To będzie jednak trochę inne podróżowanie niż to, do którego tak wiele i wielu z nas zdążyło przywyknąć. Taki urlop będzie też wymagał nowych umiejętności. W obliczu splotu wyzwań związanych z klimatem, deficytem czystej energii i znikaniem gatunków wręcz obowiązkiem obecnych pokoleń turystów jest wytrenowanie nowych nawyków oraz poznanie kilku prostych, za to bardzo skutecznych sztuczek.
Kto lubi szybki i spektakularny efekt, niech zacznie od wyboru środka transportu. Bezpośredni lot samolotem np. z Krakowa do Hamburga to ok. 200 kg dwutlenku węgla wystrzelonych w atmosferę. Ta ilość odpowiada 8 proc. rocznego limitu emisji, ustalonego na poziomie 2,2 ton. Na tyle oszacowano nasz indywidulany roczny budżet na wszystkie nasze aktywności, także te związane z domem, nauką i pracą, jego nieprzekraczanie wspiera zatrzymanie ocieplenia atmosfery gdzieś poniżej 2 st. Celsjusza i oddala perspektywę katastrofy na planetarną skalę. A przecież trzeba jeszcze do Krakowa wrócić oraz doliczyć dystans konieczny na dojechanie z portu lotniczego na miejsce naszych wakacji. Pokonanie trasy Kraków-Hamburg autem będzie wiązało się z wygenerowaniem 40 kg CO2, za to pociągiem niewiele ponad 10 kg od osoby, co przekłada się jedynie na 5 proc. emisji lotniczych.
Generalnie najłatwiejsze do zastąpienia innym środkiem transportu są loty krótkodystansowe, droższe i wytwarzające nieproporcjonalnie dużo zanieczyszczeń – w Europie jedna trzecia takich połączeń może być bez trudu zastąpiona podróżą pociągiem, trwającą do 6 godzin. Samolot nęci, bo wiezie szybciej niż pociąg, a w przypadku naszych miast najszybsze połączenie kolejowe trwa nieco ponad 9 godzin. Tak długa jazda np. z dziećmi będzie wymagająca i dla pociech, i dla ich opiekunów, ale sposobem na to może być odrzucenie presji czasu i założenie, że podróż sama w sobie jest frajdą i że może po prostu trwać, a my możemy podziwiać piękne widoki za oknem.
Takie podejście wymaga jednak solidnego planu, bo dobrze przemyślane wakacje mogą mieć podobnie zrównoważony wpływ na środowisko jak zostanie w domu. Jakie punkty – oprócz trybu dojazdu – powinien plan uwzględniać? Drugim obiecującym polem będzie wybór noclegu. Popularne wyszukiwarki z ofertą miejsc zakwaterowania mają funkcje, pozwalające przy wyszukiwaniu wytypować obiekty kierujące się zrównoważonymi zasadami. Można szukać bardziej na piechotę, w Niemczech przeglądając listy hoteli, pensjonatów czy apartamentów w poszczególnych regionach. I zawęzić poszukiwania do tych pozbawionych pól golfowych, minibarów w pokojach, basenów i klimatyzacji, bo każda z tych pozycji żarłocznie pochłania energię i inne zasoby.
Warto zerkną na deklaracje gospodarzy i zdobyte przez nich zielone certyfikaty. Np. Grüner Knopf, Zielony Guzik będzie rękojmią (gwarantowaną autorytetem federalnego ministerstwa współpracy gospodarczej i rozwoju), że używane tekstylia – w tym fartuchy noszone w kuchni, pościele, zasłony a nawet materiały, które posłużyły do uszycia pandemicznych maseczek dla personelu – pochodzą ze zrównoważonych źródeł. Uwzględniających jednocześnie kilkadziesiąt kryteriów, w tym środowiskowych (co z uciążliwymi w przypadku branży tekstylnej ściekami?) oraz etycznej i społecznej natury, bo sprawdzono, czy szwaczki i szwacze nie padli ofiarami pracy przymusowej. Równie pomocną wskazówką będzie przynależności do związków dbających o naturę. Np. Bio Hotels skupia ponad 80 obiektów z sześciu europejskich krajów, głównie z niemieckich miast i wsi.
