Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Polacy, co się z wami stało?

Jak się zmienił stosunek Polaków do imigrantów?

Bassam Aouil Bassam Aouil Arkadiusz Wojtasiewicz / Agencja Gazeta
Z Bassamem Aouil, profesorem psychologii, Syryjczykiem mieszkającym w Polsce, o zaniku polskiej gościnności i narastającym nacjonalizmie.
„Kim jest ten Polak, który ma prawo tutaj żyć, a kto ma się z Polski wynosić? Co z muzułmańskimi Tatarami, Ślązakami, Kaszubami, Zabużanami, Niemcami, Żydami, Syryjczykami?”Arkadiusz Wojtasiewicz/Agencja Gazeta „Kim jest ten Polak, który ma prawo tutaj żyć, a kto ma się z Polski wynosić? Co z muzułmańskimi Tatarami, Ślązakami, Kaszubami, Zabużanami, Niemcami, Żydami, Syryjczykami?”
„Mało kto wnika w prawdziwe przyczyny konfliktu w Syrii, nie interesuje się specjalnie, kim są uchodźcy, dlaczego zostawiają swoje domy, szkoły, uczelnie, świątynie i bez niczego opuszczają rodzony kraj”.dimaberkut/PantherMedia „Mało kto wnika w prawdziwe przyczyny konfliktu w Syrii, nie interesuje się specjalnie, kim są uchodźcy, dlaczego zostawiają swoje domy, szkoły, uczelnie, świątynie i bez niczego opuszczają rodzony kraj”.

Artykuł w wersji audio

Katarzyna Zdanowicz: – Boi się pan?
Bassam Aouil: – Czego mam się bać?

Niechęci, agresji, przemocy, coraz częściej wymierzonej w cudzoziemców. Po tym jak prokuratura w Ełku postawiła Tunezyjczykowi i Algierczykowi zarzuty zabójstwa 21-letniego Daniela, nastroje raczej się nie uspokoją. Dzień po ich zatrzymaniu w Ozorkowie okrutnie pobito 44-letniego Pakistańczyka. Napastnicy najpierw zapytali go o wyznanie.
Rasistowskie hasła nasilają się głównie przez postawę polityków, którzy nie mają hamulców. Zamiast tonować nastroje, podsycają emocje. Sieją strach, straszą Arabem, utożsamiając go z islamistą i tym samym – z terrorystą. Antyislamizm i antyarabizm stał się w Polsce zjawiskiem społecznym.

Morderstwo w Ełku to paliwo do takich postaw.
Emocje są zrozumiałe, przecież ofiarą jest młody Polak. Natomiast tolerancji polityka wobec próby publicznego chuligańskiego linczu już nie potrafię pojąć. Mariusz Błaszczak, minister nadzorujący policję, nie powinien być stroną w konflikcie. Chyba że chce udowodnić, że polityka antyimigracyjna rządu jest słuszna. Napędza tym samym nienawiść do nas, ludzi, którzy przyjechali tutaj przed laty i normalnie funkcjonują w społeczeństwie.

Na stronie internetowej uczelni znalazłam pański adres domowy i numer prywatnej komórki. To nie jest standard.
Dlaczego? Oczywiście mam świadomość, że mogę stać się ofiarą, ale jeśli pani mnie pyta, czy się boję, odpowiadam: nie zgadzam się na życie pod dyktando strachu.

Jest pan wręcz bardziej otwarty, niż przewiduje norma. Z reguły urzędnicy, wykładowcy, osoby publiczne w Polsce strzegą prywatności. Nie podają takich danych.
Widać mnie inaczej wychowali. Nie mam żadnych powodów, żeby się ukrywać. Jestem też dumny ze swojego pochodzenia i nigdy go nie ukrywałem. Mieszkam w Polsce 22 lata i przez cały ten czas wychodziłem z założenia, że im więcej mówię Polakom o sobie, kim jestem, co robię, gdzie, skąd się wywodzę, jaki jest mój światopogląd – tym jestem bezpieczniejszy. Agresja wzrasta z powodów niezrozumienia, niewiedzy, nieznajomości. Choć nie chcę przez to powiedzieć, że lekceważę nastroje społeczne, niepokojące zachowania wobec cudzoziemców. Przeciwnie, bardzo się tym przejmuję.

Ma pan czym – wszyscy mamy – ponieważ według statystyk w 2015 r. policja odnotowała o 40 proc. więcej aktów przemocy wymierzonych w ludzi pochodzących spoza Polski.
Akurat ja tej statystyki nie zawyżyłem, mnie nic złego nie spotkało i wciąż mam nadzieję, że tak zostanie.

A pańscy znajomi?
Oni już tego doświadczyli. Nikt ich nie pobił, jak człowieka w Ozorkowie, studentów w Bydgoszczy, nie poniżył jak Turków goszczących w ramach Erasmusa w Toruniu. Byli jednak wielokrotnie wyzywani na ulicy od terrorystów. Co dziwne, fala nienawiści dotyka też Polaków związanych z obcokrajowcami. Partnerce mojego kolegi nie tylko dostało się od przypadkowych przechodniów na ulicy, również jej bliscy pytają przy niedzielnym stole: Wiesz, z kim się związałaś?

Co pan o nas myśli, kiedy słyszy takie opowieści?
Współczuję. I ofiarom, i sprawcom przemocy, bo przecież przemoc to nie tylko ciosy, również słowa. Narastająca niechęć do obcych uderzyła mnie po powrocie z Libanu w 2015 r. Przez miesiąc byłem tam odcięty od świata. Pomagałem syryjskim uchodźcom w obozach, jestem psychologiem, więc na nudę nie narzekałem. Uczyłem matki, jak mają rozmawiać ze swoimi dziećmi, które codziennie oglądały śmierć. Przesiąknąłem tym cierpieniem. Kiedy zbity wróciłem do Polski, jakbym dostał w twarz. Na ulicach, w mediach, w internecie – fala nienawiści, pogardy, ksenofobii. Co się z wami, bracia Polacy, stało?

Właśnie: co?
Pierwsza teza, jaka przychodzi mi do głowy: zostaliście zmanipulowani. Mało kto wnika w prawdziwe przyczyny konfliktu w Syrii, nie interesuje się specjalnie, kim są uchodźcy, dlaczego zostawiają swoje domy, szkoły, uczelnie, świątynie i bez niczego opuszczają rodzony kraj. Najłatwiej przyswoić sobie taką narrację – to terroryści, chcą nas, Europejczyków, wysadzać w powietrze, ewentualnie niewykształcone lenie, którym chodzi tylko o dodatki socjalne, najlepiej płatne w euro. Niepojęte, że taka wersja się przebiła do opinii publicznej i w niej funkcjonuje. Nie widzę sposobu, by ją odwrócić.

Tylko dlaczego to my, Polacy, tak łatwo uwierzyliśmy w takie bzdury?
Być może przyczyną jest wewnętrzna frustracja. Osiągnęła już taki poziom, że Polacy potrzebują wroga zewnętrznego, jeśli go nie znajdą, sami będą zżerali siebie. Widziała pani kiedyś dwa psy za płotem, które bardzo chcą dopaść trzeciego, idącego ulicą. Nie mogą, przeszkadza im płot. Więc wyładowują agresję wzajemnie na sobie. Myślę, że uchodźcy są właśnie tym trzecim psem, tylko ktoś uchylił bramę.

Gdzie ta manipulacja ma swój początek?
W ataku na World Trade Center 11 września 2001 r. Wtedy po raz pierwszy cały świat zobaczył skutki terroryzmu na ekranach swoich telewizorów i natychmiast znaleziono winnych: islam. Poszedł łańcuszek – terroryzm–islam–Arab–Bliski Wschód. Krótko mówiąc, człowiek pochodzący z Bliskiego Wschodu to Arab, czyli muzułmanin i terrorysta. Nikt nie wnika w niuanse, takie choćby jak fakt, że wśród muzułmanów jest tylko 20–24 proc. Arabów, a terroryzm to cecha fanatyków, a nie wyznawców islamu, chrześcijan czy hindusów lub Arabów czy Afrykanerów. O wiele więcej muzułmanów niż wśród Arabów jest np. wśród Kurdów lub Indonezyjczyków. I co z tego? Nic, żyją w Polsce bez większych kłopotów, nikt ich na ulicy nie wyzywa od terrorystów, zresztą bardzo słusznie. Po 11 września ludzie z Bliskiego Wschodu zaczęli tracić tożsamość w oczach Polaków. Wrzucono nas do worka z napisem: „terroryści”, oznaczono, zaszufladkowano. Nieważne, kim jesteśmy, psychologami, lekarzami, biznesmenami, nieważne, że wśród nas są chrześcijanie, jak choćby ja. Ważne, jak wyglądamy i skąd się wywodzimy. Ciemna karnacja, kręcone włosy? Możesz być jednym z nich, terrorystą. Nie ma pola do dialogu.

