Trzy metry na łańcuchu, a 20 w kojcu, to jednak spory progres. Polemika z tekstem „Polityki”
Powiedzieć, że „Sejm zamienił życie psów trzymanych na łańcuchach na dożywocie w kojcach”, to tak, jakby powiedzieć, że nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt z 2012 r., wprowadzająca minimalną długość łańcucha, zamieniła życie wiejskich psów na dożywocie na łańcuchu.
Już wtedy, w 2011 r., kiedy trwały prace nad nowelizacją, organizacje społeczne walczyły o zakaz utrzymywania psów na uwięzi, ale zabrakło politycznej większości, aby przegłosować taką ustawę w Sejmie. Wprowadzono więc minimum w postaci określenia długości uwięzi – co najmniej trzymetrowej – oraz zakazano trzymania psów na uwięzi dłużej niż 12 godzin na dobę. Czy te przepisy są egzekwowane? Tylko częściowo. Co do długości łańcucha – tak. Policja wystawia za złamanie tej zasady mandaty. Co do maksymalnego czasu przetrzymywania psów na uwięzi – rzadko, bo na to trzeba dowodów. Ale dzięki nowemu prawu przez dekadę powoli zmieniała się świadomość właścicieli zwierząt i możliwe były kolejne zmiany.
Agnieszka Sowa: Spuściliśmy psy z łańcuchów, politycy triumfują. Obrońcy praw zwierząt są przerażeni
2x2 metry
Tzw. ustawa łańcuchowa przyjęta we wrześniu przez Sejm nie nakazuje utrzymywania psa w kojcu. Wskazuje tylko, że jest to jedyna forma ograniczania przestrzeni zwierzęcia w przypadku utrzymywania psa na posesji prywatnej, poza mieszkaniem. Psy mogą swobodnie biegać po posesji i mam nadzieję, że wielu właścicieli zwierząt to zrozumie. Ustawa określa minimalne normy powierzchniowe kojca, uzależnione od wielkości zwierzęcia, a konkretnie jego wagi.
Na ten moment nie ma żadnych przepisów, które wskazywałyby, jaka musi być minimalna wielkość kojca, przez co zwierzęta niejednokrotnie bytują całe życie w kojcach-klatkach o powierzchniach 2x2 metry. Przyjęte przepisy wskazują zarówno normy powierzchniowe, obowiązek częściowego zadaszenia i utwardzenia kojca, jak i obowiązek zapewnienia pomieszczenia, chroniącego psa przed zimnem, upałami i opadami atmosferycznymi, z dostępem do światła dziennego, umożliwiającego swobodną zmianę pozycji ciała, odpowiednią karmę i stały dostęp do wody. Powierzchni tego pomieszczenia nie wlicza się do powierzchni kojca.
Trzy metry na łańcuchu, a 20 metrów kwadratowych kojca, to jednak spory progres. Jako obrończyni praw zwierząt bardzo bym chciała, aby wszystkie psy żyły z właścicielami w domach i były wyprowadzane na długie spacery, aby nie było żadnej potrzeby utrzymywania psów w kojcach, a już na pewno nie na stałe. Ale jako osoba, która od 15 lat angażuje się legislacyjnie w walkę o polepszanie losu zwierząt, zdaję sobie sprawę z realiów, w jakich żyjemy.
Na komisjach sejmowych słyszeliśmy od posłów prawicy o tym, że ludzie w mieszkaniach nie mają takich dużych pokojów, jak te kojce z projektu. Udało się odrzucić poprawki, które miały te projektowane normy jeszcze zmniejszyć. Biorąc pod uwagę, jak trudna była walka o te minimum, jestem przekonana, że przepisy zakazujące trzymania psów w kojcach nie zostałyby przyjęte przez Sejm, z uwagi na brak zgody PSL.
Zgadzam się także, że w ustawie warto wskazać, aby kojce zawierały prześwity pozwalające na dostęp naturalnego świata oraz umożliwiające zwierzęciu obserwowanie otoczenia. Liczę, że takie poprawki uda się w Senacie wkrótce przyjąć.
Idzie zmiana
Nowelizacja nie jest idealna, bo niestety nie żyjemy w świecie idealnym. I oczywiście na łamach social mediów możemy dalej uprawiać akademicką dyskusję o idealnych przepisach, ale ta dyskusja nikomu realnie nie pomoże.
A jeśli psy mają czekać na efekty akademickich dysput, to raczej zmian nie dożyją. Czy zatem powinniśmy się zadowalać słabym prawem? Nie! Nie jestem dumna z tego, jak dziś wygląda ustawa o ochronie zwierząt. Ale zamiast narzekać – idę na Wiejską i próbuję zmieniać rzeczywistość. Realnie. Na tyle, ile się da.
Katarzyna Topczewska – adwokatka, specjalizuje się w prawie karnym, cywilnym (w tym rodzinnym i gospodarczym) oraz prawie ochrony zwierząt.