Jej znaczek ma oznaczać, że certyfikowany obiekt jest na wskroś organiczny, lokalny i naturalny – kryteria te brano pod uwagę na etapie jego budowy, taka jest żywność, kosmetyki, meble i reszta wyposażenia, obiekt zasilany jest energią w 100 proc. odnawialną. Niemieckie stowarzyszenie hoteli i restauracji ustaliło, że w zależności od standardu i pory roku pobyt w typowym niemieckim hotelu pociąga emisje od 17 do blisko 50 kilogramów CO2 za noc. Tymczasem w Niemczech, gdzie w chłodnym sezonie konieczne jest włączenie ogrzewania, instytucje spod znaku Bio Hotels osiągają przeciętny wynik 7,5 kg. A np. pensjonat LindenGut z Hesji deklaruje, że zatrzymując się w jego murach wyślemy do atmosfery jedynie 6,6 kg na dobę.
Dobrze jeśli gospodarze napomkną o wysiłkach na rzecz ograniczania zużycia wody. Zazwyczaj zużycie wszelkich zasobów rośnie wraz z liczbą hotelowych, to konsekwencja bardziej przestronnych pokoi, basenów, dodatkowych udogodnień. I tak, pobyt gościa w hotelu pięciogwiazdkowym wiąże się ze zużyciem średnio 522 litrów na dobę, czyli jakieś trzy razy więcej niż potrzebuje czteroosobowa rodzina pozostająca u siebie w domu. Jednak nie zawsze emisyjna powściągliwość musi oznaczać rozbrat z luksusem. Przeciwnie, przyjaźń ze środowiskiem deklarują także przybytki celujące w najwyższe poziomy elegancji i gości, którzy bardziej niż swoje pieniądze wolą oszczędzać kilogramy gazów cieplarnianych i litry wody. Kierują się do takich miejsc jak hotel i spa Klosterhof z przedgórza Alp Górnej Bawarii (cztery gwiazdki o podwyższonym standardzie), pierwszego niemieckiego hotelu, który zdobył Eco Label, czyli zielony certyfikat przyznawany przez Komisję Europejską.
Spokojnie przygotowany plan powinien przewidywać, że miejsce zakwaterowania będzie mniej więcej w różnych odległościach od punktów, które chcemy odwiedzić, da się do nich dotrzeć też komunikacją zbiorową. Albo rowerem, który sam w sobie może być atrakcją, jak na fryzyjskiej wyspie Juist, wąskiej, długiej na kilkanaście kilometrów i całkowicie pozbawionej samochodów (skądinąd w całym kraju sieć tras różnej długości wyznaczył m.in. ADFC, klub niemieckich rowerzystów). Jesienią i zimą kuszą zwłaszcza krótkie, najczęściej weekendowe wypady do miast, do nich też najlepiej dojechać pociągiem, a na miejscu poruszać się transportem publicznym. Warto dać sobie chwilę na spakowanie się zawczasu i wypożyczenie potrzebnego sprzętu, albo komercyjnie albo w sieci bliskich i znajomych. Choćby narty lub sprzęt do nurkowania przydaje się raczej nie częściej niż 1-2 razy w roku, a mogą akurat kurzyć się w szafie znajomych lub krewnych. Staranne pakowanie uchroni nas przed dźwiganiem niepotrzebnego balastu oraz przed kupowaniem niepotrzebnych przedmiotów podczas wakacji.
No i jedzenie. Tu jest na szczęście dość prosto, bo rozglądając się za lokalem wystarczy trzymać się ledwie paru zasad. Dieta roślinna jest nawet pięćdziesięciokrotnie mniej emisyjna niż oparta na produktach pochodzenia zwierzęcego. Zasoby chroni kierowanie się sezonem na dane owoce i warzywa, na talerzu powinno znaleźć się to, co jest najłatwiej dostępne, nie wymagało długiego przechowywania, dowozu setek czy tysięcy kilometrów albo uprawy w ogrzewanej i doświetlonej szklarni. Restauracja z krótszym menu wyrzuci mniej niezjedzonych przez gości produktów, podobnie hotel z ograniczonym bufetem podczas śniadań. Zawsze sprawdzającą się regułą będzie zostawanie możliwie najdłużej w jednej okolicy i kupowanie od miejscowych dostawców. W tym wykonanych przez nich pamiątek, które w odróżnieniu od sprowadzonych z drugiego końca świata imitacji, będą nie tylko autentyczne, ale przyczynią się do wsparcia lokalnej gospodarki.
Artykuł powstał w ramach kampanii Feel Good