Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Swojska TV

Swojska TV. Nowe polskie stacje telewizyjne zawalczą o widzów

Gwiazdy flagowego programu informacyjnego Nowej TV „24 godziny”: Beata Tadla, Jarosław Kulczycki i Joanna Dunikowska. Gwiazdy flagowego programu informacyjnego Nowej TV „24 godziny”: Beata Tadla, Jarosław Kulczycki i Joanna Dunikowska. Michał Dyjuk / Forum
Za nowej władzy publiczne media zostały wzięte pod but, komercyjne – są straszone repolonizacją. Dlatego nowo powstające telewizje od polityki będą raczej stronić. Mają być „bliżej ludzi”.

Artykuł w wersji audio

Zaczynają życie od nowa. Niszowa stacja, mniejsze zarobki, docierający się zespół. Znani i utytułowani, do niedawna gwiazdy publicznych mediów, dziś poza nowym głównym nurtem, próbują się odnaleźć w debiutujących właśnie kanałach telewizyjnych. I przeczekać „dobrą zmianę”. Ich miejsca zajęły osoby, które w normalnych warunkach nie znalazłyby zatrudnienia w żadnej prestiżowej redakcji: politycznie usłużne, dziennikarsko niezdolne. Paradoks dobrze wpisujący się w politykę obecnej ekipy rządzącej.

Wieloletnie doświadczenie, wiedza, obycie z kamerą, a przede wszystkim przywiązanie widzów przegrały z partyjną logiką i swoistym długiem wdzięczności, jaki PiS zaciągnął w prawicowych mediach. I tak po fali spektakularnych zwolnień w TVP zadomowili się nowicjusze z TV Republiki i Telewizji Trwam (obie stacje otwarcie wspierały PiS w kampaniach wyborczych) oraz publicyści prawicowej prasy. Jest siermiężnie („W tyle wizji”, „Studio Yayo”), ale słusznie („Wiadomości”). A niezrażony niczym prezes Kurski najwyraźniej chce swój patent eksportować i fantazjuje o stworzeniu telewizji wyszehradzkiej (lub inter mare).

Jednak na pisowskiej demolce w TVP skorzystali nie tylko rządzący, ale także grupy medialne, które szykowały się do wejścia na rynek telewizyjny, gdzie wciąż pieniądze z reklam są największe. PiS ułatwił im pozyskanie popularnych prezenterów, których nie przejęły telewizje komercyjne. A znane nazwisko w ramówce to dobry kapitał na start, bo dzięki niemu łatwiej przyciągnąć widza.

Na przełomie października i listopada wystartowały dwa nowe kanały nadające na ósmym multipleksie naziemnym: Zoom TV oraz Nowa TV. Lada dzień ruszą dwa kolejne: telewizja WP oraz Metro TV. Wraz z nimi na ekrany powracają m.in. Maciej Orłoś, Beata Tadla, Tomasz Sekielski, Marek Czyż, Jarosław Kulczycki, Kamila Biedrzycka-Osica, Małgorzata Serafin. A w ramówkach znaleźć można programy Piotra Najsztuba, Dominiki Wielowieyskiej czy Jarosława Kuźniara.

Zabrakło natomiast w nich miejsca dla Tomasza Lisa, którego autorskie rozmowy „na żywo” przez lata były hitem TVP. Wygląda na to, że nowe telewizje wolą się nie narażać pisowskiej władzy, bo ta angaż Lisa zapewne uznałaby za prowokację i zaczęła uważnie śledzić nie tylko telewizyjne biznesy nadawców. Znamienne są słowa Bogusława Kisielewskiego, prezesa Kino Polska TV, udziałowca spółki Cable Television Networks&Partners, do której należy Zoom TV: „[Lis – red.] Jest bardzo mocno wpisany w politykę, a my nie wikłamy się w polityczne spory”. Co ciekawe, partnerem programowym Zoom TV jest Grupa Onet – 75 proc. udziałów w portalu należy do koncernu Axel Springer, wydawcy „Newsweeka”, któremu szefuje Lis. To w Onecie jest teraz nadawany program „Tomasz Lis”. I wygląda na to, że na razie tam pozostanie.

