Ludzie i style

Skarbiec o wielu imionach. San Sebastián, dyskretna perła Hiszpanii

San Sebastian San Sebastian mat. pr.
Woody Allen umieścił tu akcję swojej ostatniej komedii, Gordon Ramsey rozpływał się nad tutejszą sceną kulinarną, a surferzy z całego świata otaczają kultem miejscowe fale. San Sebastián - lub Donostia - to źródło niekończących się przygód.
Latarnia morska Igueldomat. pr. Latarnia morska Igueldo

Z jednej strony, przynajmniej jeśli chodzi o międzynarodową rozpoznawalność, przez lata pozostawało w cieniu większego baskijskiego brata, Bilbao. To w tym drugim mieście toczyło się życie polityczne Kraju Basków, to ono było ostoją tutejszej tożsamości, odrębności językowej. San Sebastián, przez Basków nazywane również Donostia, choć położone jest zaledwie 100 km na wschód, w równie malowniczych rejonach Hiszpanii, gdzie morze i góry stykają się, tworząc unikatowy, niedostępny nigdzie indziej pejzaż, rozwijało się znacznie dyskretniej - choć nie znaczy to, że rozwój był wolniejszy czy mniej spektakularny. Podczas gdy Bilbao rozsławiane było chwałą muzeum Guggenheima czy elektrycznych architektonicznie mostów i kładek, San Sebastián szukało własnej niszy. Dzisiaj bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że z sukcesem ją znalazło.

Pintxosmat. pr.Pintxos

Mało kto bowiem wie, że to właśnie to mające niecałe 200 tyś. mieszkańców miasto jest miejscem, w którym w całej Europie na jednego mieszkańca przypada najwięcej restauracji wyróżnionych co najmniej jedną gwiazdką Michelin. Na samym obszarze miejskim jest ich aż 16, z czego aż trzy uzyskały potrójne wyróżnienie w tej klasyfikacji. Żeby podkreślić znaczenie tego osiągnięcia, należy wpisać je w szerszy kontekst - w całej Hiszpanii lokali o tym statusie jest zaledwie dziewięć. Oznacza to, że San Sebastián odpowiedzialne jest aż za jedną trzecią najbardziej cenionych restauracji w kraju. Już sama ta statystyka powinna wystarczyć za kulinarną rekomendację.

Pintxosmat. pr.Pintxos

Oczywiście nie trzeba jednak obierać kursu na luksus, by poczuć niebo w gębie - doskonała kuchnia dostępna praktycznie na zawołanie to jeden z wielu znaków rozpoznawczych tego miejsca. Dlatego warto zacząć od któregokolwiek z lokalnych barów serwujących pintxos, baskijski odpowiednik tapas. Nie należy ich jednak pod żadne pozorem porównywać z tymi, które smakować można w Bilbao - mieszkańcy San Sebastián cenią różnorodność i znacznie bardziej w swojej kuchni integrują owoce morza. Dlatego jednym z flagowych dań jest tu purée ziemniaczane z mulami i sosem beszamelowym. Warto spróbować też pinxto z solonym tuńczykiem, fasolką i spodem z pieczonych ziemniaków, oraz jednej z setek wariacji na temat morszczuka europejskiego, zdecydowanie najpopularniejszej tu ryby. Zresztą - na wymienienie wszystkich kompozycji kulinarnych nie starczyłoby tu miejsca, a naprawdę warto skosztować każdej z nich. Najlepiej zrobić to w ramach txikiteo, tradycyjnego baskijskiego „spaceru po knajpach”, podczas którego w żadnej z nich nie zostaje się zbyt długo, bo zawsze jest kolejna, którą trzeba - i warto - odwiedzić.

Festiwal Filmowy w San SebastianShutterstockFestiwal Filmowy w San Sebastian

San Sebastián to jednak nie tylko przyjemność dla podniebienia, ale też dla oka. Doskonale zachowane centrum historyczne, bliskość morza i gór jednocześnie, oraz aż 200 godzin słońca miesięcznie w szczycie sezonu letniego stanowią fantastyczną scenografię dla kina najwyższej światowej próby. Od 1953 r. we wrześniu odbywa się tu międzynarodowy festiwal filmowy, podobnie jak samo miasto cieszący się reputacją „alternatywy w głównym nurcie”. Z jednej strony bowiem do dziś zachowuje swoją oryginalną, mocno hiszpańskojęzyczną orientację, co widać w programie. Pierwotnie na festiwalu pokazywane miały być tylko filmy krajowe, jednak szybko formułę tę zarzucono - z korzyścią dla publiczności. Echem tamtych czasów jest jeszcze dodatkowa sekcja Horizontes Latinos, w ramach której pokazywane są filmy z Ameryki Łacińskiej dotychczas niepokazywane nigdzie w Europie, a więc również na Półwyspie Iberyjskim. Z drugiej strony festiwal nigdy nie stronił od gwiazd globalnego formatu. Bywał to Albert Hitchcock, a europejską premierę w 1977 r. miały tu Gwiezdne Wojny - to właśnie w Donostii oczom Europejczyków po raz pierwszy ukazał się Luke Skywalker. Festiwal pozostaje inspiracją dla kina do dzisiaj, czasem nawet funkcjonując jako żywa scenografia. Tak było w przypadku Hiszpańskiego Romansu, komedii romantycznej z 2020 r. w reżyserii Woody’ego Allena, będącej satyrą na pompatyczne maniery gwiazd współczesnej kinematografii. Legendarny reżyser śmieje się tam z siebie i swoich znajomych, ale nie z miasta, w którym dzieje się akcja filmu. Ono wygląda po prostu zniewalająco.

Plaża La Concha jesieniąmat. pr.Plaża La Concha jesienią

Choć relatywnie małe, San Sebastián potrafi czasem przytłoczyć - jak każde miasto. Na szczęście szybko można z niego wyskoczyć, chociażby na plażę La Concha, przez wielu uznawaną za najbardziej spektakularną w Kraju Basków, a może i nawet w całej Hiszpanii. Szeroka, piaszczysta, otula miasto niczym przyjazna skorupa i była popularna zwłaszcza wśród miejscowych arystokratów. W I połowie XIX wieku królowa Izabela II leczyła tu swoje problemy dermatologiczne, a siedem dekad później promenadę i plażową infrastrukturę dobudował tu Alfons XIII. O ile jednak La Concha emanuje spokojem i historycznym dziedzictwem, to już plaża Zurriola doskonale uosabia ducha czasów dzisiejszych. To mekka surferów - nie tylko hiszpańskich, ale właściwie wszystkich. Formalnie mieści się w granicach miasta, dzięki czemu to właśnie San Sebastián jest wymieniane jako gospodarz mistrzostw świata w surfingu i innych ważnych dla tego sportu wydarzeń. Przylegająca do niej dzielnica Gros jest nawet nazywana „osiedlem surferów”, bo nawet tutejsze restauracje, kawiarnie i hotele utrzymane są w estetyce nawiązującej do tej jakże kolorowej subkultury. Tym, którzy pragną ciszy i dyskrecji przy próbach poskramiania fal, San Sebastián też ma wiele do zaoferowania, bo doskonałe do uprawiania surfingu miejsca znajdują się właściwie wzdłuż całego okolicznego wybrzeża, wszędzie też łatwo dostępna jest infrastruktura - wypożyczalnie, przebieralnie i szkoły surfingu.

Plaża ZurriolaShutterstockPlaża Zurriola

Być może jednak najlepszym momentem do odwiedzenia tej dyskretnej perły hiszpańskiej północy jest nie wrzesień, nie lipiec, ale styczeń. 20 dnia tego miesiąca, w święto patrona miasta, rozpoczyna się w San Sebastián karnawał, być może najbardziej spektakularny w tej części Europy. Jego początki datuje się na rok 1814, kiedy - jak to często bywa - na ulice wyszli poprzebierani, radośni, muzykujący studenci. Przez kolejne lata przybywało ich, tradycja zyskiwała na popularności, przetrwała nawet burzliwe lata 20. XX wieku, kiedy oficjalnym dekretem zakazano imprez ulicznych tej natury, a karnawał przekształcił się w konstelację prywatnych, zamkniętych imprez ukrytych po domach mieszczan. Oficjalnie powrócił do kalendarza wydarzeń kulturalnych dopiero w 1978 r., ale od tego czasu zyskał międzynarodową rozpoznawalność. Turyści z radością przyjeżdżają oglądać przemarsze Caldereros, trup artystycznych nawiązujących w swoich strojach i programach do wędrownych trup z minionych stuleci, którzy przechodzili przez San Sebastián. Przebierają się za trubadurów, rzemieślników, rycerzy, zawsze dbając o to, by całe miasto wiedziało o jej obecności. Używają w tym celu młotków, grzechotek, garnków, patelni - dosłownie wszystkiego, w co da się uderzyć, by wywołać dźwięk, jednocześnie nie robiąc sobie krzywdy. Ze swojego grona wybierają potem królową, najpiękniejszą kobietę idącą w karnawałowym przemarszu - po czym milkną. Aż do kolejnego roku i kolejnego dnia św. Sebastiana.

Rzeźba 'Piene del Viento'mat. pr.Rzeźba "Piene del Viento"

Trudno w całej Hiszpanii znaleźć podobną mieszankę spokoju i dynamizmu, dyskrecji i światowego splendoru, miejskiego przepychu i bogactwa nienaruszonej natury. San Sebastián to nie tylko doskonały przystanek na trasie tych, którzy przemierzają północ kraju, ale też idealny kandydat na końcową, a nawet jedyną, destynację podróży. Wszystko tu jest oryginalne, w każdym tego słowa znaczeniu. Donostia jest przykładem tego, że sąsiedztwo większego, bardziej rozpoznawalnego ośrodka czasami temu mniejszemu może wyjść na dobre. Zmusza do innowacyjności, wyodrębnienia się na tle potężniejszych graczy. Jednocześnie kieruje w rejony, w które w przeciwnym razie nikt by nie zajrzał. A przede wszystkim - uczy korzystać z szans, które podsyła los. Niektóre, jak tutejsze fale, bywają wielkie i niepowtarzalne. Mieszkańcy San Sebastián jak nikt inny potrafią jednak na takich właśnie falach utrzymywać się, dumnie patrząc w przyszłość.

Partnerem materiału jest Turespaña

Polityka 1/2.2024 (3446) z dnia 27.12.2023; Promocja; s. 15
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Gra w Zielony Ład. W tym gorącym sporze najbardziej szkodzi tępa propaganda

To dziś najważniejszy i najbardziej emocjonalny unijny spór, w którym argumenty rzeczowe mieszają się z dezinformacją i tępą propagandą.

Edwin Bendyk
07.05.2024
Reklama