Największą sensacją zakończonych właśnie eliminacji XVII Mistrzostw Świata w piłce nożnej była słaba forma reprezentacji Brazylii. Czterokrotni zwycięzcy mundialu, którzy w ciągu 70 lat dziejów tej imprezy przegrali w eliminacjach zaledwie jeden mecz, tym razem ponieśli aż 6 porażek. Losy awansu Brazylijczyków ważyły się do ostatniej chwili.
Sukces polskich piłkarzy, którzy jako pierwsi z Europy wywalczyli awans do finałów mistrzostw świata w 2002 r. w Korei Południowej i Japonii, jest tym większy, że do rozgrywek zgłosiła się rekordowa liczba 198 reprezentacji! Z tego tylko 32 zmierzą się w finale o szczerozłoty Puchar Świata. Znaleźliśmy się więc w ścisłej elicie najpopularniejszego na świecie sportu. Co wiemy o mundialu, w którym po 16 latach przerwy znów przyjdzie grać Polakom?
– Jesteśmy w Azji! – wykrzyknął sprawozdawca radiowy, gdy Polacy strzelili trzecią bramkę Norwegom. Ogłosił w ten sposób, że nasi piłkarze nieodwołalnie awansowali do finałów mistrzostw świata, które zostaną rozegrane w Japonii i Korei. Wędrówkę do Azji poprzedził wiec śląski, czyli zlot kibiców i polityków na stadion w Chorzowie.
26 lipca, wygrywając z Czechami 2:1, reprezentacja Polski w piłce nożnej do lat 18 zdobyła tytuł mistrza Starego Kontynentu. Fakt ten zakrawa na cud. W Polsce nie istnieje bowiem żaden system szkolenia młodzieży. Na nastolatka, który zdecyduje się zapisać do klubu piłkarskiego, czekają: piaszczyste boiska, szatnie bez ciepłej wody i opieka sfrustrowanego, bo zarabiającego mniej niż połowę średniej krajowej, trenera.
Znów rusza piłkarska pierwsza liga. Tym razem gra będzie się toczyć według zupełnie nowych reguł. Dokonane przez Polski Związek Piłki Nożnej zmiany są wręcz rewolucyjne. To skutek afer, jakie towarzyszyły rozgrywkom w końcówce minionego sezonu.
Legia to my – mówią – a piłkarz jest jak dziwka. Bo piłkarz idzie tam, gdzie mu więcej zapłacą, a kibic zostanie na zawsze przy swoim klubie. Chuligani Legii są bardziej poważani przez innych kibiców niż jej piłkarze.
Najnowsze rozdanie piłkarskiego pokera jak co roku rozbudziło emocje. Finisz ligi obfituje w zaskakujące wyniki. Lider przegrywa na własnym boisku z outsiderem, inni kandydaci do spadku z ekstraklasy wygrywają z faworytami. Kibice wietrzą korupcję, minister sprawiedliwości zapowiada śledztwo. Tylko działacze piłkarscy zachowują spokój – w końcu, jak mówią, nikt nikogo za rękę nie złapał. Koniec rozgrywek ligowych odbywa się w cieniu meczów reprezentacji, może za tym parawanem znów uda się bezkarnie przemycić kilka sfałszowanych gier.
Skład finału piłkarskiej Ligi Mistrzów (Champions League) nie był niespodzianką, choć wcześniej więcej szans na grę na słynnym stadionie San Siro fachowcy przyznawali Manchesterowi United i Realowi Madryt. Oba kluby musiały uznać wyższość innego potentata – Bayernu, który zmierzył się z Valencią.
Bernard Tapie to dla jednych kabotyn, aktorzyna oraz specjalista od ciemnych interesów, dla innych sympatyczny, ludyczny Dyl Sowizdrzał, gawędziarz, cwaniak, który w pewnym momencie po ludzku pobłądził. Właśnie odsiedziawszy wyroki objął ponownie marsylski klub piłkarski Olimpic. Na razie w charakterze szefa sportowego, czyli osoby odpowiedzialnej za kształt personalny drużyny.