Społeczeństwo

Kopara opada

Nad prezydenturą Lecha Kaczyńskiego zbierają się ciemne chmury pyłu budowlanego, wznieconego przez front robót, który ulicą Krakowskie Przedmieście nieuchronnie zbliża się do Pałacu Prezydenckiego.

Jak donoszą media, oddziały Mostostalu wspierane przez ciężki sprzęt zajęły właśnie strategiczny teren wokół siedziby Głowy Państwa i oddały parę ostrzegawczych serii z młotów pneumatycznych, po czym zerwały z ulicy asfalt. Telewizyjne kamery pokazały, jak prezydencki minister Michał Kamiński wychodzi na ulicę, próbuje stawiać medialny opór agresorom, ale sterroryzowany przez koparkę, z mocno zjeżonym włosem, wycofuje się na z góry upatrzone pozycje. Minister mówi otwarcie o prowokacji, sabotażu oraz próbie odcięcia Głowy Państwa od Narodu. Ale jak zapewnia, ta głowa tak łatwo odciąć się nie da. W Kancelarii Prezydenta trwają ustalenia, kto zakłóca Lechowi Kaczyńskiemu spokój, stojąc za tym niebywałym aktem budowlanej samowoli. Komu zależy na tym, żeby Krakowskie Przedmieście zostało wyremontowane akurat teraz, gdy tak wiele innych obiektów jest niewyremontowanych, a nawet jeszcze w ogóle niewybudowanych?

Tropy wiodą oczywiście do Ratusza, zdominowanego przez PO oraz Hannę Gronkiewicz-Waltz. Ale nie brakuje takich, którzy twierdzą, że akcję podjął samowolnie Mostostal, chcący w miejsce Kaczyńskiego zainstalować w Pałacu kogoś ze swoich. Miałoby to przyspieszyć proces zasadniczej przebudowy kraju, która, jak wiadomo, stoi w miejscu.

Mimo kompletnego paraliżu Krakowskiego Przedmieścia do Pałacu Prezydenckiego na spotkanie z Lechem Kaczyńskim udało się jakoś przedrzeć Donaldowi Tuskowi oraz kilku jego kolegom z podwórka. Odcięty od świata i otoczony przez nieprzyjazne siły prezydent nie stawiał im oporu i po 36 sekundach powołał Tuska na premiera. W rewanżu Tusk obiecał, że poprosi, aby Mostostal z powrotem położył przed Pałacem Prezydenckim zabrany asfalt.

Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną