Jeśli idea dwóch państw nie jest jeszcze zupełnie martwa, to gwoździem do jej trumny będzie zburzenie Khan al-Ahmar, a tym samym przecięcie Zachodniego Brzegu na pół.
Zachód coraz trudniej zainteresować Palestyńczykami. Chyba że wyglądają jak 16-letnia Ahed Tamimi.
Uznając JEROZOLIMĘ za stolicę Izraela, Ameryka przestaje udawać bezstronnego mediatora. Czy to dobrze, czy źle?
Trzecia wojna izraelsko-arabska, zwana sześciodniową, która wybuchła 50 lat temu 5 czerwca 1967 r., jest jednym z najwnikliwiej studiowanych przypadków posłużenia się siłą militarną w historii XX w.
W latach 1945−47, za cichym przyzwoleniem władz, z Polski wyjechało ok. 140 tys. Żydów. To przeszło połowa ocalałych z Zagłady, którzy po wojnie znaleźli się w kraju.
Spalenie palestyńskiego dziecka na Zachodnim Brzegu wstrząsnęło Izraelem, ale go jeszcze nie zniszczyło. A to jest dalekosiężny cel domniemanych sprawców tej zbrodni.
To będzie wróżba, nie komentarz: wkrótce obie strony konfliktu w Gazie ogłoszą sukces.
Aż 13 izraelskich żołnierzy zginęło podczas pierwszej doby trwania ofensywy w Strefie Gazy. Tak krwawego początku walk armia Izraela nie zanotowała od lat. Po stronie palestyńskiej liczba zabitych – głównie cywilów – liczona jest w setkach.
Przez te trzy tygodnie poszukiwania zaginionych izraelskich nastolatków można się było przekonać, jaka przepaść dzieli Żydów i Arabów. I że nikt już nie próbuje jej zasypać.