W 1980 r. „American Psychologist” wydrukował artykuł Roberta Zajonca pod prowokacyjnym tytułem „Uczucia a myślenie: Nie trzeba się domyślać, by wiedzieć, co się woli” („Feeling and thinking: Preferences need no inferences”). Tekst wywołał burzę w środowisku psychologów i ożywił na nowo dyskusję, czy pierwotne są emocje, czy poznanie? Czy i kiedy jesteśmy w swych sądach zależni jedynie od procesów poznawczych (czyli w domyśle racjonalni), a na ile nasze sądy poprzedzane są nieświadomym działaniem procesów afektywnych (uczuciowych, emocjonalnych)?
W swoim artykule Zajonc dowodził, że emocje mogą wpływać na procesy poznawcze i – co więcej – na nasze sądy (opinie, mniemania, poglądy). Ponieważ wyniki przeprowadzonych przez autora badań okazały się dla nauki psychologii emocji rewolucyjne, choć jeden z eksperymentów warto omówić dokładniej.
W badaniu wzięło udział 36 osób podzielonych losowo na dwie grupy: eksperymentalną i kontrolną. Obie grupy poinformowano, że zostanie im przedstawiony zestaw 45 ideogramów (znaków chińskiego alfabetu); zadaniem każdej z osób będzie ocena na pięciostopniowej skali, czy oglądany ideogram jej się podoba, czy nie. W grupie eksperymentalnej pokaz poprzedzano prezentacją fotografii twarzy uśmiechającej się lub wyrażającej gniew. Fotografia pojawiała się na ekranie jedynie przez 4 milisekundy (ms) – w tzw. warunkach suboptymalnych (gdy bodziec nie może być zarejestrowany świadomie przez osobę badaną). Następnie wyświetlano przez 2 tys. ms (2 sekundy) ideogramy w warunkach optymalnych (gdy osoba badana świadomie rejestruje bodźce). Grupa kontrolna miała natomiast inne czasy ekspozycji: twarze (bodźce poprzedzające) wyświetlane były przez 1 tys.