Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Muzyka

Muzyczna nerwica

Recenzja płyty: Dirty Projectors, „Dirty Projectors”

Domino / materiały prasowe
W muzyce Dirty Projectors, jednej z najmodniejszych dziś nowojorskich grup, jest coś takiego, że jej zdolnemu liderowi Davidowi Longstrethowi chciałoby się odpowiedzieć memem.

W muzyce Dirty Projectors, jednej z najmodniejszych dziś nowojorskich grup, jest coś takiego, że jej zdolnemu liderowi Davidowi Longstrethowi chciałoby się odpowiedzieć memem. Byłby to słynny fragment filmu „Poszukiwacze zaginionej Arki”, w którym arabski superwojownik zaczyna przed Indianą Jonesem wywijać mieczem, szykując się do walki, a ten, zniecierpliwiony, zabija go od niechcenia strzałem z rewolweru. W gazecie wypada myśl rozwinąć. Otóż liczba erudycyjnych zabiegów, które Longstreth, skądinąd zdolny kompozytor, tu wykonuje – tym razem nawiązując do bogactwa brzmieniowego muzyki afrykańskiej („Up In Hudson”) czy wyrafinowanego r&b Prince’a i nowych producentów elektronicznych („Work Together”) – jest odwrotnie proporcjonalna do efektu końcowego.

Dirty Projectors, Dirty Projectors, Domino

Polityka 7.2017 (3098) z dnia 14.02.2017; Afisz. Premiery; s. 75
Oryginalny tytuł tekstu: "Muzyczna nerwica"
Reklama