Wabik

Zoom TV zdecydował się jednak na emisję autorskiej audycji Jarosława Kuźniara. Regularnie hejtowany przez prawicę prezenter, który w ubiegłym roku – ku uciesze pisowskich akolitów – został wytransferowany z TVN24 do telewizji śniadaniowej, kilka miesięcy temu rozstał się z TVN. Chciał wrócić do korzeni, do dziennikarstwa informacyjnego, najwyraźniej marnował się w rozmowach o przyrządzaniu pasztetów i dobieraniu ciążowych sukienek. Przeszedł do Onetu, dla którego tworzy poranny program na żywo – jego częścią są rozmowy ze znanymi ludźmi prowadzone w „mobilnym studiu samochodowym” (od Anny Dereszowskiej po Ryszarda Petru). Przejażdżki można oglądać wieczorem w Zoom TV („Obywatel Kuźniar”).

– Teraz to telewizja przyszła do internetu i zamówiła w nim programy. Przedtem było odwrotnie: telewizja coś produkowała, a sieć z poczuciem wtórności to pokazywała. Zmiany są gigantyczne, podział na nowe media i tradycyjne jest trochę sztuczny, one coraz bardziej ze sobą się łączą – mówi Kuźniar. I zauważa: – Telewizję wybieramy teraz nie tylko dla jej marki. Spójrzmy na CNN – tyle samo co znana nazwa ważą tam nazwiska: Christiane Amanpour, Wolf Blitzer czy Anderson Cooper. Ja również wybieram kanały dla konkretnych osób. To się bardzo personalizuje, bo za człowiekiem stoi jakaś emocja.

Nazwisko Kuźniara na pewno jest wabikiem na widza. Oprócz niego na antenie Zoom TV można zobaczyć Bartosza Węglarczyka („Subiektywny”), Piotra Najsztuba („Miło/ść”) czy Tomasz Jachimka („Świat według Jachimka”). Jednak flagową pozycją ramówki ma być przygotowywany przez partnerskie telewizje lokalne (TV TOYA i WTK) program interwencyjny „Bliżej! Magazyn reporterów”.

„W naszej ofercie pojawią się programy blisko człowieka, pokazujące historie ludzkie, życie lokalnych społeczności i piękne miejsca” – zapowiadała w chwili debiutu Zoom TV prezes spółki CTN&P Ewa Michalska. Target – według nadawcy – mają stanowić przede wszystkim kobiety (20–49 lat), ze średnim wykształceniem, pochodzące z małych miejscowości i wsi. „Stawiamy na swojskość, tradycję i rodzinę. Nie będziemy polityczni i warszawocentryczni” – podkreślała Michalska. Stąd na antenie można zobaczyć takie tasiemcowe hity, jak „Szeptunka”, „Wiedźmy”, „Kocha, lubi, prześladuje”, „Moje opętane dziecko” czy „Mania chomikowania”. Oprócz tego telewizja – podobnie jak TVP1 – w każdą niedzielę transmituje mszę świętą.

Ryby

Dwa tygodnie po Zoom TV zadebiutowała Nowa TV. Tu również ma być bardziej swojsko, „bliżej ludzi i ich spraw”, a „dalej od polityki”. Dlatego wieczorny serwis informacyjny (flagowe „24 godziny online.pl”) zauważalnie różni się agendą od „Faktów”, „Wydarzeń” czy rządowych „Wiadomości”. Informacje polityczne skrócone są do minimum, przeważają sprawy społeczne i wiadomości lokalne.

– To celowy zabieg. Oczywiście odznaczamy wydarzenia polityczne, ale jeżeli robimy to szerzej, to tylko w takiej odsłonie, w której możemy poinformować widza, co dla niego konkretnie to oznacza. Spory i to, co który polityk powiedział, nas nie interesują – tłumaczy Beata Tadla, jedna z prowadzących „24 godziny”.

Choć to właśnie w tym serwisie można zobaczyć byłych prezenterów TVP – oprócz Tadli Joannę Dunikowską, Marka Czyża i Jarosława Kulczyckiego – nie równoważy on nachalnej propagandy wylewającej się z nadawanych godzinę później „Wiadomości”. Nowa TV uderza w TVP1 w bardziej wyrafinowany sposób – o 19.30 emitowane są nowe odcinki legendarnej „Mody na sukces”, z której po ponad 20 latach zrezygnowała telewizyjna Jedynka.

Polityka pojawia się na antenie po serwisie informacyjnym (rozmowy o bieżących wydarzeniach „Tu i teraz”) oraz w programach publicystycznych Tomasza Sekielskiego („Teraz ja!”), Marka Czyża („Proste pytanie”) i Sławomira Jastrzębowskiego („Ale o co chodzi?”). Ten ostatni ma swój magazyn nie bez przyczyny – należy do stajni Zbigniewa Benbenka, prezesa Grupy ZPR Media, nadawcy Nowej TV i jednocześnie wydawcy „Super Expressu”, któremu szefuje Jastrzębowski. Benbenek w rozmowie z Wirtualnymi Mediami podkreślał, że telewizja ma pośrednio wzmocnić wszystkie media wchodzące w skład jego imperium. Do spółki należą m.in. kanały Polo TV, 8 TV, Fokus TV, rozgłośnie VOX FM, Radio Eska, Radio WAWA, a także czasopisma typu „M jak mama”, „M jak mieszkanie”, „Murator” i liczne portale internetowe. Nowa TV, podobnie jak Zoom TV, zamierza celować w mieszkańców mniejszych miast – choć nieco starszych (35–50 lat). Do ramówki oprócz seriali trafiły także kabarety i docu script „Redakcja. Dział śledczy”.

– Nie czuję, że jestem w jakiejś przechowalni. Przeciwnie: jestem w telewizji, która ma szansę się rozwinąć – podkreśla Tadla. – Rynek medialny w Polsce był do tej pory bardzo ciasny. Mimo to było jednak oczekiwanie, że te 200 osób, które nagle zniknęły z mediów publicznych, następnego dnia pojawi się u jakiegoś innego poważnego gracza. A jeżeli nie, to będzie oznaczać, że to ludzie mniej zdolni, mniej wartościowi. Ale naprawdę istnieje życie poza tym głównym nurtem i grubymi medialnymi rybami! Każdy kiedyś od czegoś zaczynał. Wiem, że jak ktoś ma 25 lat doświadczenia pracy w mediach, jak ja, i nagle znajduje się poza głównym obiegiem, to ktoś inny może sobie myśleć, że to jest jakaś utrata prestiżu. Ale my wcale tak o tym nie myślimy! Mamy spokój, bo nikt nam niczego nie próbuje narzucać, nikt niczego nie oczekuje, możemy tylko chcieć dać się polubić. I na to czekamy – mówi.

Medioznawca prof. Wiesław Godzic tłumaczy: – Mamy nowy model uczestniczenia w torcie reklamowym. Jakieś 5–6 lat temu mniej więcej trzy czwarte tego koła „oglądania telewizji” zajmowała „wielka czwórka”: TVP1, TVP2, Polsat i TVN. W tej chwili te telewizje zajmują mniej niż połowę, co oznacza, że telewidz stopniowo odrzuca wielkie stacje i znajduje sobie nisze – a to z powodu jakiejś ciekawej prezenterki, a to z powodu jakiegoś interesującego programu. Ten kierunek jest nieuchronny. Jeśli więc te nowe telewizje, tak jak zamierzają, uzyskają 1–2 proc. oglądalności, to i tak będzie sukces. Jak zauważa profesor, „wielka czwórka” jest świadoma tego, że proces odchodzenia od niej widzów będzie się pogłębiał, dlatego też tworzy sobie mniejsze stacje.

Sieć

Na seriale i tzw. infotainment (informacje rozrywkowe) stawia również Wirtualna Polska, której kanał WP startuje w tym tygodniu. I tu wśród załogi sporo nazwisk do niedawna kojarzonych z TVP. Gospodarzem jednej z odsłon głównego pasma „#dziejesięnażywo” będzie legenda „Teleexpressu” Maciej Orłoś. Prezenter odszedł z TVP z końcem wakacji, po 25 latach pracy. To przyzwyczajenie widza do popołudniówki z Orłosiem chce teraz wykorzystać WP – jego program będzie startował codziennie 10 minut przed „Teleexpressem”. Wieczorną odsłonę magazynu (o 18.45) poprowadzi natomiast zwolniony z TVP Info Igor Sokołowski. I tu formuła serwisu ma być lżejsza niż konkurencyjnych programów.

Z kolei przedpołudniową publicystyczną część pasma „#dziejesięnażywo” poprowadzą Kamila Biedrzycka-Osica i Małgorzata Serafin, również byłe dziennikarki publicznej telewizji. Pierwsza odeszła po tym, jak nowe władze telewizji odsunęły ją od prowadzenia programu „Gość Poranka” w TVP Info, a jej miejsce zajął Adrian Klarenbach, stronniczy i nieobiektywny. Z kolei Serafin została zwolniona z TVP Info, gdy odmówiła wyemitowania materiałów przygotowanych przez zespół „Wiadomości” – m.in. o tym, jak za rządów PO źle traktowano protestujących. W WP pracę znaleźli też Krzysztof Nakonieczny (do niedawna w „Teleexpressie”) oraz Marcin Antosiewicz, były korespondent TVP w Berlinie, którego zastąpiono Cezarym Gmyzem (tym od trotylu na wraku tupolewa).

