Szef Rady Europejskiej Charles Michel nie bardzo chciał wprowadzać sprawę Polski do agendy szczytu, który zaczął się w czwartek w Brukseli. Eskalacji sporu z Warszawą obawiają się m.in. Niemcy, niechętny miał być też Paryż. Przeważyło jednak zdanie krajów Beneluksu, Danii i Szwecji. Dlatego w pierwszym dniu obrad przez około dwie godziny przywódcy UE rozmawiali o tym, co PiS robi z praworządnością.
Danuta Hübner o tym, czy grozi nam polexit
Sprawa Polski na szczycie UE. O czym rozmawiano w kuluarach?
Mateusz Morawiecki grał znanymi kartami. Tuż przed szczytem w liście do przywódców pozostałych 26 krajów wspólnoty napisał, że Polska przestrzega nadrzędności prawa UE, ale nie zrezygnuje z konstytucyjnej kontroli, czy unijne instytucje trzymają się granic kompetencji powierzonych im w traktatach.
Według świadków czwartkowych obrad ponowił te argumenty: stwierdził, że niedawne rozstrzygnięcie Trybunału Julii Przyłębskiej tak naprawdę nie podważa zasad UE, ale hamuje „pozatraktatowe ingerencje TSUE” (chodzi o niedawne wyroki dotyczące stworzonego przez Zbigniewa Ziobrę i jego ekipę systemu dyscyplinarnego dla sędziów).