Senat nie odrzuci ustawy wprowadzającej kary za przeszkadzanie myśliwym i praktycznie odbierającej obywatelom swobodny wstęp do lasu. Tzw. lex Ardanowski poprą senatorowie PSL.
Jeśli PiS zmienia aż dziewięć ustaw, żeby myśliwi mogli strzelać do zwierząt bezkarnie (czy na pewno tylko do dzików?), to znaczy, że lasy zostały sprywatyzowane. Przy pomocy tłumika i pod pretekstem walki z ASF.
Tysiące psów, kotów, saren i lisów giną na polskich drogach, setki tracą życie, wpadając na ogrodzenia. Lepiej dla nich, jeśli poniosą śmierć na miejscu. Gdy nie mają tego szczęścia, godzinami konają w męczarniach, bo żadne służby nie udzielają im pomocy.
Co roku myśliwi zabijają około 200 tys. ptaków. Wyłącznie dla własnej rozrywki. Żadnych innych powodów polowania na ptaki nie ma.
Posłanka Urszula Pasławska (PSL–Kukiz ′15) nie kryje swojego uwielbienia dla strzelania do dzikich zwierząt, zabijania ich. Podkreślała wielokrotnie, że sprawia jej to przyjemność i satysfakcję.
Według nowego regulaminu polowanie zaczyna się formalnie od chwili rozstawienia myśliwych na linii strzału i nie obejmuje przerw między seriami strzałów. To furtka, która dopuszcza udział w krwawym rytuale nawet małych dzieci.
Ostatnia rzeź dzików dała się we znaki właścicielom terenów, na których odbywały się polowania. Coraz więcej osób stara się o wyłączenie ich gruntów z obwodów łowieckich.
Wniosek Polskiego Związku Łowieckiego o wpisanie łowiectwa – czy kultury łowieckiej – na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO należy do grupy tych inicjatyw, które można nazwać kuriozalnymi.
Zarówno w czasach II RP, jak i w PRL ludzie władzy podkreślali swój status udziałem w polowaniach.
Myśliwi czekali, aż nagonka wypłoszy im zwierzęta na lufy. Zwierzęta się jednak nie kwapiły. Myśliwi stali smutno, podchodzili ekolodzy i próbowali z nimi dyskutować. Aż robiło się tych myśliwych zwyczajnie żal. Taki był tegoroczny Hubertus.