Tu także polityka będzie bardziej uzupełnieniem oferty niż dominantą. „Chcemy podkreślać, że jesteśmy raczej rozrywkowi” – mówił Wojciech Pawlak, prezes telewizji WP w rozmowie z Wirtualnymi Mediami. W WP ma być neutralnie światopoglądowo, bez „silnej grawitacji publicystycznej”, jaką według Pawlaka ma konkurencyjny Onet. Będą więc seriale i miniseriale, pojawią się także program o show-biznesie i reality show. Natomiast w sylwestra WP pokaże wrocławską imprezę, z której współorganizacji i transmisji po ponad 10 latach zrezygnowała TVP2.

Kanał WP ma być mocno zintegrowany z portalem, bo chodzi o to, aby przyciągnąć nie tylko widza, ale także internautę. – Niby to ma być ściśle połączone: internet z telewizją, telewizja z internetem, ale wszystko będzie raczej nakierowane na telewizję – mówi jeden z dziennikarzy portalu. Jego zdaniem Wirtualna Polska zaczyna odchodzić od tego, w czym była najlepsza. – Przeszczepia się to, co jest w telewizji, polega na starych gwiazdach, a na takim kopiuj-wklej siłą rzeczy musi ucierpieć dotychczasowy główny produkt – uważa. – Chodzi głównie o kasę z reklam, bo w telewizji jest jej więcej niż w internecie. Przy okazji pompuje się też wielką bańkę: Wirtualna agreguje różne serwisy, m.in. Wakacje.pl, Easygo.pl, Money.pl, teraz inwestuje w telewizję, jej wartość wzrasta – dodaje.

Połów

Opiniotwórczego przytupu nie ma też co się spodziewać po ruszającym tego samego dnia co WP (2 grudnia) kanale Metro, którego nadawcą jest Green Content, spółka Agory. W ramówce pojawi się co prawda program dziennikarki „Gazety Wyborczej” Dominiki Wielowieyskiej „Crash test” – zbliżony formułą do „Obywatela Kuźniara” – ale będzie to wyjątek od lifestylowej reguły. W Metrze również ma być lekko i przyjemnie. Filmowo, serialowo i muzycznie. Bez serwisu informacyjnego, za to z ciekawymi dokumentami, audycjami współtworzonymi przez rozgłośnie Agory i telewizyjnymi spulchniaczami typu „Czy 18 dzieci to już tłum?” oraz „Szmal za szmelc”. Notująca straty Agora tnie koszty swojego sztandarowego produktu („GW” zwalnia właśnie ponad 130 osób) i inwestuje w telewizyjny biznes, bo ten jest mało zależny od ogłoszeń instytucji rządowych i spółek Skarbu Państwa.

Prof. Godzic uważa, że „należy uwierzyć w mądrość telewidza”, w to, że będzie wiedział, co wybrać, umiał odróżnić marne treści od tych jakościowych. Problem widzi gdzie indziej, w zapowiadanej przez PiS „repolonizacji mediów”: – Nadal nie wiemy, co konkretnie władza zamierza. Ale już pojawiają głosy, że np. TVN może nie dostać koncesji. Jeśli rządzący pójdą w zaparte, to możemy mieć tylko telewizję publiczną i takie malutkie stacje, które tej władzy nie będą zagrażały.

Na razie jednak mamy dość bogatą ofertę telewizyjną i ponad 200 kanałów w języku polskim. Mimo to punktowanie rządzących, patrzenie im na ręce i przypominanie o standardach demokratycznego państwa pozostaje w gestii dwóch dużych komercyjnych stacji – choć i tu widać niekiedy sztuczne łagodzenie stanowisk i unikanie konfrontacyjnych opinii. Nowe telewizje są przede wszystkim projektami biznesowymi – mają pomóc zintegrować wciąż mniej dochodowe przedsięwzięcia internetowe z tradycyjnymi środkami masowego przekazu i pozwolić zarobić grupom medialnym. Misja i odtrutka na „telewizję narodową” to – przynajmniej na razie – nie ten adres. Dominuje zasada „tisze jedziesz, dalsze budiesz”. Nadawcy nie różnią się tu zbytnio od reszty polskiego biznesu, słabego i asekuranckiego. Zresztą, są od niego mocno zależni.

Polityka 49.2016 (3088) z dnia 29.11.2016; Polityka; s. 23
Oryginalny tytuł tekstu: "Swojska TV"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną