Rynek

Upadek kryptoimperium FTX. Jak zdobyć i stracić kilkadziesiąt miliardów

Logo giełdy FTX odbija się na zdjęciu jej założyciela Sama Bankmana-Frieda. Logo giełdy FTX odbija się na zdjęciu jej założyciela Sama Bankmana-Frieda. Stefani Reynolds / AFP / East News
Media zelektryzowała historia „miliardera, który stracił wszystko w weekend”. Mowa o Samie Bankmanie-Friedzie, 30-letnim szefie FTX, drugiej co do wielkości „giełdy” kryptowalut, którą na początku roku wyceniano na ponad 30 mld dol.

Bankman-Fried, zwany SBF, biznes założył jako 27-latek w 2019 r., mając tylko dwa lata doświadczenia jako szef powiązanej – i jak się później okaże, kluczowej w całej historii – firmy handlowej, opartej na matematyce finansowej Alameda Research (wykorzystywanej m.in. do międzynarodowych transakcji bitcoinami). Jego majątek w styczniu tego roku szacowano na 16 mld dol.

Miał być następcą Warrena Buffetta

Domek z kart zaczął się chwiać na początku listopada, kiedy Coindesk, jeden z popularniejszych portali w branży, ujawnił nieprawidłowości w finansach firmy. Misterna konstrukcja runęła kilka dni później, gdy Changpeng Zhao, szef największej na świecie giełdy kryptowalut Binance, najpierw zaproponował wykupienie FTX, by chwilę później ogłosić, że wycofuje się z transakcji ze względu na fatalną sytuację finansową firmy. Zhao dodał, że będzie sprzedawał swoje rezerwy tokena FTX.

Wkrótce potem wybuchła panika – jak w klasycznej piramidzie finansowej klienci próbowali wycofywać swoje pieniądze w tym samym czasie (w sumie ok. 6 mld dol. w kilkadziesiąt godzin), firma straciła płynność finansową i ogłosiła upadłość. Skala bankructwa działa na wyobraźnię – inwestorzy FTX według różnych szacunków stracili łącznie od kilku do nawet 30 mld dol. Dziś nie wiemy, gdzie są zaginione miliardy, a oszukani klienci (50 największych powierzyło SBF łącznie 3 mld dol.) nie mogą liczyć na to, że kiedykolwiek uda się je odzyskać.

Na tle innych kryptobogaczy Bankmana-Frieda wyróżniało to, że zaufały mu największe grupy kapitałowe i fundusze inwestycyjne świata. Na początku roku na FTX weszli tak duzi gracze jak warta ponad 100 mld dol. firma zarządzająca aktywami Blackrock czy Softbank, a jeszcze w sierpniu Barrons, analizujący sektor finansowy, oceniał giełdę jako wiarygodną i wartą co najmniej 15–20 mld dol. Dzięki uznaniu tradycyjnego sektora Bankman-Fried w ekspresowym tempie zbudował wizerunek „poważnej twarzy kryptowalut”. Magazyn „Fortune” umieścił go na okładce, figuratywnie namaszczając na następcę Warrena Buffetta.

Firma rosła tak szybko, że stać ją było na zatrudnienie w reklamach największych gwiazd amerykańskiej popkultury – modelki Giselle Bündchen, ekskoszykarza Shaquilla O′Neala czy aktora i scenarzysty Larry′ego Davida. „New York Times” zaprosił Bankmana-Frieda na konferencję zaplanowaną na 30 listopada jako jednego z głównych mówców na równi m.in. z Markiem Zuckerbergiem (Meta), Janet Yellen (ministra finansów USA), Erickiem Adamsem (burmistrz Nowego Jorku), Larrym Finkiem (CEO Blackrock), premierem Izraela Beniaminem Netanjahu czy prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.

Bahama Mama

Jak ustalili dziennikarze „Financial Times”, struktura właścicielska FTX była niezwykle skomplikowana i obejmowała sieć kilkudziesięciu podmiotów. Jednocześnie szokować może beztroska, z jaką traktowano pieniądze klientów. FTX, która obracała dziesiątkami miliardów inwestorów, nie miała nawet... księgowego. Środki były swobodnie wyprowadzane na prywatne konta i do powiązanych podmiotów. Współpracownicy wszelkie wydatki prywatne wrzucali w koszty za pośrednictwem czatu, akceptację uzyskując za pomocą emotikonek. Co zabawne, w 2021 r. FTX ogłosiło, że audyt przeprowadziła pierwsza firma księgowa, która swoją siedzibę ma w... Metaversum (czyli w zasadzie nigdzie).

