Między Sadybą a Wilanowem, wzdłuż ulicy Wiertniczej, można podziwiać różne oblicza polskiej architektury współczesnej. Szklane biurowce TVN, skromne domki tzw. jednorodzinne, eleganckie i pięknie zaprojektowane budynki, wille nowobogackich i architektoniczne potworki. Ten dom, w którym mieści się włoska restauracja Castello niewątpliwie należy do tej ostatniej kategorii. Ale ponieważ nie zajmujemy się krytyką architektury lecz kuchni, to o samym budynku i wystroju wnętrza będziemy milczeć.
Restauracja ma niewątpliwe zalety np. w postaci części tarasowej (nawet z lampami grzewczymi) oraz ogrodowej (gdzie mieści się plac zabaw dla dzieci pełen urządzeń do wspinania i spadania). I chyba z tego właśnie powodu w porze obiadowej sporo tu małych klientów. A ponieważ jeszcze jest zimno, to zamiast drabinek i huśtawek dzieciaki dostają papier i kredki. Jest więc rodzinnie.
W Castello (jak łatwo się domyśleć) króluje kuchnia włoska. I to naprawdę wysokich lotów. Na wstępie goście dostają gorące pieczywo i karafkę oliwy do wylania na talerzyk, by maczać bułeczkę i nabierać apetytu z każdym kęsem aromatycznej przekąski.
Z dużych przekąsek najbardziej przypadły nam do gustu owoce morza w delikatnej panierce i carpaccio z pesce spada. Zwłaszcza cieniutkie jak mgiełka plasterki ryby polane aceto balsamico i posypane odrobiną świeżego pieprzu sugerowały, że szef kuchni zna się na swojej robocie.
Na drugie zdecydowaliśmy się na risotto z owocami morza oraz krewetki i kalmary z frytury w połączeniu z lekko pikantnym sosem pomidorowym. Oba dania były wyśmienite. Risotto niemal płynne, pachnące morzem i przywodzące na myśl pobyt w Wenecji. A krewetki z kalmarami wywoływały cudowny urlop w Basilicacie.
W karcie znaleźć można także bogaty wybór makaronów i jeszcze większy pizzy. Sądząc z tego co jedli sąsiedzi pizza też jest tu warta grzechu.
Wygląda więc na to, że liczba gwiazdek przyznanych lokalowi może być jak największa. Gdy tymczasem wysyłamy dyplom tylko z trzema. A to z dwu powodów: stoliki stoją tak blisko siebie, że chcąc nie chcąc musieliśmy uczestniczyć w życiu towarzyskim (niemal intymnym) sąsiadów. Nie było to przyjemne. Powód drugi: wolna obsługa. Obiad wlókł się niepomiernie. Przerwy między wizytami kelnerów (skądinąd bardzo sympatycznych) były na tyle irytujące, że kilka stolików opróżniło się zanim przyjęto zamówienia. Podobnie był i w szatni, gdzie czekaliśmy równo dziesięć minut zanim odebrano numerek i przyniesiono kurtki.
Ogólne wrażenie: bardzo smacznie ale i bardzo irytująco.
*
Tel.22 885 75 05, www.castello.pl