Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Putin mówi „spasiba”. Komu jeszcze przydał się chiński balon nad Ameryką

. . Randall Hill/Reuters / Forum
Sprawa chińskiego balonu szpiegowskiego, który przeleciał nad USA i został zestrzelony, urosła od ciekawostki do głównego problemu bezpieczeństwa narodowego Ameryki. W kluczowym momencie odwracał uwagę Amerykanów i ich elit od Ukrainy, Rosji i Europy.

Jeśli Putin i Xi mieli to zaplanowane i uzgodnione, to na Kremlu strzelają przysłowiowe korki od szampana, a w Pekinie słychać „bolszoje spasiba”. Afera z chińskim szpiegowskim balonem nie mogła wybuchnąć w lepszym dla Moskwy czasie: gdy szykuje się do nowej ofensywy przeciw Ukrainie, a Ameryka do ostatnich dwóch lat prezydentury Joe Bidena i nadchodzącej kampanii. O ile miniony rok – wskutek wojny Putina – stanowił odstępstwo od koncentracji Ameryki na Chinach, a ostatnie miesiące to wręcz próba obniżenia napięć między Waszyngtonem a Pekinem, ostatnie kilka dni i godzin przypomniało Amerykanom, że Chiny to strategiczny rywal, którego muszą się obawiać.

Czytaj też: Chiński balon szpiegowski nad USA. Pekin reaguje

Tego Amerykanie nie lubią

Opisywane w prasie samoloty i okręty wokół Tajwanu czy nawet chińskie rakiety międzykontynentalne w pustynnych silosach są dla Amerykanów odległą abstrakcją, ale przelatujący im nad głowami gigantyczny balon widoczny gołym okiem – wyraźnym i bolesnym konkretem. Guzem na poczuciu narodowej dumy, ujmą w statusie supermocarstwa i znakiem zapytania nad bezpieczeństwem nie tylko narodowym, ale całkiem prywatnym. Gdy wojsko przyznało, że nie zestrzeliło balonu nad lądem w obawie o skutki upadku ważącego setki kilogramów ładunku, mogło mówić prawdę, ale tylko pogorszyło sytuację.

Reklama