Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

PiS chce uregulować Bug? Zamach na rzekę jest zamachem na podlaską tożsamość

Bug w okolicach Drohiczyna Bug w okolicach Drohiczyna MSZ / Flickr CC by 2.0
Piszę jako wychowana nad Bugiem Podlasianka. Kiedy czytam, że rząd PiS spróbuje podnieść rękę na Bug, to chce mi się krzyczeć i płakać.

O tym, że rząd PiS potrafi głównie niszczyć, wiemy nie od dziś. Teraz wpadł na pomysł, że będzie regulował polskie rzeki. Na tapecie są Odra, Warta, Wisła oraz Bug. Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, rząd zamierza włączyć rzeki do europejskiego transportu śródlądowego. Powód? Transport rzeczny jest bardziej ekologiczny i dlatego warto (zdaniem rządu PiS) uregulować polskie rzeki, przekopać ich koryta i ustawić na nich kaskady. Jednym słowem – warto je zniszczyć.

Piszę jako wychowana nad Bugiem Podlasianka. Kiedy czytam, że rząd PiS spróbuje podnieść rękę na Bug, to chce mi się krzyczeć i płakać. Jeżeli ta rzeka zostanie zniszczona, to Podlasie przestanie istnieć.

Bug jest ostatnią w Europie tak dużą i w pełni dziką rzeką. Nigdy nieregulowane koryto rzeki stanowi jedyny w swoim rodzaju ekosystem dla rzadkich i zagrożonych gatunków roślin czy zwierząt. Ale dla Podlasian ta rzeka oznacza o wiele, wiele więcej.

Regulacja koryta Bugu a sprawa podlaska

Mój dziadek urodził się i wychował w Niemirowie nad Bugiem. W niewielkim drewnianym domku moich pradziadków – bez łazienki i centralnego ogrzewania – spędzałam wakacje i większość weekendów między kwietniem a wrześniem. Chodziłam z dziadkiem do studni, żeby przynieść wodę do gotowania i mycia się (choć babcia twierdziła, że „to raczej mazanie, a nie mycie”). Karmiłam jabłkami i chlebem konia sąsiadów, zbierałam porzeczki, maliny i lubczyk, ale przede wszystkim chodziłam nad Bug. Wtedy o tym, że w rzece nie wolno się kąpać, nikt specjalnie głośno nie wspominał. Dzieci całe dnie moczyły się w wodzie, zbierały muszelki po rzecznych omułkach, zrywały pałki wodne i lepiły babki z piasku.

Całe życie wioski toczyło się nad rzeką. Dziką, zdradliwą i niebezpieczną, ale naszą własną, wyjątkową i piękną. I choć wiele się zmieniło, wioski wymarły, kamienne drogi zostały wyasfaltowane, a drewniane domki zmieniły się na te z sidingu, to rzeka wciąż jest czymś, co nas, Podlasiaków, łączy.

To wycieczki i spacery nad rzeką nauczyły mnie, że nie jestem jedynie Polką, ale jestem też „stąd”. Wyjątkowość Bugu, jego dzikość, zalane łąki, po których brodzą czaple, niedostępne starorzecza z długimi nitkami skrzeku w podmokłych zaroślach, skarpy, w których zimorodki mają swoje norki, powalone przez bobry drzewa butwiejące w wodzie, to wszystko zostanie zniszczone w momencie, w którym rzeka zostanie uregulowana. To, co tak ważne dla tożsamości mieszkańców tego rejonu, bezpowrotnie odejdzie w niepamięć. Nie bez powodu za każdym razem, kiedy brat mojego dziadka wracał nad Bug ze Śląska, gdzie mieszka na co dzień, mówił, że „dopiero tu może oddychać” (choć dziś można to zdanie rozumieć zarówno metaforycznie, jak i dosłownie).

Mimo że domek moich pradziadków stoi dziś pusty, za każdym razem, kiedy jestem na Podlasiu, jadę nad Bug. Czuję zapach mułu, pałek wodnych i skorupiaków. Krajobraz Podlasia, szczególnie w pobliżu Bugu, jest dla mnie najważniejszym powodem, dla którego nigdy nie chciałam z Polski wyjechać. Jeżeli zostanie zniszczony – powód przestanie istnieć. Ale na pewno nie oddam tej rzeki bez walki. Jeżeli będzie trzeba, będę leżała plackiem na ziemi i zagradzała drogę buldożerom. A ze mną (mam nadzieję) cała reszta mieszkańców Podlasia. Bo zamach na krajobraz rzeki jest zamachem na naszą tożsamość. I mam nadzieję, że PiS połamie sobie na tym palce.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama