Świat

Kamień z nieba

Lecą asteroidy...

materiały prasowe
Tak małe meteory, jak ten, który rozpadł się nad Czelabińskiem, można zauważyć, dopiero gdy wejdą w atmosferę ziemską.

O dziewiątej rano świat był jeszcze w porządku. Wkrótce jednak na niebie nad Uralem niespodzianie rozbłysło drugie słońce. Pojawiło się nagle, z szybkością 70 tys. km na godzinę, i pozostawiło za sobą na niebie żarzący się czerwonawy pióropusz. Upadek ognistej kuli 15 lutego br. sprawił, że w rosyjskim mieście Czelabińsku waliły się ściany, pękały szyby, zawalały się dachy. Ponad tysiąc osób odniosło rany, głównie od latających odłamków szkła. Intruzem był meteor, kawał skały z głębi kosmosu, prawdopodobnie o średnicy około dziesięciu metrów i o wadze naładowanego tira. Pocisk rozprysnął się w atmosferze, jego szczątki spadły na ziemię jako deszcz meteorytów.

Dziurawa siatka

Od dziesiątków lat żaden duży kamień z nieba nie spadł na teren zamieszkany. – To rzadki przypadek, ale nie tak rzadki jak abdykacja papieża – mówi astronom Manfred Gaida z Niemieckiego Centrum Lotnictwa i Lotów Kosmicznych. Ostrzał z kosmosu pozostaje zazwyczaj niezauważony, trafia w wody oceanu lub na pustkowia. Według ocen ekspertów każdego miesiąca – a może nawet tygodnia – na Ziemię spadają meteoryty o wielkości powyżej metra. Ogółem trafia na Ziemię dzień w dzień około stu ton materii kosmicznej, są to jednak głównie niezliczone ilości drobinek kosmicznego pyłu – zupełnie nieszkodliwe. Te kosmiczne szczątki to pozostałości pramaterii, z jakiej przed miliardami lat powstały gwiazdy i planety.

Obrona przed takimi kosmicznymi napastnikami raczej nie jest możliwa. Istnieją wprawdzie projekty takie jak Neoshield, w ramach których badacze pracują nad sposobami zmiany toru lotu asteroidy. Aby tego dokonać, trzeba jednak wykryć kosmiczny pocisk wystarczająco wcześnie. – Jesteśmy w stanie za pomocą teleskopów zobaczyć asteroidy, których wielkość przekracza 100 metrów – mówi ekspert Stefano Mottola z Instytutu Badań Planetarnych w Berlinie. – Natomiast mniejsze obiekty przenikają przez naszą siatkę obserwacyjną. Ogólna zasada brzmi: im mniejszy obiekt, tym krótszy czas na ostrzeżenie. – Jak w przypadku tsunami pędzącego w kierunku wybrzeża – mówi astronom Gaida. – Przy odrobinie szczęścia udaje się jeszcze ewakuować ludzi, ale nie ma jak powstrzymać fali.

 

Fragment artykułu pochodzi z najnowszego 8 numeru tygodnika FORUM w kioskach od poniedziałku 25 lutego 2013 r.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną