Politycy – choć pewnie nie tylko oni – powinni się dziś poddać treningowi współczucia. Szczególnie ci, którzy są mężczyznami.
Zbliża się dziwne referendum, w którym Polakom zostanie zadane pytanie o stosowny wiek emerytalny. Wynik? Przewidywalny: najprawdopodobniej okaże się, że nie ma społeczeństwa bardziej tęskniącego za emeryturą niż nasze. To jednak zawracanie kijem Wisły.
Na naszych oczach wyłania się nowy model ojcostwa, pozbawiony wielu wzorców płynących od starszych generacji.
Chętnie upiększamy swoje dokonania. Budzi to czasem niechęć i śmiech, gorzej, że ma całkiem realne i niebłahe konsekwencje. Po co to robimy?
Są takie psychologiczne kompetencje, które Polakom szczególnie by się w tym momencie dziejowym przydały.
Jakie są aktualne wytyczne nauki o tym, ile czasu młody człowiek może spędzać przed ekranem i w internecie? Jak się zorganizować, żeby wystarczyło czasu na naukę, obowiązki, kontakty z kolegami, koleżankami i bliskimi?
To kłamstwo, że upewnianie się, czy druga osoba czuje się dobrze i ma ochotę na to wszystko, co nam chodzi po głowie, jest niezręczne i utrudnia całą sprawę. Jest dokładnie odwrotnie.
Nie da się ukryć, że na początku męski krąg jest dla wielu mężczyzn jak podróż po Marsie. Ale ci, którzy zdecydują się otworzyć, wspominają go jako jedno z przełomowych wydarzeń w swoim życiu.
Rozmywa się granica pomiędzy psychopatologią a tym, co jest naturalną, choć trudną czy bolesną częścią życia.
Mikropokolenie polikryzysu – oto generacja Zalpha, czyli dzieci milenialsów, dorastające w cieniu pandemii, lockdownów, wojny w Ukrainie i nadciągającej katastrofy klimatycznej.