Społeczeństwo

Klan sierot

Śmierć w serialu, smutek przed telewizorem

„Klan”: śp. Krystyna Lubicz „Klan”: śp. Krystyna Lubicz TVP
Krystyna Lubicz zmarła 29 maja 2014 r. kilkanaście minut po 18. Żyła w „Klanie” przez 2597 odcinków. Osierociła 3 mln Polaków, kolejnych kilka włączyło się, by zobaczyć jej śmierć.
„Klan”: śp. Ryszard LubiczTriplan „Klan”: śp. Ryszard Lubicz
„M jak Miłość”: grób śp. Hanki MostowiakPiotr Rewucki/W-Impact/MTL Maxfilm „M jak Miłość”: grób śp. Hanki Mostowiak

Zostały ubrania i dziesięć par butów. Popakowane w worki celofanowe, upchnięte w magazynie telewizji, trafią pewnie do statystów albo bohaterów drugoplanowych. Na razie jednak za wcześnie, żeby zdecydować, kto weźmie spodnie płócienne białe i pomarańczową koszulę – idealne do pracy na uniwersytecie. Nie do każdego będzie też pasował grafitowy sweterek z szalowym kołnierzem wiązany w pasie – do tej pory noszony po domu. Albo strój do nordic walkingu – bluza różowa dresowa, czarne legginsy i podkoszulka w marynarskie pasy. – W tym zestawie widziałam ją ostatni raz jesienią ubiegłego roku – płacze Bożena, lat 60. – Wybrała się z koleżankami na kije, była zdrowa, radosna. A potem pojechała na kongres do Chorwacji i zaraziła się tymi, no… meningokokami, dostała powikłań, leczyli ją w Bostonie. Modliłam się o jej powrót.

Nie dla siebie. Bożena mogłaby bez niej żyć: jest przecież ulubiona aptekarka Elżbieta Lubicz-Chojnacka, są bliskie jej sercu córki Krystyny, Agnieszka i Ola. – Ale mały Pawełek? Jak on sobie poradzi po śmierci matki? Do dziś mam przed oczami synka Hanki Mostowiak, który tuli buty po zmarłej matce – płacze Bożena. – Co te dzieciaczyny winne? Dlaczego nam to robią?

Wyrok na życzenie

Socjolog prof. Beata Łaciak, autorka pracy „Kwestie społeczne w polskich serialach obyczajowych”, ujmuje to filozoficznie: w serialu ktoś umiera, aby ktoś inny mógł się narodzić. A odejście głównej postaci ma jeszcze jeden, można powiedzieć fundamentalny skutek: podnosi oglądalność, bo widzowie są ciekawi nie tylko samego momentu śmierci, ale też tego, jak potoczą się losy pozostałych, osieroconych. Jak i ile czasu będą przeżywać żałobę, czy znajdą sobie nowych partnerów itd. – Krystyna nie jest pierwszą bohaterką pierwszoplanową, która kładzie głowę na ołtarzu oglądalności – przyznaje prof. Łaciak. – Przetarli jej szlaki Hanka Mostowiak, której śmierć oglądało ponad 8 mln widzów, i Ryszard Lubicz, który zgromadził przed telewizorami 4 mln widowni.

Paweł Karpiński, producent serialu „Klan”, dodaje, że śmierć to nic innego jak zabieg dramaturgiczny. Pracują nad nią fachowcy, którzy równolegle prowadzą kilka innych wątków, w których właśnie ktoś się rodzi, dojrzewa, przekwita albo choruje. A to wszystko z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, kolejne poprawione wersje to też efekt kompromisu między produkcją, telewizją a aktorami, którzy mają przecież swoje życie pozaserialowe.

Niektórzy sami proszą o zakończenie ich wątku, bo niczym serialowy Rysio czują się w roli jak w za ciasnym garniturze – mówi Karpiński. – Inni, jak seniorzy rodu Maria i Władysław, odchodzą, bo starsi i schorowani aktorzy nie są w stanie podołać pracy albo faktycznie umierają. Jeszcze inni, jak narzeczony Agnieszki, dostają propozycję z konkurencji i jedyne, co możemy zrobić, aby jako postać pierwszoplanowa wypłynęli w innym serialu, to np. zabić ich w wypadku.

Wszyscy proszący o śmierć z powodu choroby, nowych planów albo wypalenia dostają jednak od producenta szansę na przedłużenie życia. Rysiek np. zastrzelił ochroniarza z agencji towarzyskiej i uratował dziewczynę. Dzięki temu, przynajmniej przez kilka odcinków, mógł odetchnąć od przyciasnego garniturka nieudacznika – i zobaczyć, czy mu się nie spodoba. Ale w Ryśku był potencjał. Inni, jak Krzysztof, mąż Małgosi z „M jak miłość”, przetarli wszystkie z możliwych serialowych szlaków (łącznie z romansem pozamałżeńskim) i jedyne, co im zostało, to odejść na zawał.

