Jeżeli nie zmienimy polityki zagranicznej, dalej będziemy antagonizować się z USA i UE, to obawiam się, że kolejny kryzys doprowadzi do tragedii – mówi były szef kontrwywiadu ABW Jarosław Korbacz.
To jest rząd, przy którym spiskowe teorie się sprawdzają. Jeśli chodzi o ostatni temat, czyli kryzys uchodźczy na granicy z Białorusią, to przynajmniej dwie takie teorie znajdują potwierdzenie w twardych faktach.
Tysiące żołnierzy na granicy i wystawianie armatek wodnych nie świadczą wcale o sile państwa. Świadczyłaby o niej odpowiedzialność za najsłabszych i bezbronnych.
Tym razem białoruski reżim sztucznie wygenerował powód, dla którego Europa coś od niego może chcieć. Kryzys humanitarny to jedno.
Słychać głosy oburzenia w sprawie wypychania migrantów z terytorium Polski, ale zarazem jest świadomość, że „białoruski epizod” dotyczy całej Unii, która po kryzysie z 2015 r. nie zdobyła się na wspólną politykę migracyjną.
Rosja Putina rozciąga front konfrontacji z Zachodem. Kryzys graniczny wywołany przez Mińsk w porozumieniu z Moskwą postawił Polskę na pierwszej linii starcia.
Zakładnicy Łukaszenki spokojnie usiedli na przejściu granicznym, rozwinęli karimaty i rozbili namioty. I czekają na jakieś zmiłowanie. Ponad ich głowami trwa polityczna próba sił.
Kryzys na granicy zbliża się do momentu przesilenia. Ostatnie decyzje Turcji i twarda postawa Warszawy powodują, że koszty presji migracyjnej, które ponosi Łukaszenka, niebezpiecznie rosną.
Białoruś, ale także Polska może odpowiadać za zbrodnię wobec migrantów na granicy. To, co robią polskie władze, może być uznane za wymuszone zaginięcia, co według statutu MTK w Hadze jest formą zbrodni przeciwko ludzkości. Skarga ma być złożona wkrótce.