Rząd przyjął projekt nowelizacji prawa energetycznego. Wśród zmian związanych z koniecznością implementacji unijnej dyrektywy znalazł się zapis dotyczący taryfy dynamicznej na energię elektryczną dla odbiorców indywidualnych – ustaliła „Rzeczpospolita”.
W nowy rok weszliśmy dręczeni egzystencjalnym pytaniem: co nas czeka? Wszystko zależy od tego, jak potoczy się wojna w Ukrainie, jakie rozstrzygnięcie przyniosą wybory, czy będziemy mieli czym się ogrzać, co będzie z inflacją i czy gospodarka nie popadnie w recesję, a nas nie pozbawi pracy. Jak żyć w tak niepewnych czasach?
Pieniądze, które dziś władza wyczarowuje na subsydiowanie rachunków, lepiej wydać na modernizację energetyki. Ale zielonej energii PiS chyba do końca swoich dni nie polubi.
Ustawa o maksymalnych cenach prądu uczyni z handlu energią elektryczną działalność ryzykowną, i prywatne spółki obrotu zwiną pewnie żagle albo wręcz zbankrutują. Państwowe już dziś nie składają ofert w przetargach. Kto więc ten prąd nam dostarczy?
Bony energetyczne, taryfy socjalne, obniżki podatków, limity cenowe, dotacje, rekompensaty – wszystkie kraje UE starają się chronić swoich obywateli i gospodarki przed kryzysem energetycznym. To ekonomiczne znieczulenie. Nie leczy, ale daje ulgę.
Inflacja nie tylko szybko nie spadnie, ale będzie dalej rosnąć. Pokazują to dane Narodowego Banku Polskiego, którego prezes woli zajmować się walką z nieposłusznymi mu członkami Rady Polityki Pieniężnej.
Lista ponad 260 tys. małych rodzinnych biznesów, które z powodu wysokich cen energii już zostały zlikwidowane lub zawieszone, wydłuża się w szybkim tempie. Wkrótce dołączą do nich stacje kontroli pojazdów, które państwo chce przejąć.
Niewykluczone, że z uwagi na rozmiary obecnego kryzysu konieczna będzie dodatkowa wielka i kosztowna kampania dająca odpór kłamliwym twierdzeniom opozycji, że rząd PiS w ogóle za coś odpowiada.
Mateusz Morawiecki myli się, mówiąc, że w obliczu wojny polityka energetyczno-klimatyczna stała się nieaktualna. Ona zyskała na aktualności. A my zamiast inwestować w efektywność energetyczną czy termomodernizację, już przepalamy miliardy pod hasłem, że jest wojna.
Małe polskie firmy, dobijane cenami energii i ogólną drożyzną, padają jedna po drugiej. Tylko do lipca zlikwidowano lub zawieszono ich ponad 260 tys. Nawet chleb sprowadzony z Chin stał się tańszy niż wypieczony na miejscu. Strategie przetrwania zawodzą.