Krystyna Lubicz, co do której – jak mówi Karpiński – scenarzyści mieli jeszcze dużo planów, też dostała swoją szansę. Mogła żyć, wrócić z Bostonu, zmierzyć się ze zdradą męża, rozkwitnąć towarzysko. Wiele razy proszono ją, żeby się postarała. Niestety Agnieszka Kotulanka, aktorka grająca Lubiczową, miała nasilające się kłopoty z docieraniem na plan.

Wojna światów

– Jak można nie chcieć żyć? Krystyna chciała, jestem tego pewna! A jedynie potrzebowała pomocy – mówi Magda Burek, polonistka, która od kilkunastu lat w dniu urodzin serialowej Krystyny Lubicz wysyłała jej dwa bukiety kwiatów. Róże, czasem tulipany. W tym roku do bukietów dołączyła list i dwie strony A4 z przekopiowanymi komentarzami z forów internetowych. – Wyrazy miłości i prośby, aby wzięła się w garść, zadbała o swoje zdrowie i wróciła do nas – wymienia Magda.

Niestety, najwyraźniej nie pomogło. Komunikat w telefonie aktorki: abonent czasowo wyłączony. Informacja od serialowej córki: od kilkunastu miesięcy nie ma z nią kontaktu. Suchy komunikat teatru, w którym grała: nigdy nie była pracownikiem etatowym, nie musiała przedkładać zwolnień.

Magda mogłaby podjechać do aktorki na osiedle, zna adres. Serialowa pani Lubicz pewnie wpuściłaby ją do domu; pamiętała Magdę – 10 lat wcześniej, jeszcze jako nastolatkę, zaproszono ją na plan „Klanu” w ramach programu „Spełniamy marzenia”; Kotulanka była wtedy u szczytu formy. Jednak dziś, kiedy aktorka ma te kłopoty, Magda nie wie, co mogłaby jej powiedzieć. Może wyznać, że to „Klan” wyzwolił w niej pragnienia – dziś spełnione – o wyrwaniu się do wielkiego miasta? Opowiedzieć, że oglądanie serialu z mamą, pracownicą banku, i ojcem, specem od energetyki, do dziś kojarzy jej się z bezpieczeństwem? Że traktuje ją trochę jak własną matkę? W „Klanie” takie trącące grafomanią zdania pewnie miałyby magiczną właściwość odmienienia czyjegoś myślenia.

No, ale nie pojechała. Za to gdy poszła fama po mieście, że będą uśmiercać Lubiczową, założyła jej profil na Face­booku. Uzbierała 184 lajki. Może niewiele, ale trudno stawiać podniesiony kciuk przy kimś, kto – wierząc bulwarówkom – zmierza na dno. – Zbieram te lajki, bo chory potrzebuje wsparcia, a może ona kiedyś tu zajrzy, przeczyta, weźmie do serca – opowiada.

Rozrosło się. Ruszyła akcja „Prosimy o pierwszy sezon Klanu w internecie”. Ludzie lajkują, ale też piszą listy do aktorki, żeby nie umierała w serialu. Odezwała się pani, trzeźwa alkoholiczka, która zapewnia Krystynę Lubicz, że można z tym żyć, czyli z odstawionym alkoholem. Napisał też 70-latek, który przez ponad 20 lat pił, ale wydźwignął się z nałogu. Posypały się alternatywne rozwiązania. A więc: w równoległym, omawianym na Facebooku, życiu Krystyny byłby szczęśliwy powrót z leczenia w USA i pojednanie małżonków. Magda napisała do producentów serialu, że można też wspominać, mówić o Krystynie, np. „o, jakże brakuje nam jej”, „Krystyna załatwiłaby to inaczej”, „Zobaczycie, jak Krystyna wróci, to zrobi z tym porządek”. To by jej mogło dać siłę do walki.

No, ale w końcu było już jasne, że sił do walki brakuje. Tabloidy donosiły, że aktorka nie stawia się na planie. Internet rozgrzał się więc od rozważań, jaka śmierć będzie właściwa i godna. A więc: godna byłaby Krystyna odchodząca w polskim szpitalu, podłączona pod kroplówkę, ale przytomna. Przyjechać powinny do niej córki, wnuczka i synek. Bohaterka serialowa pożegnałaby się z nimi, a na koniec zostałaby z mężem, któremu powiedziałaby (zamykając oczy): To były najpiękniejsze lata mojego życia. Dziękuję… Paweł powinien się rozpłakać, a potem, patrząc w okno, szepnąć: Boże, dlaczego mi to robisz? A kiedy na monitorze byłaby już ta prosta kreska, w rozpaczy powinien osunąć się na podłogę. Bez niedomówień, bez żadnych brzydkich zagrań, skoro nie ma też nadziei na cud.

(No dobrze: cudów w serialach nigdy się nie wyklucza, więc i fani Lubiczowej ich nie wykluczają. Może być jak w przypadku Jaroszego z „M jak miłość”, który zginął, a potem się okazało, że sfingował własną śmierć, więc powrócił).

Prof. Beata Łaciak zauważa, że Polacy do serialowych śmierci mają taki stosunek jak do zwykłych: kiedy aktor grający postać choruje, trzeba na niego poczekać, a jeśli umiera, jego postać musi również odejść. Nie wolno, bo to tabu, przydzielać roli po zmarłym aktorze komuś innemu.

Nadzieja na cud

Producenci zrobili niespodziankę: Krystyna Lubicz odeszła pomiędzy fotelami samolotu. W ramionach córki, z ostatnimi słowami: Kocham was wszystkich.

Tymczasem sieroty po Krystynie weszły w fazę złości oraz rozżalenia. Żal im np., że Krystyna umarła za szybko, na domiar złego krótki filmik z rozpaczającą rodziną pojawił się na Pudelku już kilka dni przed jej śmiercią, tuż obok informacji o tym, że Czterdziestolatek traci słuch i pamięć. – Inaczej się kiedyś umierało, dłużej i w towarzystwie rodziny – opowiada pani Bożena. – Elżbieta, żona Bruna („M jak miłość”), umierała przez dwa odcinki i był przy niej mąż. Ludmiłę z „Na dobre i na złe” zabrał guz kręgosłupa, ale walczyła, była szansa. Narzeczona Kuby („M jak miłość”) odchodziła na białaczkę przez kilkanaście odcinków. Był czas na przyzwyczajenie, a nie tak jak teraz na szybko, sensacyjnie.

Dlatego Bożenę szczególnie zdenerwowało też, że ledwo Rysio się zawinął („umarł w szpitalu, w efekcie szarpaniny ze złodziejem”), a już jego Grażynka szuka nowego faceta; że kilka miesięcy po odejściu Hanki Mostowiak („tętniak, a nie – jak wszyscy uważają – kartony!”) nikt nie nosił czerni, a jej córki pojechały na wakacje, jakby nic się nie stało. Tylko wierny owczarek niemiecki, komisarz Aleks, długo opłakiwał śmierć swojego pana Marka Bromskiego (ginie od kuli, ratując życie koleżanki). Chociaż – za co Bożena ma żal do serialu – i Aleks za szybko przywiązuje się do nowego właściciela, komisarza Michała Orlicza.

Sierotom po Krystynie Lubicz żal także, że po 36 latach szczęśliwego pożycia, jeszcze przed śmiercią bohaterki, scenarzyści wepchnęli jej męża w ramiona obcej kobiety.

Acz silna jest za to grupa ukontentowanych, że śmierć nastąpiła w samolocie. Opowiada jedna ze zwolenniczek tego rozwiązania: może przynajmniej w ten sposób scenarzyści chcieli oddać hołd tej kobiecie, dobrej matce, żonie i przyjaciółce. Wysyłając ją na tamten świat w środku transportu, w którym tragicznie odeszli najwięksi polscy patrioci na czele z prezydentem RP.

Niech umrze po polsku

Było, minęło – mówi Karpiński. – Bez Krystyny otwierają się nowe możliwości: jej mąż będzie musiał zająć się domem i zmierzyć z nadopiekuńczością starszych córek. Będzie też musiał zdecydować, co dalej z romansem z postacią graną przez koleżankę Kamińską.

Na szczęście – w co wierzy głęboko Bożena – po śmierci, również tej serialowej, jest jeszcze życie wieczne. Dlatego – co już prognozuje prof. Łaciak – zgon w samolocie uświęci Krystynę Lubicz. Może nie do tego stopnia jak innych serialowych zmarłych, którzy odeszli w równoległym, rzeczywistym świecie: siostrę Danusię z „Na dobre i na złe” (grająca ją Daria Trafankowska zmarła na raka trzustki) czy poruszającego się na wózku Norberta, męża Marty z „M jak miłość” (grający go aktor Mariusz Sabiniewicz również zmarł na raka), czy zmartwychwstałego, ale potem znów uśmierconego Jaroszego (aktor Maciej Kozłowski zmarł).

Historia serialowej Krystyny – czego prof. Łaciak jest pewna – bez stempla prawdziwej śmierci aż tak nie poruszy opinii społecznej, ale na forach już widać kolejny etap zbiorowo przeżywanej żałoby: wywyższenie Krystyny. Sieroty po „Klanie” wspominają teraz jej heroiczną walkę z rakiem piersi („kiedy zachorowała, poszłam na badania piersi, wykryto guzek, dzięki temu żyję”), pierwsze dni z małym synkiem Pawełkiem („pomyślałam, że skoro przed czterdziestką udało jej się zajść w ciążę, ja też mogę, dziś mam 5-letnią córkę”) czy udane pożycie małżeńskie („uwielbiałam ich hasło »To co? Po koniaczku?«”).

Szansę na życie wieczne widać też na jej stronie FB, na którą ktoś wrzucił kilka wirtualnych wieńców, czyli montaży zdjęć pod hasłem „Pamięci Krystyny Lubicz” albo „Krystyna Lubicz. Taką ją zapamiętamy”. Na zdjęciach, z podkładem muzycznym z przewagą skrzypiec, Krystyna pozuje w swoim środowisku naturalnym, czyli na tle kwiatów parapetowych, względnie kuchennych szafek. Ikona kobiecości dla 3 mln widzów tygodniowo. Plus te kilka, które włączyły się na samą śmierć.

Polityka 23.2014 (2961) z dnia 03.06.2014; Społeczeństwo; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Klan sierot"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama