Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Ojciec był dużym dzieckiem

Rozmowa z Tomaszem Lemem

'Ojciec był dużym dzieckiem i może nawet miał tego świadomość, chociaż chyba nigdy się nad sobą nie zastanawiał' - mówi syn pisarza.

Katarzyna Janowska: – Często sięga pan po książki ojca Stanisława Lema?

Tomasz Lem: – Bardzo często i to nie tylko dlatego, że teraz wychodzi kolekcja książek ojca, której staram się być ostatnim korektorem, ale dlatego, że nie wyobrażam sobie, abym mógł do nich nie sięgać. Towarzyszyły mi od momentu, kiedy nauczyłem się czytać. Po jego odejściu bałem się do nich zajrzeć, bo nasze rozstanie było bardzo dramatyczne. Umieranie na raty w szpitalu wydaje mi się najokropniejszym sposobem rozstania się z tym światem. Już sposób, który wybrał Hemingway, wydaje mi się bardziej ludzki. Tacie nie był dany taki wybór. Kiedy już mogłem wrócić do jego książek, sięgałem po te z zacięciem filozoficznym.

 

Kochał pan ojca?

Dalej go kocham.

Wydaje pan właśnie poświęconą ojcu książkę „Awantury na tle powszechnego ciążenia”, w której zabrakło mi uczuć.

A mnie się wydaje, że to jest książka niemal wyłącznie o uczuciach. Gdyby ojciec nie był dla mnie tak ważną osobą, nie pisałbym o nim. W moim przekonaniu napisałem rzecz bardzo osobistą, przynajmniej jak na mnie – nie należę do osób, które chętnie upubliczniają swoje życie prywatne. Poza tym nie zamierzałem pisać scenariusza amerykańskiego filmu o życiu pisarza, gdzie słowa „kocham cię” padają w co drugiej scenie.

A mówił pan ojcu o swoich uczuciach do niego? Zdarzało się panu, jak w amerykańskim filmie, powiedzieć: kocham cię tato, pamiętaj o tym. I usłyszeć coś podobnego. W końcu studiował pan w Stanach.

Polityka 39.2009 (2724) z dnia 26.09.2009; Kultura; s. 72
Oryginalny tytuł tekstu: "Ojciec był dużym dzieckiem"
Reklama