Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Czy konkurs w Oleśnicy był ustawiony? Zwolniona ginekolożka widzi podstawy, żeby go unieważnić

Gizela Jagielska Gizela Jagielska Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.pl
Gizela Jagielska jest uznawana na lekarkę kontrowersyjną, bo zgodnie z prawem wykonuje aborcję. Być może jest już w Polsce „niezatrudnialna”. Jej mąż oberwał rykoszetem.

W ubiegłym tygodniu informowaliśmy o tym, że Powiatowy Zespół Szpitali w Oleśnicy nie przedłużył kontraktów ginekolożce Gizeli Jagielskiej i jej mężowi Łukaszowi Jagielskiemu na stanowiskach – odpowiednio – koordynatorki bloku porodowego i kierownika oddziału ginekologii. W oświadczeniu dyrektorka szpitala tłumaczyła, że „wpłynęły 2 oferty, spośród których wybrano najkorzystniejszą, na podstawie kryteriów oceny ofert określonych w szczegółowych warunkach konkursu”. Jej zdaniem Jagielska i jej mąż takiej oferty nie przedstawili.

W rozmowie z „Polityką” ginekolożka podkreślała, że nie zgadza się z rozstrzygnięciem konkursu. – Jestem zaskoczona tą sytuacją – mówiła. Stąd decyzja o odwołaniu.

Na ordynatora bez doświadczenia

Na jaw wyszły w międzyczasie nowe fakty. Przede wszystkim kryteria organizowanego co dwa lata konkursu zostały obniżone. W przeszłości wymagania w przypadku dotychczasowych stanowisk Jagielskich obejmowały: minimum czteroletnie doświadczenie na stanowisku kierowniczym, specjalizację z onkologii ginekologicznej, posiadanie certyfikatu USG Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, rozpoczętą specjalizację z zakresu pediatrii. W tegorocznym konkursie te wymagania zniknęły. W punktacji za staż zawodowy przyznawano 5 pkt za minimum osiem lat stażu (dwa lata temu trzeba było przepracować 10 lat, by wystartować w konkursie). Gizela Jagielska ma 20, a jej mąż Łukasz 25 lat doświadczenia. Można to było, jak dotąd, należycie „nagrodzić” punktami. Tak się nie stało. W tym roku nie trzeba było spełniać jeszcze jednego kryterium – czyli mieć doświadczenia kierowniczego.

Poza tym jeszcze w trakcie trwania konkursu zmieniono tzw. opis zamówienia. Na początku było powiedziane, że konkurs dotyczy udzielania świadczeń w ramach oddziału ginekologiczno-położniczego i neonatologicznego. Gizela Jagielska jest też neonatolożką; jej obecna zastępczyni, zwyciężczyni konkursu, Magdalena Liszewska, już nie. Po ogłoszeniu wyników zmieniono opis tak, że zniknął „oddział neonatologiczny”, a w rozstrzygnięciu czytamy z kolei znowu, „że Magdalena Liszewska będzie udzielać świadczeń w ramach ordynacji oddziału ginekologiczno-położniczego i neonatologicznego”. I teraz ważne pytanie: czy osoba, która będzie zarządzała oddziałem, będzie miała odpowiednie kompetencje do tego? Podobnie z kwestią obowiązku posiadania specjalizacji z ginekologii onkologicznej. Czy ten rodzaj świadczeń zniknie po odejściu Jagielskich, zabierając w ten sposób pacjentkom z jednego z największych powiatów w województwie możliwość leczenia w miejscu zamieszkania? – pyta Kamila Ferenc, adwokatka, pełnomocniczka lekarki (a także członkini Trybunału Stanu).

Ale to jeszcze nie wszystko. Pojawiły się też informacje o rozmowie, jaką Łukasz Jagielski miał przeprowadzić ze swoim dotychczasowym zastępcą i jednocześnie następcą w roli ordynatora oddziału od 1 stycznia. Jagielski miał usłyszeć, że propozycje zajęcia stanowisk wygrani lekarze dostali pod koniec września tego roku. Rozmowy, na które się powołuje, miały charakter nieformalny i nie zostały utrwalone.

Tymczasem konkurs formalnie ogłoszono 28 listopada, a jego wyniki poznaliśmy na początku grudnia. – Tej wersji publicznie nie zdementowano ani nie potwierdzono, że taka rozmowa miała miejsce. Jest więc słowo przeciwko słowu. Natomiast dla nas to jest dodatkowy kontekst, który wyjaśnia pewne zmiany w konkursie w stosunku do poprzednich lat. Wszystko składa się niestety w jedną całość – dodaje Ferenc. Konkurs powinien być unieważniony i przeprowadzony jeszcze raz, twierdzi.

Lekarka ostatniego ratunku

Doktor Gizela Jagielska jako jedna z kilku ginekolożek w Polsce pomaga kobietom potrzebującym legalnej aborcji. Nie bała się o tym mówić. Funkcjonowała jako „lekarka ostatniego ratunku”. Do Oleśnicy przyjeżdżały pacjentki z całego kraju. „Polityka” od lat informowała o tym, z jakimi konsekwencjami to się wiązało. „Krążą pod szpitalem i straszą martwymi płodami” – mówiła nam Jagielska w październiku 2022 r. Lekarka otrzymuje setki gróźb dziennie, mierzyła się ze skutkami publikowania jej prywatnego adresu, a po napaści Grzegorza Brauna otrzymała propozycję indywidualnej ochrony. Nie skorzystała z niej, bo uniemożliwiłoby jej to pracę w szpitalu.

W Oleśnicy działy się rzeczy przełomowe, które czasami po prostu sprowadzały się do wykonywania obowiązującego prawa. I dlatego dawały poczucie bezpieczeństwa pacjentkom. – Myślę, że z racji tej wyjątkowości Oleśnica powinna dostać większe wsparcie ze strony samorządu, ale też Ministerstwa Zdrowia. Resort powinien zrozumieć, jak wielką przysługę lekarze tego szpitala wyświadczali całemu systemowi. Dla Gizeli Jagielskiej nie ma rzeczy niemożliwych – uważa Kamila Ferenc. W innych szpitalach aborcja równa się łyżeczkowanie, bo tylko taką metodę znają lekarze. Jagielska nauczyła się nowej. Skompletowała sprzęt do metody próżniowej, która jest mniej bolesna i wiąże się z mniejszym ryzykiem powikłań. Ściągała leki aborcyjne w ramach importu docelowego, czyli legalnie. Nie były to, jak w innych szpitalach, leki na artretyzm, które zawierają ten sam składnik (misoprostol), używany podczas aborcji farmakologicznej.

Odwołanie w sprawie konkursu rozstrzygnie ta sama osoba, która go przeprowadzała, czyli dyrektor szpitala. Ma na to siedem dni.

Kamila Ferenc: – Wyobrażam sobie w negatywnym scenariuszu, że Gizela Jagielska nie będzie pracowała już w żadnym szpitalu. Nikt jej nie zatrudni, a ona już nie pomoże żadnej pacjentce. Takich specjalistów jak ona możemy w Polsce policzyć na palcach jednej ręki.

***

Na szczegółowe pytania „Polityki” na temat organizacji konkursów Agnieszka Cholewińska, dyrektor Powiatowego Zespołu Szpitali w Oleśnicy, nie odpowiedziała.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Pomówmy o telefobii. Dlaczego młodzi tak nie lubią dzwonić? Problem widać gołym okiem

Chociaż młodzi niemal rodzą się ze smartfonem w ręku, zwykła rozmowa telefoniczna coraz częściej budzi w nich niechęć czy wręcz lęk.

Joanna Podgórska
07.12.2025
Reklama