Spuściliśmy psy z łańcuchów, politycy triumfują. Obrońcy praw zwierząt są przerażeni
W dniu przyjęcia tzw. ustawy łańcuchowej przez Sejm, w piątek 26 września, premier Donald Tusk w mediach społecznościowych zamieścił zdjęcie, na którym czule przytula psa. I podpis: „Koniec ustawy łańcuchowej. Wreszcie!”.
Czy rzeczywiście jest się z czego cieszyć? Obrońcy praw zwierząt są przerażeni. – Sejm zamienił życie psów trzymanych na łańcuchach na dożywocie w kojcach – mówi mec. dr Karolina Kuszlewicz, od lat zaangażowana w walkę o prawa zwierząt. – Po niemal 30 latach obowiązywania ustawy, która zezwalała na trzymanie psów na łańcuchach, uchwalamy kolejną, która pozwala zamknąć je na całe życie w kojcach. To nie jest zmiana godna XXI w. Jest całkowicie sprzeczna z potrzebami tych zwierząt.
Łańcuchy: zgniły kompromis
Przypomnijmy: koalicja rządowa szła do wyborów w 2023 r. z hasłami ochrony praw zwierząt, przyrody (w umowie zapisano przecież wyłączenie 20 proc. lasów z wycinek), skierowanymi do tzw. wrażliwego elektoratu. I ten elektorat po kilku miesiącach zaczął się niecierpliwić, gdy stawało się jasne, że żadnych przełomowych rozwiązań w kwestii zwierząt i przyrody nie będzie. Po przegranych wyborach prezydenckich musiała zapaść decyzja: trzeba „rzucić” jakiś ochłap. – Politycy uznali, że trzeba uśmiechnąć do tej wrażliwej grupy wyborców – mówi Karolina Kuszlewicz. – Projekt ustawy łańcuchowej to jest jednak rodzaj smutnego minimum czy zgniłego kompromisu.
Tymczasem uchwalona właśnie ustawa przez wszystkich polityków koalicji, z premierem na czele, jest przedstawiana jako przełomowa zmiana. – Za to mam żal do polityków i polityczek, że ustawę, która za standard humanitarnego utrzymywania psów ważących do 20 kg uznaje 10 m kw. kojca, przedstawiają jako przełomową, historyczną, jako krok milowy. To jest po prostu nieprawda – mówi Karolina Kuszlewicz.
– Ogłaszanie tego jako sukcesu i przełomu jest czymś w rodzaju nadużycia werbalnego i byłoby śmieszne, gdyby nie oznaczało tragedii tysięcy psów – mówi prof. dr hab. Andrzej Elżanowski, prezes Polskiego Towarzystwa Etycznego, od lat broniący praw zwierząt. – Taka regulacja zablokuje możliwość poprawy sytuacji psów na wsiach przez długie lata. Profesor uchwalenie ustawy łańcuchowej w obecnym kształcie uważa za przejaw arogancji polityków, monopolizujących ochronę zwierząt bez udziału ekspertów, organizacji pozarządowych, bez konsultacji.
– Wysłałem SMS-y do dwóch posłanek koalicji zaangażowanych w prace nad tą ustawą, próbując przekonać je, że pozostawienie bez unormowania konstrukcji kojców doprowadzi do katastrofy. Kojce muszą mieć ażurowe elementy, by pies miał światło i kontakt ze światem – mówi prof. Elżanowski. Nie doczekał się odpowiedzi. – Skutek będzie taki, że część psów spędzi życie w ciemności, poddana silnej deprywacji zmysłowej.
Pies spędzi całe życie w kojcu
Nowe prawo nie określa nawet materiału, z jakiego kojce mają być zrobione. Mogą być betonowe, ale także np. z blachy.
– W projekcie obywatelskim kojce były dobrze uregulowane, był określony procent ażurowości ścian bocznych – mówi prof. Elżanowski. Ustawa przewiduje jedynie, że pies ma mieć zapewniony codzienny ruch poza kojcem, „adekwatny do jego wieku, stanu zdrowia i potrzeb gatunkowych”.
– Nie ma jak wyegzekwować tej regulacji – mówi prof. Elżanowski. – Podobnie było z zapisem w poprzedniej wersji ustawy, mówiącym o tym, że pies może być na uwięzi maksymalnie 12 godzin – dodaje. Nie ma też jak udowodnić opiekunowi, że tego przepisu nie przestrzega. Chyba że ktoś rozbije obóz pod czyimś domem i będzie to przez tydzień kontrolował, bo jak inaczej zebrać przekonujące dowody? – Przez najbliższą dekadę będziemy interpretować, co to znaczy „adekwatny”. Czy 12-letni pies, który ma dysplazję, ma w ogóle nie wychodzić? De facto na mocy tej ustawy można będzie zamknąć psa na całe życie w kojcu – mówi mec. Kuszlewicz.
Jakby tego było mało, nie żegnamy się wcale z łańcuchami. Ustawa przewiduje wyjątki. Na przykład można ich użyć „na czas krótkotrwały poza miejscem stałego bytowania”. – Nie mamy definicji krótkotrwałości, nie mamy żadnego standardu orzeczniczego, jeśli chodzi o krótkotrwałość na gruncie ustawy o ochronie zwierząt – wyjaśnia mec. Kuszlewicz. – Podobnie nie mamy definicji miejsca stałego bytowania. Czy „poza miejscem stałego bytowania” będzie przywiązanie psa na polu poza posesją? Co jest na wsi powszechnym zwyczajem. Przywiązane na polu psy mają szczekaniem odstraszać dziki.
Uwiązać psa będzie też można na „czas niezbędny” (znów niezdefiniowane pojęcie), jeżeli zagraża człowiekowi lub innym zwierzętom albo może powodować szkodę na mieniu.
– Te wyjątki to nic innego jak otwarta droga do omijania zakazu uwiązywania psa – mówi mec. Kuszlewicz.
A i bez takich furtek ponad 80 proc. spraw zgłaszanych na policję z powodu złamania ustawy o ochronie zwierząt jest umarzana. Nie powinniśmy zatem konstruować przepisów, które dają możliwość obchodzenia zakazów i są nieegzekwowalne.