Oto sukces artystyczny, którego Teatr Wielki oczekiwał niczym kania dżdżu. Premiera moniuszkowskiego „Strasznego dworu” jest jedną z bardziej udanych realizacji na tej scenie w ostatnich kilku sezonach.
„Trzy” Michała Komara to książka finezyjnie skomponowana, kpiarsko-mądra i skrycie autobiograficzna, daje się czytać jako opowieść o naszym świecie, jako zabawa literacka, a także jako przewrotna spowiedź.
Właśnie trafiła do polskich księgarń trzecia część magicznego bestselleru Joanne K. Rowling – „Harry Potter i więzień Azkabanu”. Magiczny jest nie tylko bohater książki, ale również emocje, które wywołuje ona wśród czytelników, nie tylko najmłodszych.
Z programowej deklaracji zawartej w tytule najnowszej książki Marii Janion „Do Europy tak, ale z naszymi umarłymi” trudniejsza jest sprawa z Europą.
Już w styczniu mamy wysyp krajowych premier, a przecież najbardziej oczekiwane zdarzenia, czyli ekranizacje klasyki literackiej, dopiero nastąpią. Cokolwiek pokaże się jeszcze na ekranie, już dzisiaj można powiedzieć, iż jednym z najciekawszych filmów sezonu jest „Weiser” Wojciecha Marczewskiego według powieści Pawła Huelle, ocenianej swego czasu bardzo wysoko jako książka dekady.
Początek nowego wieku stanowi okazję, by sprawdzić przewidywania, które tyczyły nadchodzącego stulecia. W kinie jest tu pozycja nieodparta: „2001: Odyseja kosmiczna” Stanleya Kubricka z roku 1968 już w tytule odnosi się do daty, w którą właśnie weszliśmy. Oto więc sposobność, by się przekonać, jakim prorokiem było owo kino dla czasu, do którego dobrnęliśmy.
Każdy lubi przepowiadać przyszłość: ci, którzy się jej boją, i ci, którzy spodziewają się sukcesów. Czy potrafimy o niej powiedzieć coś sensownego? To, co oferuje współczesna nauka, wprawdzie nie daje podstaw do szczegółowego opisu, niemniej pozwala zarysować scenariusze rozwoju. Ich realizacja zależy zarówno od okoliczności zewnętrznych, jak i woli rządzących elit.
Biznesmen grany przez Marka Kondrata trafia przypadkiem na wieś postpegeerowską, gdzie poderwie zgnuśniałych włościan do czynu, otwierając wytwórnię najtańszych win w okolicy. Śmiesznie ma być już w scenie angażowania pracowników do firmy, np. gdy Stanisława Celińska dowiedziawszy się, że zatrudniona zostanie przy kupażu, odpowiada wniebowzięta: Mogę pracować i przy kupach! Widać wysiłki twórców, by dalej było jeszcze śmieszniej.
Dzieło sztuki, żeby zaistniało dziś w świadomości odbiorców i komentatorów, musi mieć podpórkę. Podpórką może być młodość twórcy, najlepiej połączona z podważaniem całego dotychczasowego dorobku ludzkości w danej dziedzinie. Albo przeciwnie – tak ugruntowana pozycja, że nikt nie odważy się skrzywić. Albo „kultowość” – najczęściej forsownie wykreowana. Albo wpisanie się w modne ciągi skojarzeń, szansa na popisowe komentarze krytyków. Jeśli nie dysponujesz tą lub podobną podpórką, lepiej idź od razu, bracie, na spacer. Nie pchaj się na targ.
W sześć lat po wydaniu niemieckim, które w Niemczech wzbudziło żywą dyskusję, monumentalne dzieło Klausa Zernacka, porównawcza analiza dziejów Polski i Rosji, ukazało się w polskim przekładzie.