Minister Piotr Gliński zapowiedział, że nie przedłuży Hannie Wróblewskiej kontraktu na stanowisku dyrektora Państwowej Galerii Sztuki „Zachęta”. To decyzja, która zarówno budzi zdziwienie, jak i go nie budzi.
Dotacje przyznane przez rządowy Fundusz Patriotyczny to opowieść o tym, jak za pieniądze podatników formować nowego, narodowo-katolickiego patriotę, czasem w brunatnej koszuli. Sprawa nie może przejść bez echa. Wymaga sprzeciwu.
Młodzież Wszechpolska zgłasza pracę Szymona Szymankiewicza do prokuratury. W Łodzi dzieła Marcello Zamenhoffa obrażają uczucia religijne, a katowicka ASP nie wysyła obrazów absolwenta na konkurs dyplomów. Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej publikuje manifest, żądając wolności i praw socjalnych dla artystów.
Z pewnej nienormalności przeszliśmy teraz do niepewnej normalności. Co nas czeka latem w kulturze? Opcja minimum czy maksimum? Pod sceną czy online?
W tym samym czasie, gdy na stadionie może przebywać 10 tys. kibiców, w identycznych warunkach na koncertach może być 250 osób. Pod znakiem zapytania stoją letnie imprezy plenerowe i festiwale.
Zabolało lekceważenie, dawanie i odbieranie nadziei, brak merytorycznego, epidemiologicznego uzasadnienia dla odroczenia restartu kultury. Dlatego do rządu i ministerstw płyną kolejne apele, listy otwarte i petycje.
Sprawa wyglądająca na szytą grubą nicią intrygę władzy jest sprzedawana mediom jako afera wibratorowa. A wyrzucenie z pracy jako skandal, choć wcale nie wagi państwowej.
Jak doszło do powstania kulturalnego programu wsparcia ministra kultury, dlaczego i komu pomoc jest naprawdę potrzebna, no i skąd te wszystkie kontrowersje.
Gdyby skandal z Funduszem Wsparcia Kultury nie istniał, należałoby go wymyślić. Z pomocą jednej rządowej dotacji udało się poróżnić środowisko twórców i znaleźć nową grupę, do której Polacy mogą czuć niechęć. I to nie wydając złotówki.
Wicepremier Gliński ogłosił, a zaraz potem wstrzymał swój wielki program pomocy branży kulturalnej. Ogólne intencje były dobre, ale styl realizacji rozpętał wizerunkowe piekło.