportowcom, że nie są niezniszczalni – mówi dr Dariusz Parzelski, psycholog sportu z Uniwersytetu SWPS. – Jest też trzeci aspekt. To głos mówiący, że coś złego dzieje się w systemie sportu zawodowego, jeśli odsetek zaburzeń psychicznych jest w nim wyższy niż w populacji ogólnej.
Według badań przedstawionych przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Zawodowych Piłkarzy aż 38 proc. futbolistów zmaga się z depresją, stanami lękowymi i innymi problemami z psychiką – trzy razy więcej niż reszta społeczeństwa (13 proc.). 55 proc. takich piłkarzy gra w najlepszych ligach i występuje w europejskich pucharach.
– Wszyscy pamiętamy tragiczne historie Adama Ledwonia czy Roberta Enkego – mówi Michał Żewłakow, 102-krotny reprezentant Polski, były piłkarz m.in. Legii i Polonii Warszawa oraz belgijskiego Anderlechtu, wymieniając piłkarzy, którzy cierpieli na depresję i popełnili samobójstwo. – Dziś presja, z jaką żyją znani sportowcy, jest większa niż kiedykolwiek. Są nie tylko szpiegowani, ale i rozliczani z każdego zachowania, osądzani za każdy występ i w tych sądach rzadko jest zrozumienie dla słabości.
Z tym ostatnim nie dają sobie rady nawet ludzie, których trudno posądzać o tremę, a co dopiero o mdłości czy drżenie nóg przed wyjściem na boisko. Widać to w spowiedzi Pera Mertesackera w „Der Spiegel”: 104-krotny reprezentant Niemiec, gwiazda Arsenalu Londyn, piłkarz, który rozegrał setki meczów o wielką stawkę, opowiadał wiosną, jak zdarzały mu się takie stany wyczerpania emocjonalnego, że przez trzy dni nie był w stanie wstać z łóżka. Podczas mundialu w 2006 r. w Niemczech był tak przerażony wizją błędu, który zawali drużynie mecz, że po porażce w półfinale z Włochami czuł… ulgę. Bo presja już się skończyła. Przy okazji, zastanówmy się, czy oglądając naszą reprezentację na mistrzostwach świata w Rosji, nie mieliśmy podobnego wrażenia?
„Nikogo nie interesuje, że zagrałeś dobrze dziesięć meczów z rzędu. Liczy się tylko ostatni. Gdy kibice mnie fetują, uczucie jest nie do opisania. Gdy mnie wygwizdują, idę na dno” – mówił Mertesacker w „Der Spiegel”.
– Mogę się założyć, że 90 proc. sportowców boryka się z różnymi rodzajami problemów mentalnych, bo nieliczni są w stanie wytrzymywać napięcie i życie w nieustannym stresie. Stąd biorą się ucieczki w alkohol, hazard albo nawet próby samobójcze – dodaje Bogusław Leśnodorski, były prezes Legii Warszawa. – Nie znam piłkarza, który po meczu byłby w stanie normalnie zasnąć. Kiedyś rok sam tak funkcjonowałem – razem z drużyną, podczas meczów, zgrupowań, wyjazdów… Po jakimś czasie budziłem się nad ranem w hotelu i nie wiedziałem, gdzie jestem.
Epidemia depresji
Od tej refleksji nie jest wolna dyskusja wywołana w USA. John Lucas, trener ze sztabu Houston Rockets, cytowany w raporcie Jackie MacMullan ze stacji ESPN, stwierdził, że według jego doświadczeń co najmniej 40 proc. koszykarzy NBA ma kłopoty ze zdrowiem psychicznym. To rzesza 200 osób z ponad 500, które grają w Ameryce w koszykówkę na najwyższym poziomie rozgrywek.
– To epidemia w naszej lidze. Mam na myśli wszystkie dolegliwości, od depresji, przez zaburzenia osobowości, lęki czy ADHD – powiedział Lucas. Inny trener drużyny NBA był jeszcze bardziej konkretny: „Mam w zespole trzech takich facetów, dwóch z nich przyjmuje leki. Czasem jest dobrze, czasem źle. Próbuję być delikatny, ale przecież nie jestem psychiatrą”.
