Już nie zaniepokojenie, a rozczarowanie – i to wyrażone nie przez Departament Stanu, a samego szefa amerykańskiej dyplomacji.
To zapowiedź zbliżającej się katastrofy w najważniejszych dla nas relacjach zagranicznych. Nie wolno do niej dopuścić.
Jaka jest Ameryka po roku rządów Donalda Trumpa? Gdy obejmował urząd, wielu głosiło koniec świata. Na razie w tej prezydenturze jest więcej farsy niż tragedii.
Z sondaży wynikało, że „zamknięcie rządu” nie jest popularne w społeczeństwie i obie partie jednakowo zapłaciłyby w tegorocznych wyborach, gdyby się przeciągało.
Scenariusze użycia broni jądrowej znowu schodzą na poziom taktyczny. Taki, w którym najbardziej ucierpią kraje frontowe – jak Polska. Tu pytania, kto zaczął i kto ma rację, tracą sens.
Trzeba zadać pytanie z innej perspektywy: dlaczego wcześniej zlekceważono sygnały, które powinny były postawić na nogi policję i każdego dorosłego?
Do ostatniego takiego kryzysu doszło pięć lat temu. Wówczas instytucje rządowe były zamknięte przez dwa tygodnie.
Oprah ma podobne atuty co Trump, ale jest postacią o niebo sympatyczniejszą.
W sumie około 80 proc. obywateli będzie płacić fiskusowi mniej. Ale o dziwo, ustawa nie jest popularna.
Ameryka pod wodzą Trumpa będzie teraz bardziej asertywna i rezygnuje z prób dogadywania się z adwersarzami i traktowania ich jak partnerów. Jest tylko jeden problem.