W całej układance kluczową rolę odgrywała spółka Alameda Research. Funkcję CEO w firmie pełni 28-letnia Caroline Ellison, (eks?)partnerka Sama, bez poważnego doświadczenia w finansach – jak sama twierdzi, miłośniczka Harry′ego Pottera, mężczyzn kontrolujących światowe rządy i amfetaminy. Środowisko pracy w Alamedzie/FTX zasługuje na osobną analizę. Według doniesień najważniejsze osoby żyły ze sobą w poliamorycznej, szczodrze podlewanej środkami psychoaktywnymi komunie mieszczącej się w luksusowej willi na Bahamach. Lokalizacja nie jest przypadkowa – wyspy kuszą nie tylko pogodą i pięknymi widokami, ale i „przyjaznym” traktowaniem biznesu. Do tego stopnia, że Unia Europejska uznaje je za raj podatkowy – miejsce, gdzie obywatele innych krajów często piorą brudne pieniądze, czyli nieopodatkowane dochody, licząc na uniknięcie odpowiedzialności.

Czemu prowadzenie firmy w ten sposób tak długo nie budziło wątpliwości? Dominująca w mediach narracja mówi o „naiwności” i sugeruje, że doświadczeni finansiści, politycy, dziennikarze czy celebryci zwyczajnie dali się uwieść wizerunkowi Bankmana-Frieda jako „najbardziej szczodrego geniusza na świecie”. Ten image wspierała dziwna, wywodząca się ze skrajnie egoistycznej i indywidualistycznej filozofii Ayn Rand promowana przez niego idea „efektywnego altruizmu”. Jej sednem było założenie, że jeśli chce się zmieniać świat na lepsze, trzeba najpierw zdobyć ogromny majątek, który potem można przekazywać – oczywiście wedle własnego widzimisię ukrytego pod zasłoną pseudoobiektywnych kryteriów – na cele dobroczynne. Możemy spekulować, o czym Bankman-Fried mówiłby na kongresie w Nowym Jorku w towarzystwie Zełenskiego i Yelen. Prawdopodobnie pouczałby, jak skutecznie naprawiać świat.

(Crypto)pecunia non olet

Wiele wskazuje na to, że w rzeczywistości zaufanie do FTX opierało się na zgoła innych podstawach. Bankman-Fried nie jest człowiekiem znikąd. To syn Josepha Bankmana, wpływowego profesora Stanford Law School specjalizującego się w podatkach, w tym optymalizacji finansowej firm technologicznych. Bankman senior jest m.in. autorem projektu ustawy podatkowej forsowanej przez progresywną senatorkę Elizabeth Warren, a także znajomym szefa SEC (federalnego organu nadzoru finansowego i giełdy) Garry′ego Genslera. Ojciec pomagał synowi prowadzić firmę, pozyskiwać inwestorów, a być może także dzielił się kontaktami w urzędach i Kongresie USA. Z kolei matka Barbara Fried, także profesorka prawa ze Stanfordu, założyła kilka organizacji zbierających pieniądze dla Demokratów, co nie przeszkadzało jej synowi w budowaniu zażyłych relacji z administracją Joe Bidena.

Znamy nawet szacunkową wartość tej przyjaźni – w ostatnim cyklu wyborczym FTX dała kandydatom i partiom w sumie co najmniej 70 mln dol. Jak informuje serwis Open Secrets, w niedawnych wyborach do Kongresu firma Bankmana-Frieda została szóstym co do wielkości sponsorem w amerykańskiej polityce, a w przypadku Demokratów, partii określającej się jako lewicowo-liberalna, FTX była drugim donatorem. Większość środków trafiła do partii Bidena, przynajmniej 25 mln zarobili także Republikanie. A plany były dużo większe: Bankman-Fried zapowiadał, że w wyborach w 2024 r. (obejmujących przede wszystkim głosowanie na prezydenta) wyda miliard dolarów.

Co było celem tak potężnej kampanii lobbingowej? Według mediów branżowych w ostatnich miesiącach założyciel FTX intensywnie zabiegał o uregulowanie całego sektora kryptowalut. Oczywiście proponowane rozwiązania miały być korzystne dla jego firmy i zakładały udzielanie licencji konkretnym, wybranym podmiotom. Prawdopodobnie właśnie ta ofensywa polityczna przypieczętowała upadek firmy. Wrogiem takich rozwiązań był główny konkurent FTX – wspomniany Changpeng Zhao z Binance, czyli ta sama osoba, która ujawniła skalę nieprawidłowości w zarządzaniu przez Bankmana-Frieda portfelami klientów.

Upadek firmy błyskawicznie wywołał efekt domina w całej branży; sektor kryptowalut w kilka dni skurczył się o ponad 170 mld dol. i jest teraz wart „zaledwie” blisko 800 mld. Najdotkliwszym ciosem dla tokenów byłoby ewentualne bankructwo największej kapitałowo giełdy Binance. W reakcji na kolaps FTX Zhao zapowiedział, że jego firma będzie bardziej transparentna. Swoich słów może pożałować szybko: analitycy już zwrócili uwagę, że aż 40 proc. wartych 75 mld dol. aktywów stanowiących rezerwy finansowe giełdy to... tokeny emitowane przez samą firmę.

Nie jest jasne, czy to wystarczy w wypadku wybuchu paniki i czy ci, którzy bezkrytycznie dali się uwieść wizji „zysku stąd do Księżyca”, mogą czuć się bezpiecznie. Takie ruchy, choć jeszcze nie masowe, sprawiły w poprzednim tygodniu problemy popularnej w USA giełdzie Crypto.com. Według deklaracji szefa Binance rezerwy firmy są wystarczające, a wypłacalność zależy od tokena pośrednio „zabezpieczonego” spełnianiem wymogów prawnych pod jurysdykcją urzędników w Nowym Jorku i Singapurze.

Jeśli wywołany niepewnością po bankructwie FTX trend się utrzyma lub pogłębi, cały system zdecentralizowanych finansów przejdzie najpoważniejszy test w historii. Gdy bezpieczniki nie zadziałają, oszczędności mogą stracić kolejni profesjonalni i indywidualni kryptoinwestorzy, co może zawalić wciąż powszechną wiarę w to, że przyszłość należy do kryptowalut.

Tokeny. Zamiast morału

Nie wiemy, czy w najbliższym czasie wartość tokenów i powiązanych z nimi firm będzie spadać, czy (co mniej prawdopodobne) rosnąć, ale znacznie ważniejsze są rozstrzygnięcia kwestii prawnych. To fascynujący wątek – na tym etapie rozwoju kryptowersum wołanie inwestorów o regulacje to prawdopodobnie ostatnia szansa na uratowanie włożonych w rynek pieniędzy – w dobie recesji i towarzyszącej jej jastrzębiej polityki banków centralnych co chwila podnoszących stopy procentowe. Zmiana podejścia fanów krypto do administracji publicznej jest o tyle nieoczywista, że jeszcze niedawno „wolność od przepisów” była wymieniana jako jedna z największych zalet coinów. Teraz coraz częstsze są głosy domagające się standardów, które miałyby chronić inwestorów, a „przy okazji” legalizować działanie pozostających dotychczas w prawnej szarej strefie firm obracających kryptoaktywami.

Biorąc pod uwagę skalę wydatków na kampanie wyborcze w USA, można się spodziewać, że proponowane przepisy okażą się korzystne dla największych graczy w kryptowersum. Co ciekawe, przedstawione niedawno przez Parlament i Radę Europejską zasady działania sektora kryptofinansów w Unii mające wejść w życie w 2025 r. są zbliżone do rozwiązań, za którymi lobbował w USA Bankman-Fried. Dlatego w obliczu skandalu, przynajmniej do czasu oszacowania ryzyka ewentualnego upadku kolejnych giełd, amerykańscy i europejscy regulatorzy powinni wstrzymać prace prowadzące do pełnej legitymizacji obrotu kryptoaktywami.

A co z samym Bankmanem-Friedem? Przez spektakularny upadek FTX jego sprawą zainteresowały się amerykański wymiar sprawiedliwości i organy nadzoru finansowego. Oficjalnie trwają działania przygotowawcze w prokuraturze stanu Nowy Jork, Federalnej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), departamencie stanu, a nawet bahamskiej Królewskiej Policji. Choć kłopoty niedawnego miliardera dopiero się zaczynają, to wiele wskazuje, że w przeciwieństwie do swoich klientów dla niego finał całej afery może okazać się relatywnie dobry. W ostatnich dniach zatrudnił zespół doświadczonych i szanowanych prawników (w tym kolegę z katedry jego ojca, Davida Millsa ze Stanford Law School). Co ważniejsze, chaos wokół zdecentralizowanych finansów działa na jego korzyść. Nie powinniśmy oczekiwać, że kara, która spotka Bankmana-Frieda, będzie proporcjonalna do jego winy.

Nie należy jednak porzucać nadziei. Skala nadużyć i (co w czasach dominacji mediów społecznościowych równie ważne) społecznego oburzenia może okazać się ogromna. W tej sytuacji nawet najbardziej opieszali urzędnicy i funkcjonariusze publiczni zrobią wszystko, aby ustalić faktyczny bieg wydarzeń i ukarać potencjalnych sprawców, zmuszając ich do zadośćuczynienia ofiarom. Jeśli tak się stanie, byłby to koronny dowód na to, że kryptowaluty – także jako forma mniej lub bardziej legalnej łapówki – nie mogą zastąpić tradycyjnego pieniądza.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną