Przez świat muzułmański przetoczyła się ostatnio fala gwałtownych protestów przeciwko publikacji w europejskiej prasie karykatur Mahometa. Do wyjaśnienia owego niezadowolenia nie wystarczą polityczne analizy. Warto też poznać reguły rządzące od wieków sztuką islamu.
Bliski Wschód to jeden z najbardziej zapalnych rejonów globu. Skąd się wzięła ta polityczna beczka prochu?
Wolność prasy nie oznacza, że wszystko wolno
Rozmowa z Piotrem Ibrahimem Kalwasem
Prezydent generał Pervez Musharraf powiedział w związku z zamachami w Londynie, żeby mu nie zawracać głowy, bo to zrobili urodzeni w Wielkiej Brytanii potomkowie emigrantów, za których Pakistan nie ponosi odpowiedzialności. Tak nie jest, bo terroryści to ciągle wielki problem Pakistanu.
Zamachy w Szarm el-Szejk uderzyły egipską turystykę w samo serce. A dzięki ośmiu milionom gości z zagranicy to główna gałąź gospodarki.
Nie ma wakacji w lipcu: jest wojna. Terroryści mają w niej psychologiczną przewagę. Uderzają, kiedy chcą i gdzie chcą: znów Londyn, Egipt. To nie pojedyncze zamachy samobójcze, to już seria, po cztery niemal jednoczesne eksplozje. Nowa wojna światowa?
Ciągle krążą opowieści o ciężkim losie Arabek. Kobiety widać na ulicy, ale zakryte od stóp do głów i zawsze w towarzystwie męskiego opiekuna. Powszechna jest opinia, że nie mają nic do powiedzenia i całe życie pozostają w cieniu. Ale jak zwykle jest to tylko jedna strona medalu.
Po raz pierwszy we współczesnej Europie terrorystami samobójcami są nie obcy przybysze, lecz ludzie stąd, tutejsi. Pochodzą z rzeszy 20 mln (!) muzułmanów zamieszkujących Europę. Są swoi czy obcy?
Terroryści, z pewnością fanatyczni wyznawcy ibn Ladena, zaatakowali Londyn, zabijając kilkudziesięciu mieszkańców, raniąc kilkuset i paraliżując miasto. Ale komunikacja londyńska ruszyła już następnego dnia, a gospodarka i słynne City nie odnotowały tąpnięcia. Przy takich dramatycznych wydarzeniach – jak zawsze w godzinie próby dla przywódcy i społeczności – znacznie lepiej widzimy kraj i ludzi. Czy nie na nich liczy dziś Europa?