Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Pawie i jaszczurki

Polski patriotyzm w oczach Polaków

Wg dr. Bilewicza kibice bazują na ekstremalnej wersji tych wartości, które każdemu młodemu Polakowi wpaja szkoła – a  są to raczej wartości narodowo-patriotyczne niż krytyczno-patriotyczne. Wg dr. Bilewicza kibice bazują na ekstremalnej wersji tych wartości, które każdemu młodemu Polakowi wpaja szkoła – a są to raczej wartości narodowo-patriotyczne niż krytyczno-patriotyczne. Cha già José / Flickr CC by SA
Rozmowa z dr. Michałem Bilewiczem o tym, jak Polakowi jest z tym, że jest Polakiem.
Dr Michał Bilewicz: Psychologia definiuje patriotyzm jako jako pozytywny stosunek do własnego narodu. A  nacjonalizm to dodatkowo negatywne ustosunkowanie do innych narodów.LESZEK KOTARBA/EAST NEWS Dr Michał Bilewicz: Psychologia definiuje patriotyzm jako jako pozytywny stosunek do własnego narodu. A nacjonalizm to dodatkowo negatywne ustosunkowanie do innych narodów.
Dr Michał Bilewicz – psycholog społeczny, kierownik Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW oraz wykładowca na Wydziale Psychologii UW.Tomasz Gzell/PAP Dr Michał Bilewicz – psycholog społeczny, kierownik Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW oraz wykładowca na Wydziale Psychologii UW.

Joanna Cieśla: – Polacy z zaciekawieniem i życzliwością przyjmują krytykę polskości. Tak wynika z badań, które przeprowadził pan wraz z prof. Mirosławem Koftą. Wydawać by się mogło, że jest wręcz odwrotnie.
Michał Bilewicz: – Wynik badań jest rzeczywiście zaskakujący. Na ogół krytyka narodu wywołuje u  jego członków poczucie zagrożenia; ludzie starają się ją przemilczeć albo odsądzają krytyków od czci i wiary, nabierają uprzedzeń. A w Polakach jest rodzaj rozdwojenia. Jesteśmy gotowi umrzeć za swój naród, ale jeśli ktoś spyta, jacy są Polacy, odpowiemy: złodzieje, lenie. Jednocześnie powszechna i  silna jest w  nas identyfikacja z  polskością. Bardziej czujemy się Polakami niż na przykład Europejczykami czy warszawiakami, ale, co ciekawe, także bardziej Polakami niż po prostu ludźmi. Tak to odczuwamy – niezależnie od tego, jakie mamy wykształcenie, ile mamy lat, gdzie mieszkamy.

Moim zdaniem, jesteśmy też nadwrażliwi. Wystarczy przypomnieć sobie, co się działo, gdy minister Radosław Sikorski powiedział, że potrzebujemy silnych Niemiec. Albo gdy kolejną książkę wydał Jan Tomasz Gross.
Niektórzy podnieśli larum. Ale inni po wystąpieniu ministra Sikorskiego gratulowali mu odwagi. Grossowi też wielu Polaków jest wdzięcznych za to, że pokazał opinii publicznej część historii, której istnienie podejrzewali, ale nie mieli dowodów.

Ten samokrytycyzm to nasz rys charakterystyczny, od dawna jaskrawo widoczny w naszej kulturze.

W twórczości Henryka Sienkiewicza czy Marii Konopnickiej raczej się go nie doszukamy.
Dobrze, u nich nie. Ale już większa część twórczości Stefana Żeromskiego jest krytyczną próbą pokazania polskości. Gorzki posmak zostawia „Wesele” Wyspiańskiego. W poezji Słonimskiego, w jego marzeniu „o Polsce słabej”, widać jeszcze coś więcej – patriotyzm krytyczny. Dziś mamy wręcz superkrytyczny wizerunek polskości w takich filmach jak „Wesele”, „Dom zły” czy w jakimś stopniu „Róża” Wojciecha Smarzowskiego. Gdybyśmy nie chcieli oglądać negatywnego obrazu naszego społeczeństwa, te filmy nie zrobiłyby w Polsce takiej furory.

W Ameryce też karierę zrobiły zgryźliwe dokumenty Michaela Moore’a.
Ale one nie portretują całego społeczeństwa i  nie podważają fundamentalnych świętości. U  Smarzowskiego „Rotę” Marii Konopnickiej odśpiewuje po pijanemu banda oszustów i hipokrytów.

No to skąd ten polski samokrytycyzm się wziął?
Ze zbiorowych doświadczeń Polaków. Cały XIX w., kiedy w  Europie wykuwały się państwa narodowe, byliśmy pod zaborami; później – krótki okres niepodległości i znów okupacja hitlerowska, wreszcie – PRL. Trudno w takich warunkach zbudować pozytywny wizerunek własnej grupy jako silnej i sprawczej.

Ale przyzna pan, jest wielu Polaków, którzy na tych właśnie doświadczeniach zbudowali całkowicie bezkrytyczny wizerunek Polski i Polaków.
Bardzo pozytywny wizerunek Polaków dominuje u  osób o  najniższych dochodach. Niemiecki psycholog Immo Fritsche w  wielu eksperymentach pokazał, że ludzie, którzy tracą kontrolę nad własnym losem, dążą do przynależności do sprawczych i potężnych grup. Zatem im gorzej mi się wiedzie, tym bardziej idealizuję moją grupę.

Dlaczego oni bardziej rzucają się w oczy niż ci samokrytyczni?
Bo są bardziej aktywni. Dobrze to wyjaśnia pojęcie narcyzmu kolektywnego ukute przez Agnieszkę Golec de Zavala i Aleksandrę Cichocką. Chodzi o szczególny sposób rozumienia swojej przynależności do grupy, podszyty obsesją własnego wizerunku. Nieważne, czy nasz naród jest moralny, byleby inni nas za taki uważali. Nie ustaniemy, dopóki świat nie uzna naszych zasług i  naszej wielkości. To wyczulenie na zwrot „polskie obozy koncentracyjne”, które w pewnym momencie było dość rozpowszechnione, też jest zbudowane na tej identyfikacji.

Takie bzdury to akurat trzeba prostować.
Oczywiście, ale najczęściej te błędy popełniają niedouczeni dziennikarze, a stwarza się atmosferę, jakby ktoś świadomie działał na naszą szkodę. Po 11 listopada ktoś złożył doniesienie do prokuratury na Tymona Tymańskiego, bo na Kolorowej Niepodległej zaśpiewał swoją przezabawną piosenkę o  przewrotnym tytule „Dymać orła białego”. Często takie rzeczy robią właśnie osoby, którym słabo się wiedzie i mają poczucie zagrożenia. I uruchamia się u nich mechanizm kozła ofiarnego.

Czyli?
Kiedy ktoś traci pracę w  wyniku jakiegoś abstrakcyjnego kryzysu, trudno to zrozumieć, potrzeba prostego wyjaśnienia. Najlepiej znaleźć małą, relatywnie prostą do zaatakowania grupę, która jest temu winna. W sposób najbardziej skuteczny przeprowadzono to w Niemczech weimarskich. Ale zawsze takie odczucia prowadzą do negatywnych uprzedzeń wobec obcych, zwłaszcza takich jak Żydzi albo – w Ameryce – Arabowie. Chodzi o grupy, które uważa się za spiskujące, działające w ukryciu. To niepokojące, bo w najbliższych kryzysowych latach osób z poczuciem zagrożenia będzie coraz więcej.

Polak do Polaka też może być uprzedzony?
Uprzedzenia klasowe, podziały na zamożnych i  biednych, są równie ważne jak etniczne w  procesie dehumanizacji, czyli spostrzegania innych jako mniej ludzkich niż my.

Co ze wzajemnymi uprzedzeniami kibiców rywalizujących drużyn piłkarskich?
To okazuje się bardzo ciekawe – prof. Kofta, który przyjrzał się grupom kibolskim, zauważył w nich dziwny proces odwróconej dehumanizacji. To jedyny opisany przypadek na świecie, w którym ludzie spostrzegają własną grupę jako mniej ludzką niż grupę obcą. Jesteśmy twardzielami jak zwierzęta – te metafory zwierzęce pojawiają się w  estetyce kibicowskiej. Może tak się dzieje w  warunkach zaognionego konfliktu; melancholia czy nostalgia przeszkadzają w sprawnej walce.

Kibice utrzymują, że potrafią działać zjednoczeni w imię wyższych uczuć – na przykład miłości ojczyzny.
Faktycznie, pewien rodzaj patriotyzmu albo raczej plemiennej identyfikacji wydaje się więzią spajającą tę grupę. Ale jest jeszcze coś godnego uwagi. Większość członków grup kibicowskich pochodzi z  niedużych miast bądź blokowisk na obrzeżach wielkich aglomeracji, gdzie jest mnóstwo samotnych mężczyzn, bo dziewczęta wyjechały na studia albo do pracy w  dużym mieście. W społecznościach, w których brakuje kobiet, staje się normą, iż swoje interesy wyraża się w sposób agresywny. Badania pokazują, że dzieje się tak u ludzi, ale też u fok, jaszczurek i wielu innych gatunków.

Czy rozumienie polskości przez kibiców jest bliższe prawicowemu myśleniu?
Kibice bazują na ekstremalnej wersji tych wartości, które każdemu młodemu Polakowi wpaja szkoła – a  są to raczej wartości narodowo-patriotyczne niż krytyczno-patriotyczne. Popracujmy więc nad nauczaniem historii czy polskiego – dajmy więcej Słonimskiego, a  mniej Sienkiewicza; więcej Narutowicza, a  mniej Chrobrego.

W życiu politycznym co pewien czas wraca szafowanie zarzutem „on nie jest prawdziwym Polakiem”.
Psychologia nazywa to mechanizmem czarnej owcy: najbardziej zagrażający nie jest członek grupy obcej, tylko ten członek grupy własnej, który ma inne poglądy niż nasze. Takie osoby staramy się za wszelką cenę wykluczyć z grupy i ukarać.

No to mamy wyjaśnienie, dlaczego Polakom samokrytycznym i narcystycznym tak trudno się porozumieć.
I dlaczego pochodzący z  patriotycznej rodziny Jan Tomasz Gross, syn łączniczki Armii Krajowej, to dla wielu ktoś tak przerażający.

Jak właściwie psychologia definiuje dziś patriotyzm?
Jako pozytywny stosunek do własnego narodu. A  nacjonalizm to dodatkowo negatywne ustosunkowanie do innych narodów. Psychologia rozróżnia też konstruktywny i  ślepy patriotyzm. Urodzony we Włocławku wybitny brytyjski psycholog Henri Tajfel prowadził w latach 60. eksperymenty, w których ludzie mieli rozdzielać pieniądze między grupą własną i obcą. Patriota przydzieli najwięcej grupie własnej, niezależnie od tego, ile mają inni. Ale niektórym nie zależy, żeby ich grupa miała jak najwięcej, tylko żeby miała więcej niż inni. Chętniej więc zabiorą obu grupom (obcej – dużo, własnej – mało), niż przydzielą każdej po trosze.

Są też środowiska, dla których manifestowanie patriotyzmu stało się podejrzane, jakby była w nie wpisana konfrontacja z innymi narodami.
Podobnie kiedyś psychologowie myśleli o silnej identyfikacji narodowej – upatrując w niej przyczyn nienawiści wobec obcych. Rzeczywiście, trudno dobrze czuć się jako Polak bez jakiegoś punktu odniesienia. Niemiecka badaczka Amelie Mummendey pokazuje jednak, że punktem odniesienia niekoniecznie muszą być obcy. Bo można podnieść sobie samoocenę przez porównanie sytuacji swojej grupy do jej sytuacji z  przeszłości.

Jan Paweł II nigdy nie mówił: patrzcie, zawsze jesteśmy gnębieni przez Niemców, ani: jesteśmy moralnym narodem, a inne narody są niemoralne. Mówił: patrzcie, jak ciężkie były losy Polaków i jak potrafiliśmy z tego wyjść. Teraz tego bardzo brakuje. W niedawnych badaniach, które wkrótce ukażą się na łamach „Journal of Personality”, udało się nam oddzielić złą, narcystyczną identyfikację od zdrowej identyfikacji narodowej. Ta druga otwiera Polaków na innych, uodparnia na uprzedzenia, ułatwia pojednanie.

Jak tę zdrową identyfikację można w ludziach budować?
Większość mediów nie będzie chętna do pokazywania cywilizacyjnego awansu Polski, bo taka jest natura mediów, że skupiają się na problemach. Ale można to robić z dziećmi w szkołach. Druga sprawa to skłaniać ludzi do zdrowej – choć oczywiście krytycznej – identyfikacji z całym narodem, niezależnie od orientacji seksualnej, pochodzenia etnicznego czy zamożności różnych ludzi. Na przykład przez próby przyjmowania cudzej perspektywy. Amerykanie Gordon Moscowitz i Adam Galinsky pokazali, że jeśli skłonimy kogoś, by napisał w pierwszej osobie historię jednego dnia z  życia skinheada albo starszej osoby, to jego stosunek do tych osób diametralnie się zmienia.

Nie wiem, czy chciałabym diametralnie zmieniać stosunek do skinheadów.
Nie chodzi o to, żeby pochwalać ich postępowanie, ale o to, żeby widzieć w nich ludzi, zastanowić się, co może powodować ich działania. A szukanie odpowiedzi na podobne pytania, dotyczące gejów, zakonników, buddystów, blokersów czy kiboli, to budowanie wspólnoty, w której jest miejsce dla bardzo różnych osób.

rozmawiała Joanna Cieśla

Dr Michał Bilewicz – psycholog społeczny, kierownik Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW oraz wykładowca na Wydziale Psychologii UW. W latach 2005–06 stypendysta Fulbrighta. Stypendysta POLITYKI w naszym programie dla młodych naukowców (2004 r.). Badacz uprzedzeń, dehumanizacji i  stosunków międzygrupowych. Wspólnie z  Mirosławem Koftą zredagował dotyczącą tych zagadnień książkę „Wobec obcych”, która ostatnio ukazała się nakładem PWN.

Polityka 07.2012 (2846) z dnia 15.02.2012; Coś z życia; s. 88
Oryginalny tytuł tekstu: "Pawie i jaszczurki"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną