Wola idola
Gwiazdy odchodzą z hukiem. Do trumny zabiorą nawet psa. Albo wystrzelą się z armaty
Zmarły w sierpniu Alain Delon, ikona filmu, zostawił po sobie piękną aktorską legendę z paroma ludzkimi skazami. Jedną z nich było ostatnie życzenie gwiazdora, który kilka lat temu w wywiadzie dla tygodnika „Paris Match” opowiadał o swoim ulubionym psie Loubo, owczarku belgijskim towarzyszącym mu w ostatnich latach życia. Delon wyznał, że nie wyobraża sobie, żeby zrozpaczony pies umierał na jego grobie, więc poprosi weterynarza, by w razie jego śmierci poddał Loubo eutanazji. „Żeby mógł umierać w moich ramionach – dodał. – To pies mojej jesieni życia, kocham go jak dziecko”.
Życzenie to stało się elementem publicznej wiedzy i troski, kiedy więc rzeczywiście zmarł, natychmiast zainterweniowało francuskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami z ofertą zajęcia się Loubo i uwagą, że „życie zwierzęcia nie powinno być uzależnione od ludzkiego”. Rozdzwoniły się też telefony w Fundacji Brigitte Bardot, która skontaktowała się z rodziną aktora, żeby potwierdzić, że 11-letni Loubo wciąż ma dom i nie zostanie poddany eutanazji. Pomysł aktora, co najmniej kontrowersyjny, na chwilę odwrócił uwagę Francuzów od jego dorobku – tym bardziej że eutanazja zwierzęcia na życzenie nie jest nad Sekwaną zakazana, a przypadki uśmiercania czworonogów zmarłych opiekunów historia już zna. Ta „bezwarunkowa miłość do zwierząt” Delona – jak ją opisała francuska Fundacja 30 Milionów Przyjaciół – miała też drugą stronę: aktor naciskał, że chce być pochowany na terenie posiadłości w Douchy-Montcorbon, czyli tam, gdzie spoczywa już 35 innych psów, które towarzyszyły mu w życiu. I tę część woli spełniono.
Oddać dług naturze
Kilka tygodni wcześniej zmarła inna aktorka, znana z serialu „Beverly Hills, 90210” Shannen Doherty.