Po zwycięstwach nad Azerbejdżanem i Armenią w piłce nożnej już 18 kwietnia czeka nas kolejny ciężki bój. Tym razem nie na boisku. Wspólnie z Ukrainą staramy się o organizację Euro 2012.
Rosyjski miliarder Roman Abramowicz nie jest już wyjątkiem. Zapanowała moda na kupowanie przez zagranicznych biznesmenów angielskich klubów piłkarskich.
W jesiennej rundzie ligowych rozgrywek piłkarskich mieliśmy do czynienia z istnym najazdem obcokrajowców: w 16, na ogół biednych, klubach polskiej pierwszej ligi wystąpiło 91 zagranicznych piłkarzy. Kosztowali niemal 4 mln euro. A ich zarobki rocznie prawie drugie tyle. Czy to dobry interes?
Po nocnej zadymie kibiców w Warszawie z 13 na 14 maja rozliczenia miały być szybkie, surowe i przykładne. Ministrowie Ziobro i Dorn deklarowali koniec tolerancji dla chuliganów. Licytowano: sądy 24-godzinne, uproszczone procedury, wysokie kary. Minęło ponad 3,5 miesiąca. Zapadła cisza.
Afera korupcyjna w polskim futbolu to już nie piłkarski poker, ale rosyjska ruletka. Policja zatrzymuje kolejnych działaczy i sędziów, nikt nie zna dnia ani godziny. Sięga coraz wyżej. Była IV liga, potem III i II, teraz już ekstraklasa. Stąd tylko krok do PZPN.
Miroslaw Klose i Lukas Podolski stali się idolami Niemców. Temperatury uczuć nie zmniejszał nawet fakt, że obaj reprezentanci niemieckiej drużyny przyznawali się do podwójnego, polskiego i niemieckiego, obywatelstwa. Podolski i Klose przypomnieli o Polako-Niemcach albo – jak ich tu nazywają – Bekenntnispolen, czyli przyznających się do polskości.
Temida popsuła Włochom narodowe święto. Spośród 23 zawodników obcałowujących Puchar Świata, ośmiu gra we włoskich klubach, które zdegradowano do drugiej ligi. W tym w słynnym Juventusie, głównym – za sprawą dyrektora Luciano Moggiego – bohaterze gigantycznej afery futbolowej.
W Niemczech skończył się kolejny mundial, nad Wisłą zaczęła się kolejna dyskusja o tym, kto jest winny tego, że polska piłka jest od lat symbolem materialnej, moralnej i sportowej nędzy.