Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

„Ida” antypolska? Więc i antysemicka!

Polityka

Przedziwne wieści: fundacja Reduta Dobrego Imienia wysłała do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej petycję o umieszczenie w czołówce „Idy” informacji o tym, w jakiej perspektywie historycznej należy ten film odczytywać.

Zdaniem autorów petycji film zawiera niedopowiedzenia, które mogą sugerować, że sprawcami Holokaustu byli Polacy: nie ma w nim mowy o niemieckich zbrodniarzach, a przestępstwa na Żydach dopuszcza się polski chłop motywowany prawdopodobnie żądzą zysku. Film powinien zatem zaczynać się od informacji o niemieckiej okupacji Polski i przypominać, że w tym samym czasie „tysiące Polaków oddało życie za sąsiadów i współobywateli Rzeczypospolitej – prześladowanych Żydów”. Ta informacja, pisze w petycji prezes fundacji Maciej Świrski, „wskaże widzom prawidłowy kontekst, w którym należy odczytywać fabułę filmu”.

Od razu przypomniała mi się Izraelka, którą spotkałam po pewnym wykładzie. Wspomniano w nim o premierze „Idy”, i nikt ze zgromadzonych – poza wspomnianą kobietą – nie zakwestionował wartości artystycznej filmu. Ona jedna, zniesmaczona do głębi, przekonywała: to film antysemicki, bo postacią krwawej Wandy utrwala mit żydokomuny – należałoby go zatem opatrzyć stosowną informacją!

Dziś pewnie z petycji by się ucieszyła, i jeszcze dodała do niej swoje trzy grosze.

I słusznie – bo skoro petycja w sprawie filmu ma na celu wyjaśnianie niedomówień, to niech jeszcze uwzględni adnotację, że nie każdy Żyd, któremu cudem udało się w Polsce przetrwać wojnę, wstępował do partii. I nie każdy krwawo mścił się za doznane krzywdy. I nie każdy przychodził potem, by odebrać swoją własność, grożąc śmiercią w przypadku odmowy.

Na spojrzenie na film z tej perspektywy Reduta Dobrego Imienia jednak się nie zdobyła. Uznała najwyraźniej przewagę jednej perspektywy historycznej nad innymi. Co podwójnie dziwne – bo na swojej stronie internetowej deklaruje przecież „przeciwdziałanie rasizmowi i ksenofobii, zwróconym przeciwko obywatelom Rzeczypospolitej Polskiej, bez względu na pochodzenie”. Skoro więc Pawlikowski zrobił film antypolski, to czemu nie przyznać od razu, że i antysemicki? W czym problem?

Reduta Dobrego Imienia, z angielską wersją nazwy Polish League Against Defamation (gdzieś już tę nazwę słyszałam...), wyznacza sobie szczytne cele – wśród nich m.in. „prostowanie nieprawdziwych informacji na temat historii Polski, a szczególnie przebiegu II wojny światowej, udziału w niej Polaków, stosunku Polaków do Żydów”. Na liście osiągnięć – protest przeciwko niemieckiemu serialowi „Unsere Mütter, unsere Väter”, petycja do parlamentu w sprawie uznania sformułowania „polskie obozy koncentracyjne” za „kłamstwo oświęcimskie”, interwencje w sprawie wpisów i memów w portalach społecznościowych.

Rozumiem Redutowe postulaty, rozumiem też motywacje. Moją szczególną uwagę przykuwają ukryte pod słowami emocje – te same, od których kipi dziś debata publiczna. Na stronie internetowej Reduty roi się od lęku: że nas wyśmieją, że zrozumieją na opak i będą wytykać palcami. Albo i gorzej: że wyciągną wątki, o których chcielibyśmy zapomnieć, i skupią się na naszej winie, każą przepraszać lub co gorsza – płacić, zapominając o naszym bohaterstwie i poświęceniu. I że znów świat zakpi, tak jak kpił z nas latami.

To poczucie poniżenia miało już przecież zniknąć. Miało utonąć w morzu sukcesów i międzynarodowych pochwał. Sama o nim zapomniałam, szczególnie tu, na emigracji, gdzie Polska jest dla mnie powodem do dumy, a nie do nieustannego zaciągania honorowej warty.

Coś więc zrobiono źle, gdzieś wkradł się błąd. Pozwolono, by jakaś część społeczeństwa miała powód do tych skrajnych odczuć, by z lękiem patrzyła dookoła. To kolejny silny sygnał, że coś z nami jest nie tak. Że przydałaby się jakaś zbiorowa psychoterapia.

Sama petycja Reduty jest natomiast smutnym strzałem w stopę. Nie brzmi bowiem jak próba wyjaśnienia kontekstu filmu, lecz jak rozległe tłumaczenie się przed kimś, kto nawet jeszcze nie sformułował zarzutu. A ten może nawet nie przyszedł mu do głowy.

I zostaje śmieszność, bo jak inaczej nazwać rękę wyciągniętą w geście obrony przed ciosem, który nie nadchodzi?

muranow.blog.polityka.pl

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Ustalenia „Polityki”: Działacze PiS nadal zarabiają w Pekao. I to sporo

W Pekao wciąż zarabia żona najbardziej znanego ochroniarza Jacka Sasina, ale i radni PiS. Niektórzy nawet 44 tys. zł miesięcznie, nie licząc aut służbowych i zagranicznych wyjazdów. Pracownicy mają już dość działaczy PiS i czekają na nowy zarząd.

Anna Dąbrowska
30.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną