Chłopiec, 11 lat: – Nie powiem, ile ważę. Nie, wcale się nie wstydzę. Nie czuję się gorszy. No, może mógłbym być trochę szczuplejszy. Ale nie chcę o tym rozmawiać. I tak nic się nie zmieni.
• Z badań Zakładu Zdrowia Publicznego Centrum Zdrowia Dziecka: 18 proc. polskich dzieci cierpi na nadwagę lub otyłość.
• Z analiz Instytutu Żywności i Żywienia: podczas gdy w ostatnich 30 latach liczba dzieci z nadwagą i otyłością w USA zwiększyła się trzykrotnie, w Warszawie wzrosła 10 razy. 69 kg przy 162 cm wzrostu u 13-latki lub 100 kg przy 170 cm wzrostu u 15-latka – to jeszcze nie są ekstremalne proporcje ciała uczniów stołecznych szkół.
W krajach Zachodu, w których tuczące jedzenie złej jakości jest tanie, za dużo ważą najubożsi. W Polsce to te raczej z zamożnych rodzin (dochód na osobę 1–1,5 tys. zł lub więcej). Z dużych miast jedynacy, zwłaszcza chłopcy. Problem z utrzymaniem wagi ma 27 proc. spośród nich.
• Z obserwacji Anny Łukaszewskiej, kierownika kliniki rehabilitacji pediatrycznej, od 2011 r. prowadzącej turnusy terapeutyczne dzienne dla dzieci z otyłością: tusza 20 proc. pacjentów wynika z problemów zdrowotnych. Inne dzieci po prostu źle i za dużo jedzą. Ich kilogramy biorą się, owszem, z niedostatku – miłości, uwagi i czasu.
Początek
Chłopiec, 11 lat: – Gdy byłem mały, mieliśmy z mamą umowę – jak będę grzeczny cały tydzień w przedszkolu, to w niedzielę pójdziemy do McDonalda. Albo do KFC. A jak byłem chory, to po lekarstwie, żeby poprawić smak, była czekoladka.