Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Niż Gabriel nad Polską. Ulewy nie odpuszczają. Wody Polskie: Mamy dodatkowe rezerwy

Opady deszczu w Krakowie, 7 lipca 2025 r. Opady deszczu w Krakowie, 7 lipca 2025 r. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl
Zagrożenie jest mniejsze niż we wrześniu 2024 r., ale niż genueński ma to do siebie, że przemieszcza się w sposób gwałtowny. Pogotowie powodziowe obowiązuje w powiatach cieszyńskim i bielskim, dla kilku województw najwyższy stopień zagrożenia powodzią ogłosił IMGW.

Informacje o zbliżającym się do Polski niżu genueńskim, który niesie ze sobą ulewy i burze, a więc i zagrożenie powodziowe, zbiegły się z doniesieniami o odwołaniu prezes Wód Polskich. Jednocześnie od kilku dni w mediach, szczególnie społecznościowych, krążą informacje o tym, że zbiorniki retencyjne są przepełnione, WP nie spuszczają z nich wody, a więc nie kontrolują zagrożenia.

Wody Polskie szybko zdementowały te informacje. We wtorek 8 lipca minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak przekazał, że wszystkie służby są w gotowości, a minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz dodał, że także wojsko. Szefowie resortów wraz z Marcinem Kierwińskim, pełnomocnikiem rządu ds. odbudowy po powodzi, jaka przeszła rok temu przez południe Polski, zaapelowali do mieszkańców o czujność. W wojsku stany gotowości podniesione do sześciogodzinnego stawiennictwa wprowadzono w województwach małopolskim, świętokrzyskim, lubelskim, podkarpackim, mazowieckim, śląskim i opolskim. Żołnierze Wojskowej Obrony Terytorialnej docierali wczoraj do miejsc najbardziej zagrożonych podtopieniami i zalaniem, relokowano też strażaków Państwowej Straży Pożarnej, m.in. z Wielkopolski na Śląsk. Prezydenci miast na południu kraju poprzez media społecznościowe apelowali do mieszkańców o ostrożność, a do wieczora 8 lipca strażacy interweniowali 876 razy, najczęściej na Podkarpaciu, Śląsku, w Małopolsce i na Lubelszczyźnie.

Gwałtowny niż

Dr Radosław Stodolak, hydrolog z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, w czasie ubiegłorocznej powodzi pełnomocnik premiera ds. kontaktu z Wodami Polskimi, członek zespołu doradczo-analitycznego, działającego wtedy przy sztabie zorganizowanym w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim: – Z oficjalnych raportów Wód Polskich wynika, że poziom rezerwy powodziowej w zbiornikach wynosi ponad 100 proc., a więc jest przygotowywana dodatkowa rezerwa. Widać, że na większości zbiorników zrzut jest większy niż dopływa do nich wody, a to oznacza, że są opróżniane. Sytuacja jest dynamiczna, ale to nie jest też tak, że nikt nad niczym nie panuje.

Stodolak przyznał jednak, że niż genueński ma to do siebie, że przemieszcza się w sposób gwałtowny. Na Słowacji w dwóch miastach wprowadzono stan wyjątkowy ze względu na zagrożenie powodziowe. – Jednocześnie jestem blisko granicy słowackiej, sprawdzam prognozy i miało cały wtorek obficie padać. Tymczasem nawet świeciło słońce, a do godzin popołudniowych była piękna pogoda. Trzeba być przygotowanym na każdy rozwój wydarzeń – podkreśla naukowiec, który po powodzi z 2024 r. zaangażowany jest w prace dotyczące redukcji ryzyka powodziowego w Kotlinie Kłodzkiej, szczególnie dotkniętej kataklizmem, gdzie jednym z elementów programu jest budowa kilku zbiorników retencyjnych.

Odbyło się kilkanaście spotkań w różnych miejscowościach położonych głównie w zlewni Nysy Kłodzkiej. Otrzymaliśmy dużo uwag. Pojawiły się wśród nich także konkretne propozycje techniczne, z których część wydaje się zasadna i warto się im przyjrzeć. Kolejnym etapem jest poddanie ich procesowi modelowania, by ocenić skuteczność, ile terenów uda się oszczędzić, ile osób jesteśmy w stanie wyciągnąć ze strefy zagrożenia powodzią, a ostatecznie przeliczyć to wszystko na pieniądze i wskaźniki efektywności – tłumaczy dr Stodolak i od razu dodaje, że konsultacje szły często dość opornie, bo mimo ubiegłorocznego dramatu w wielu miejscowościach na Ziemi Kłodzkiej sprzeciw wobec budowy zbiorników retencyjnych jest ogromny. – Większość gmin dotkniętych skutkami powodzi akceptuje program redukcji ryzyka powodziowego w zlewni Nysy Kłodzkiej. Na podobne decyzje nie zdecydowały się jednak gminy, na terenie których obiekty retencyjne miałyby powstać – mówi Stodolak.

Prognozy uspakajają

Prof. Marek Błaś, klimatolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, od kilku dni cały czas śledzi modele meteorologiczne: – Niż genueński dość tradycyjnie wędruje poprzez Słowenię, Austrię, Czechy w naszym kierunku. W środę 9 lipca Beskidy, Górny Śląsk oraz centralna część Polski znajdą się w strefie największych opadów, które lokalnie miały postać burz i ulew.

Poza tym obszarem opady były dosyć słabe, jeśli chodzi o natężenie, ale miały charakter ciągły. Prognozowane zagrożenie jest jednak dużo mniejsze niż we wrześniu 2024 r.

Prognozowane sumy opadów na najbliższe trzy doby będą przekraczały standardowe sumy miesięczne w Beskidach, na Górnym Śląsku oraz w województwach łódzkim, kujawsko-pomorskim i mazowieckim. Niż genueński w zachodniej części Polski będzie miał postać opadów umiarkowanych i ciągłych, ale w południowo-wschodniej części kraju należy liczyć się z opadami burzowymi, które wynikają z blisko 10-stopniowej różnicy w temperatury pomiędzy wschodnimi krańcami Polski (prawie 27 st. C), a środkową częścią Polski (zaledwie 17–19 stopni) – tłumaczy prof. Błaś. Według prognoz porannych ze środy 9 lipca, zagrożenia powodzią na Odrze i Wiśle nie ma i nie będzie, ale na mniejszych ciekach, gdzie lokalnie opady będą miały postać ulew, takie zagrożenie jest już realne.

We wtorek 8 lipca pogotowie powodziowe ogłosili starostowie powiatów cieszyńskiego i bielskiego. M.in. na Mazowszu ewakuowano obozy harcerskie. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej 3., najwyższy stopień zagrożenia ogłosił dla wschodniej części województwa łódzkiego, południowej i centralnej części mazowieckiego (a więc dla Warszawy i okolic), zachodniej części lubelskiego i podkarpackiego, wschodniej świętokrzyskiego, centralnej i północno-wschodniej małopolskiego, wschodniej śląskiego i opolskiego.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Pomówmy o telefobii. Dlaczego młodzi tak nie lubią dzwonić? Problem widać gołym okiem

Chociaż młodzi niemal rodzą się ze smartfonem w ręku, zwykła rozmowa telefoniczna coraz częściej budzi w nich niechęć czy wręcz lęk.

Joanna Podgórska
07.12.2025
Reklama