Z jednej strony to wciąż temat tabu, z drugiej – każde wyznanie sportowej gwiazdy o własnej słabości przyjmowane jest z tym samym powszechnym poparciem i zrozumieniem. Przeżywaliśmy to cztery lata temu, gdy do depresji przyznała się narciarka Justyna Kowalczyk, a gesty solidarności i uznania za odważny krok słały do niej wszystkie jej największe rywalki. W NBA DeRozan i Love po pierwsze ośmielili innych – np. młody koszykarz Kelly Oubre Jr opowiedział o piekle, które samotnie przeżywa od dzieciństwa. Od dnia, gdy jego rodzinny dom został zniszczony przez huragan Katrina i jako dziewięciolatek przeniósł się z rodzicami do Houston. Po drugie, znacząca jest decyzja władz ligi, które utworzyły stanowisko dyrektora ds. zdrowia psychicznego zawodników i powołały na nie uznanego specjalistę dr. Williama Parhama. Jest też trzeci efekt otwartej debaty na ten temat: postulaty właścicieli klubów.
„Biznesmeni, którzy płacą setki miliony dolarów swoim gwiazdom, chcieliby pełnego dostępu do ich akt medycznych” – czytamy w raporcie MacMullan. Danny Ainge, prezes Boston Celtics, przekonuje, że chodzi o rozwiązanie największego problemu ze zdrowiem psychicznym sportowców: zidentyfikowanie zawodników, którzy potrzebują pomocy, i przekonanie ich do skorzystania z niej. „Możemy zaoferować im najlepszą opiekę na świecie. Znałem wielu, którzy woleli unikać pomocy, aż było za późno”.
W tej sprawie jest też biznesowy punkt widzenia, wiążący się oczywiście z minimalizowaniem ryzyka. Na przykład dziś kluby często rezygnują z angażowania gracza, który wraca na parkiet po ciężkich kontuzjach np. kolana czy mięśni, albo płacą mu poniżej jego rynkowej wartości, vide ostatni przypadek DeMarcusa Cousinsa, który w poprzednim sezonie zarabiał ponad 18 mln dol., a w tym, po zerwaniu ścięgna Achillesa, musiał zadowolić się pensją ponadtrzykrotnie niższą. Teoretycznie to samo może czekać sportowców, którzy borykają się z problemami psychicznymi, jeśli ich pracodawcy będą studiować diagnozy psychiatrów równie wnikliwie jak wskazania ortopedów czy chirurgów.
– Dane o zdrowiu psychicznym są danymi wrażliwymi. Nikt nie wie, jak mogłyby być wykorzystywane, gdyby były ujawniane w negocjacjach kontraktowych – podkreśla dr Parzelski.
To samo powtarza się w Ameryce. Kevin Love zaznacza, że gdyby nie pełna poufność, nie czułby się na tyle komfortowo, by z własnej woli opowiedzieć o problemach, które go trapią. Jednak, jakkolwiek brutalnie to brzmi, interes sportowego cyrku nie musi rozróżniać chorego kolana od chorej głowy, choć w wielu przypadkach stan kolana może być bardziej dyskwalifikujący. Tym bardziej (zwłaszcza gdy w grę wchodzą gigantyczne pieniądze) można przypuszczać, że unormowanie sprawy dostępu szefów klubów do danych dotyczących zdrowia psychicznego zawodników jest tylko kwestią czasu. Nie tylko w amerykańskim sporcie. Również w Europie i w Polsce. Zwłaszcza że od dawna sferę mentalną piłkarzy, np. przed ściągnięciem ich do drużyny, bada się na odległość.
Im większa głowa, tym gorzej
– Dobrze zorganizowany klub powinien wiedzieć wszystko o zawodniku, którego zamierza do siebie sprowadzić. Gdyby piłkarz, który ma za sobą setki dni w szatni, na boisku, na treningach w dobrze znającym się środowisku, miał problemy np. z depresją, gwarantuję, że nie byłoby to niespodzianką dla jego potencjalnego pracodawcy – uważa Leśnodorski.
Ale praktyka pokazuje, że kondycję psychiczną sportowca trudno klubowi kontrolować tak jak dyspozycję fizyczną. Przywołajmy raz jeszcze słowa Mertesackera na temat Roberta Enkego, z którym grał w Hannoverze i reprezentacji Niemiec: „Nawet ja nie zorientowałem się, jak źle z nim jest. To chyba coś mówi, prawda?”. Na to wskazuje też Mateusz Dróżdż, prezes Zagłębia Lubin.
– Dostęp do wiedzy na temat zdrowia psychicznego zawodnika? Będzie to bardzo trudne, ale oczywiście widzę taką potrzebę, głównie w celu przeciwdziałania problemom, które najczęściej ujawniają się po czasie, jak hazard czy uzależnienia – mówi Dróżdż. Również dr Parzelski dostrzega w takim pomyśle pozytywne strony, o ile w hipotetycznym systemie będzie zatrudniany wykwalifikowany personel, a wrażliwe dane będą odpowiednio chronione. – Do drużyn nie zawsze są kupowani zdrowi zawodnicy. Nie ma sportowca ze zdrowymi kolanami i mówi się o tym otwarcie. Tylko w NBA 70 proc. koszykarzy gra z kontuzjami fizycznymi, bo obowiązuje zasada: „Płacimy wam tyle, byście walczyli z bólem i spełniali nasze oczekiwania”. A gdy kogoś boli, jego nastrój nie może być idealny. To jest ze sobą powiązane – mówi psycholog. – Najważniejsze pytanie w kontekście kondycji psychicznej sportowców brzmi: czy jesteśmy w stanie zapewnić im odpowiedni model wsparcia.
O tym, że coś się zmieniło z psychiką sportowców, świadczy anegdota Alexa Fergusona, legendarnego trenera Manchester United. Ferguson słynął z dość ofensywnej metody motywacyjnej. Nazywano ją „suszarką”: stawał twarzą w twarz ze swoim piłkarzem i z odległości kilku centymetrów w żołnierskich słowach wyrażał, co sądzi o jego postawie. Na pokolenie jego mistrzów z lat 90. (pokroju Ryana Giggsa, Roya Keane’a czy Paula Scholesa) to działało. Na nową generację piłkarskich idoli z United już nie. „Młodzi zawodnicy wyglądają groźnie z tatuażami i kolczykami, ale są bardziej krusi niż dawniej. Teraz niektórzy płaczą w szatni. Bryan Robson (13 lat w ManU) nigdy by tak nie zrobił. To dla mnie inny świat” – opowiadał Ferguson u schyłku swojej trenerskiej kariery.
– W moich czasach „suszarki” były na porządku dziennym. Ale my jeździliśmy dużymi fiatami, a dziś piłkarze jeżdżą mercedesami – uśmiecha się Jan Urban, gwiazda polskiego futbolu z lat 80., obecnie trener. – Co się zmieniło? Wszystko: wychowanie, normy społeczne, ale i tempo życia, oczekiwania… Piłkarze gorzej niż kiedyś znoszą niepowodzenia. Też uważam, że w przyszłości sportowcy, szczególnie ci najlepiej opłacani, będą diagnozowani jeszcze wnikliwiej niż dziś, a przedmiotem tej diagnozy będzie również ich psychika.
– Nie ma też co ukrywać: większe problemy ze skutkami napięć i stresów mają ludzie inteligentni. Ci mniej znoszą je łatwiej – dodaje Bogusław Leśnodorski. – Im większa głowa, tym gorzej, bo więcej przeżywasz, więcej rozumiesz i czujesz konsekwencje na przykład uzależnienia od środków przeciwbólowych.
Dla porównania anegdota z dawnego meczu o mistrzostwo Polski w koszykówce. W Mazowszance Pruszków grał Krzysztof Dryja, całkiem solidny zawodnik. W ostatnich sekundach miał rzucać dwa osobiste – jeśli trafi, Mazowszanka wygrywa. Trafił, więc po meczu dziennikarze ustawili się do niego w kolejce. „Panie Krzysztofie, nie denerwował się pan?”. „Nie. Tata mi powiedział, żebym się nie denerwował”.
Niewykluczone, że postulaty właścicieli klubów NBA dotyczące prześwietlania psychiki koszykarzy zostaną z czasem oswojone do tego stopnia, jak w piłce nożnej normą stała się obecność psychologów przy drużynach ligowych i narodowych. Jan Urban wspomina swoje zaskoczenie, gdy jego trener w hiszpańskiej Osasunie Pampeluna zasugerował mu pomoc psychologiczną, bo w kilku meczach nie strzelił gola.
– Piłkarz do psychologa? A co powiedzą koledzy? Ale pomyślałem: czemu nie? Po pierwszej wizycie zdobyłem bramkę w kolejnym meczu – opowiada Urban.
Nieoczekiwanie, po swoim wyznaniu o atakach paniki, Kevin Love w sierpniu podpisał nowy, wyższy kontrakt z Cleveland Cavaliers. Za cztery lata gry zarobi 120 mln dol. Gdyby wracał na parkiet po operacji kolana, mógłby liczyć co najwyżej na dwie trzecie tej sumy.