Głośne manifestacje, czasami zamieszki na ulicach, konflikty i strajki w zakładach pracy, negocjacje z rządem, obecność w parlamencie – z tego dobrze znane są związki zawodowe. Cała ta działalność koncentruje się jednak prawie wyłącznie w państwowych przedsiębiorstwach i sferze budżetowej. To w tych sektorach związki utrzymują swoją potęgę i polityczne znaczenie, tam dyktują ostre warunki. Tymczasem już 70 proc. Polaków pracuje w sektorze prywatnym. Tam związki praktycznie nie istnieją.
Spółka ABB ZWAR chce teren swojego podwarszawskiego zakładu w Międzylesiu przeznaczyć pod budowę sklepów i domów mieszkalnych. Nowy gospodarz Stoczni Gdańskiej planuje zamienić ją w wielkomiejskie centrum. Na terenie Huty Zabrze powstały stacje benzynowe. W Łodzi na terenach upadłych firm włókienniczych buduje się hipermarkety. Kupowanie prywatyzowanych zakładów jest teraz sposobem na zdobywanie atrakcyjnych nieruchomości.
Dr Jan Kulczyk ma szczęśliwą rękę do interesów. W ciągu ostatnich dziesięciu lat stworzył potężne imperium, zapewniając sobie międzynarodową sławę, prestiż i tytuł najbogatszego Polaka. Dla jednych jest dowodem ogromnych możliwości polskiego prywatnego biznesu, dla drugich symbolem podejrzanych powiązań polityki i gospodarki. Na czym polega tajemnica sukcesu Jana Kulczyka?
To były pieszczochy schyłku socjalizmu. Pierwsze socjalistyczne przedsiębiorstwa z kapitałem międzynarodowym: Petrobaltic, Miraculum, Przędzalnia Przyjaźń oraz FIMBES powstały, żeby zacieśnić więzy kooperacyjne między Polską a Związkiem Radzieckim i NRD oraz udowodnić wyższość Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej nad Europejską Wspólnotą Gospodarczą. Miało być wspaniale, a został balast, z którym nie każdy przez 10 lat potrafił się uporać.
Nasze obawy co do losów Horteksu (POLITYKA 48/99) okazały się uzasadnione. Firma tonie w długach, wyprzedaje zakłady, zwalnia pracowników, nie kontraktuje owoców i warzyw. Również Najwyższa Izba Kontroli ma na temat kondycji Horteksu bardzo złą opinię. Co gorsza, uważa, że spółka i jej właściciele narazili Skarb Państwa na straty wysokości 66 mln zł. Nadchodzi gorące lato. Czy horteksowska śnieżynka, jedna z najsłynniejszych polskich marek, zdoła je przetrwać?
Hortex przygotowuje się do wejścia na giełdę. Może do tego jednak nie dojść, jeśli wcześniej banki-akcjonariusze zdecydują się spółkę sprzedać. W branży spożywczej coraz głośniej mówi się, że apetyt na Hortex ma PepsiCo. Czy czeka nas powtórka z Wedla?
To dyrektorzy, prezesi, menedżerowie sprawują we współczesnym świecie rzeczywistą władzę. Nie politycy, bo polityka to tylko teatr. Nie właściciele, kapitaliści, bo kapitał współczesny to przecież zmienny, niematerialny potok ustawicznie sprzedawanych i kupowanych akcji i udziałów. Być może za kilkadziesiąt lat świat (nazywany już wtedy powszechnie rynkiem) zamieszkany będzie przez szczęśliwą ludzkość (a raczej: zasoby ludzkie), podzieloną nie na członków narodów, obywateli państw i wyznawców religii, ale na pracowników bezgranicznie oddanych swym zakładom pracy i wiernych wyznawców Wielkich Bossów. Nieprawdopodobna, groteskowa wizja? Wystarczy zapytać dowolnego łowcę głów lub specjalistę od zarządzania: kto jest dzisiaj w cenie, kogo się szuka, by ustanowić go sternikiem międzynarodowej korporacji, banku, funduszu powierniczego? Charyzmatycznego lidera! - odpowiadają bez wahania zgodnym chórem.
Nowy właściciel fabryki kożuchów w Kurowie Wiesław Peciak, bardziej znany jako Wiesław P., zatrudnił w charakterze prezesa byłego szefa Art-B, znanego jako Bogusław B. Jeszcze niedawno obaj siedzieli w aresztach. Teraz jako wolni ludzie - chociaż ze sprawami sądowymi na karku - przejęli we władanie dawną spółkę Skarbu Państwa.
Istnieją dwie tradycje myślenia o przedsiębiorstwie. Jedna każe postrzegać je jako integralną część społeczeństwa. Druga, jako autonomiczną instytucję o czysto ekonomicznej naturze. Nie muszę wyjaśniać, że jestem zwolennikiem tej pierwszej szkoły - upatruję w przedsiębiorstwie instytucji społecznej, stowarzyszenia osób, które podzielają te same cele i wartości. Z satysfakcją stwierdzam, że coraz więcej korporacji zachodnich przybiera taki właśnie charakter. Nie muszę też dodawać, że większość Polaków myśli w nurcie drugiej tradycji.