Strach wywołały nie tylko serie zamachów w USA i Europie, ale też napływ tysięcy uchodźców. Nie próbował pan nigdy spojrzeć na te obawy z innej perspektywy? Że homogeniczny naród, wyznający w większości jedną religię, nie chce się martwić, czy jadąc metrem, za chwilę nie wybuchnie?
W Norwegii ładunki wybuchowe podłożył czystej krwi Norweg Breivik, uważający się za radykalnego chrześcijanina. Służby były sparaliżowane, ponieważ podświadomie szukały zamachowca wśród ludzi o ciemnej karnacji, nikt nie brał pod uwagę, że to nasz człowiek za tym stoi. Warto obalać myślenie stereotypami.

Jak pan obala stereotypy o Syryjczykach?
Jestem Syryjczykiem, z pochodzenia – Asyryjczykiem, z wiary – chrześcijaninem, Arabem z kultury. Na pierwszym miejscu nie wymieniłem wyznania. Dlaczego? Ponieważ nadrzędną wartością jest dla mnie kultura syryjska, niezwykła mozaika różnorodnych ludzi, którzy zawsze funkcjonowali blisko siebie. Początkowo prawie wszyscy byliśmy chrześcijanami, rozwarstwienie nastąpiło głównie ze względów ekonomicznych. Kiedy znaleźliśmy się pod okupacją Francji, chętniej do pracy przyjmowano katolików. Mój wujek przeszedł na katolicyzm, żeby dostać pracę. Nie inaczej jest z islamem. W Syrii mamy łagodną odmianę islamu, kultura stanowi wyższość nad religią. W święta chrześcijańskie przychodzili do nas z życzeniami muzułmańscy sąsiedzi. My ich odwiedzaliśmy w czasie ramadanu. Wychowywałem się w kraju głęboko tolerancyjnym religijnie.

Teraz wciąż słyszymy o prześladowaniach syryjskich chrześcijan.
Znów nie do końca prawdziwy stereotyp. Jeśli ktoś jest w Syrii prześladowany, to tylko z powodów politycznych. Religia nie ma znaczenia. Oczywiście wielu polityków, radykałów chce, by świat myślał inaczej. Na tym polega islamizacja – to narzędzie wykorzystywane wyłącznie w celach politycznych. Dlatego stanowczo nie zgadzam się, by Polska w ramach udzielania gościny uchodźcom przyjmowała tylko chrześcijan. Stawiacie znak równości między chrześcijaństwem syryjskim i np. polskim. To błąd. Syryjczycy byli bardzo zaskoczeni, że polscy chrześcijanie co niedziela chodzą do kościoła. My nie mamy takiego obowiązku, możemy się modlić gdziekolwiek. Ten drobny przykład pokazuje, że nie znacie syryjskiego chrześcijaństwa, podobnie jak niewiele wiecie o islamie w Syrii.

Syryjscy chrześcijanie są dla Polaków mniej obcy niż muzułmanie.
Tylko jeśli podejdzie się do tego zagadnienia stereotypowo, z uprzedzeniami. Polacy szczególnie powinni unikać tej drogi. Wiele razy w dziejach waszego narodu byliście uchodźcami, emigrantami. Nie tak dawno, 10 lat temu, Wielką Brytanię zalała milionowa fala polskich emigrantów. Nie oszukujmy się – wielu z tych, którzy wtedy wyjechali do pracy, też znalazło się w miejscu obcym dla nich kulturowo, bo przecież w Polsce nie są na porządku dziennym tak wielokulturowe dzielnice jak np. w Londynie. I co się złego stało? Nic. Mieszkacie tam, pracujecie, część wróciła, druga część została na stałe i się zasymilowała. Na każdym kroku Polacy uwielbiają podkreślać, że tworzą kraj chrześcijański, a reszta Europy jest bardziej laicka. Tylko że Brytyjczycy was przyjęli, o nic nie pytając. A jaka jest postawa katolików ślepych na cierpienie niewinnych ludzi, warunkujących przyjęcie uchodźców od wyznawanej religii?

Bomba nie wybiera. Zabija chrześcijanina i muzułmanina. Niszczy domy, często stojące po sąsiedzku, jednych i drugich. Wy mówicie: „Nie chcemy was w katolickiej Polsce”. Niech przemówią liczby. W ciągu trzech lat w Syrii zginęło ponad pół miliona ludzi! Ci, którzy przeżyli, uciekali w piżamach, bez niczego. Nie mieli planu, gdzie emigrować. Łudzili się, że za trzy, cztery miesiące znów wrócą do swoich domów. Teraz mija czwarta zima, a oni koczują w obozach, w tragicznych warunkach, brakuje im wszystkiego. W Libanie ich domami są szałasy z plandek. W dzień z nieba leje się żar, w nocy temperatura spada poniżej zera. Większość cierpi na anemię. Brakuje dosłownie wszystkiego. Dzieci stają się agresywne, nieufne, zamknięte w sobie. Moczą się w nocy. Potrzebują psychologa i bezpiecznego miejsca na ziemi. Wiele narodów europejskich, w tym Polacy, zamykają przed nimi swoje drzwi.

Syryjczycy by otworzyli?
Myśmy w historii nieraz zdali podobny egzamin. Kiedy w Armenii zabijano Ormian, każdy u nas znajdował schronienie, niezależnie od wyznania. Trafiła do nas potężna fala uchodźców z Europy, z Palestyny. Przyjęliśmy w milionach ofiary wojny domowej w Libanie, także uciekinierów z wojny w Iraku. Daliśmy im dach nad głową, jedzenie, adoptowaliśmy ich dzieci.

Pańska rodzina też?
U nas mieszkały trzy rodziny uchodźców, mieliśmy duży dom. Pewnego dnia dziadek kazał przenieść się nam na pierwsze piętro, a parter oddał potrzebującym. Z Syrii w ramach programów międzynarodowych wyjechali do Kanady i Australii. Teraz też pomagam moim rodakom, ale muszę to robić w obozach w Libanie, Turcji, Jordanii, Polska ich nie chciała. Wstyd mi za waszych polityków. Polska nie jest już dobrym miejscem dla obcokrajowców, na co wskazują choćby policyjne statystyki.

Jaką Polskę poznał pan w latach 90.?
Inną niż dzisiejsza. Byliście życzliwi. Kiedy przyjechałem do Bydgoszczy w 1995 r., nie było nas tam wielu. Nie dostrzegałem żadnej wrogości, odrzucenia, a często czułem wasz podziw. Polacy chcieli mnie poznać, zobaczyć, kim jestem, z jakiej kultury przybywam. Przeszliśmy wspólnie różne okresy, łącznie z integracją europejską. Wtedy Polska otworzyła się na świat, na inne kultury, ugruntowała swoją pozycję, udowodniła, że nie jest gorsza od innych, ma fachowców, wybitnych uczonych, wykładowców, studentów. Teraz to wszystko marnujecie.

Nie przesadza pan? Liczba wybitnych Polaków nie zmalała, wciąż jesteśmy w Unii Europejskiej.
Na jej marginesie, czego szczerze współczuję. Przez 25 lat postawiliście swoje państwo na nogi, dokonaliście zmian, a teraz nawzajem się zżeracie. Znów słychać przerażające hasła, takie jak „Polska dla Polaków”. Tym, którzy wykrzykują takie słowa na ulicy, zadaję pytanie: Kim jest ten Polak, który ma prawo tutaj żyć, a kto ma się z Polski wynosić? Co z muzułmańskimi Tatarami, Ślązakami, Kaszubami, Zabużanami, Niemcami, Żydami, Syryjczykami? Ilu ludzi stąd wyrzucą? Pewnie sporo, bo Polska od wieków była mieszanką kulturową.

Co dalej? Nacjonalizm będzie postępował?
To byłby najgorszy scenariusz, niestety jak na razie się spełnia. Dlaczego? Jest przyzwolenie władzy dla zachowań skrajnych. Jeśli minister spraw wewnętrznych mówi, że Syryjczycy nie są w stanie się w Polsce zasymilować, to ja się pytam: którzy Syryjczycy? Ci wszyscy lekarze, chirurdzy, wykładowcy uniwersyteccy z tytułem profesorskim, tacy jak ja? Naszymi żonami są Polki, nasze dzieci odnoszą sukcesy, znamy język polski. Zdobywaliśmy wykształcenie nie za tego czy poprzedniego rządu. Przyjechałem do Polski i chciałem pokazać się w jak najlepszym świetle, nie tylko brać, ale i dużo z siebie dać. Chciałem się odwdzięczyć Polsce, a mogłem to zrobić przez wykłady do studentów i nie tylko. Nie znałem języka, żona tłumaczyła mi fonetycznie, uczyłem się słów na pamięć i recytowałem. Dzisiaj słyszę, że nie potrafię się asymilować. Proszę zapytać moich studentów i pacjentów, miałem ich tysiące, czy rzeczywiście nie potrafię? Jako psycholog mam ochotę zaprosić takiego polityka do siebie na kozetkę.

rozmawiała Katarzyna Zdanowicz

***

Bassam Aouil – profesor w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, psycholog i prezes Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Terapeutycznego. Jest laureatem wielu nagród, odznaczeń i wyróżnień. Jest członkiem demokratycznej opozycji syryjskiej. Mieszka w Bydgoszczy od 22 lat.

Polityka 3.2017 (3094) z dnia 17.01.2017; Społeczeństwo; s. 35
Oryginalny tytuł tekstu: "Polacy, co się z wami stało?"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną