Rynek

Energetyka – napięcie rośnie. Co się stanie z cenami prądu?

Powrót do rachunków bez subsydiów musi oznaczać duży skok cen energii. Powrót do rachunków bez subsydiów musi oznaczać duży skok cen energii. gopixa / PantherMedia
Według prognoz w przyszłym roku rachunek za energię przeciętnego gospodarstwa domowego może być wyższy nawet o 68 proc., czyli ok. 100 zł miesięcznie. Eksperci proponują szereg rozwiązań, ale czy nowy rząd ma w ogóle szansę uniknąć min, jakie zostawili po sobie poprzednicy?

Żyjemy w czasach wielkiej niepewności. Nie wiemy, jak zostanie ukształtowana umowa koalicyjna, kiedy powstanie nowy rząd i jakie podejmie decyzje. Nie wiemy, na jakie miny zostawione przez poprzedników natrafi, czy zdoła je rozbroić, nie kłócąc się we własnym gronie, i jakie kłody rzuci pod nogi prezydent. Wśród wielkich znaków zapytania jest sprawa cen energii elektrycznej w przyszłym roku. W ciągu ostatnich dwóch lat odbiorcy domowi, a także samorządy i małe i średnie firmy, byli chronieni. W pewnym zakresie i nie do końca, ale mogli korzystać z taryf subsydiowanych. Kosztowało to w latach 2022–23 łącznie 26,4 mld zł. Pieniądze pochodziły ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 i Funduszu Wypłaty Różnicy Ceny, ściągającego ze spółek energetycznych nadmiarowe zyski.

Nawet zamrożone ceny rosły

Wszystko to w założeniu miało funkcjonować do końca tego roku, bo w przyszłym – jak zakładano – rynek miał wrócić do równowagi, a poziom cen ustabilizować się i dopłaty miały już nie być potrzebne. Te dwa lata sprawiły jednak, że cenowe nożyce się rozjechały, nic nie wróciło do stanu z przeszłości, więc powrót do rachunków bez subsydiów musi oznaczać duży skok cen. W końcu jak policzył portal WysokieNapiecie.pl, nawet w czasie teoretycznego zamrożenia ceny wzrosły w stopniu nienotowanym od 1989 r.

8 lat rządów PiS: Energetyczny stan przedzawałowy, drogo i ciemno. Sypiemy się

Prezes URE podpowiada

Dziś napięcie rośnie, bo spółki energetyczne złożyły wnioski taryfowe do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Prezes URE zatwierdza taryfy sprzedaży prądu dla odbiorców domowych i taryfy przesyłowe, czyli za dostarczenie energii z elektrowni do elektrycznego gniazdka, dla wszystkich. Szef URE nie zdradza, która spółka o ile chce podnieść ceny, ale stwierdził, że bez dalszego mrożenia cen rachunek za energię w przyszłym roku może być potencjalnie wyższy o ponad 50 proc. Wiadomo, wszystko drożeje, drogie są uprawnienia do emisji CO2, a tych polska węglowa energetyka potrzebuje wiele, drogi jest też krajowy węgiel – w ciągu miesiąca podrożał aż o 13 proc. Ceny winduje państwowy monopol w energetyce, brak rynku i zmarginalizowane Towarowej Giełdy Energii. Prezes URE sprawdza tylko kalkulacje i jeśli spółka prawidłowo wyliczyła swoje koszty uzasadnione, to musi taką taryfę zatwierdzić. Dlatego – jak mówi – byłby za mrożeniem cen w 2024 r., tyle że przepisy w tej sprawie muszą zostać wydane najdalej w grudniu.
Oczywiście te uwagi adresowane były do koalicjantów przygotowujących się do objęcia władzy. Wygląda na to, że przyszła władza zdaje sobie sprawę z sytuacji. Jak informował niedawno „Dziennik Gazeta Prawna”, który dotarł do przecieków na temat umowy koalicyjnej, ma się w niej znaleźć zapis mówiący o przedłużeniu tegorocznego modelu subsydiowania cen prądu na rok przyszły.

Eksperci proponują pakiet rozwiązań

Forum Energii, niezależny ekspercki think tank, przygotowało analizę „Pułapka cen energii dla gospodarstw domowych. Jak z niej wyjść?”, w której czytamy, że wsparcie w przyszłym roku odbiorców energii będzie konieczne, bo według prognozy FE ceny wzrosną o 68 proc., czyli ok. 100 zł/miesięcznie na gospodarstwo domowe. Dlatego Forum proponuje inne rozwiązania i inne źródła ich finansowania. „Proponujemy pakiet rozwiązań: bon energetyczny, wsparcie taryf dystrybucyjnych, dodatkowe pieniądze na poprawę efektywności energetycznej budynków oraz specjalną taryfę na ogrzewanie budynków energią elektryczną. Działania mogą być sfinansowane z pieniędzy Krajowego Planu Odbudowy oraz z przychodów budżetu państwa ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2”. Przy okazji eksperci przedstawiają kilka dylematów o charakterze politycznym: „czy wprowadzać instrumenty osłonowe dla wszystkich, czy tylko dla najmniej zamożnych? Jaki będzie koszt poszczególnych rozwiązań? Jak wysoki powinien być poziom wsparcia? Jaki poziom wzrostu cen można uznać za akceptowalny przez społeczeństwo? Jak połączyć potrzebę minimalizowania wzrostu cen z działaniami długofalowymi, ukierunkowanymi na wsparcie oszczędzania energii?”. Czas niepewności sprawia, że dziś łatwo stawiać pytania – nie tylko w sprawach energetyki – ale trudno znaleźć na nie odpowiedzi.

Czytaj także: Pod prąd: tak PiS manipuluje cenami. Po wyborach mogą wzrosnąć nawet o 80 proc.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną