Mamy najtańszą w Europie energię elektryczną, której produkcja kosztuje najdrożej w Europie. Mamy najtańsze paliwa na stacjach benzynowych wytwarzane w orlenowskich rafineriach z rekordowo drogiej ropy. Świat stanął na głowie? Nie, to tylko kampania wyborcza. Rachunek za tę superpromocję zapłacimy po 15 października.
Jak wiadomo, jednym z głównych źródeł finansowania rosyjskiego państwa są surowce, przede wszystkim ropa naftowa. Handel jest objęty obostrzeniami, ale Moskwa doskonale je obchodzi. Służy jej do tego sekretna flota tankowców.
Po trzech miesiącach względnej stabilizacji ropa znowu drożeje, a wraz z nią paliwa w hurcie i – w mniejszym stopniu – na stacjach. Rząd ma pomysł, jak sobie z tym poradzić: ręczne sterowanie.
Tylko w ciągu 10 miesięcy na korzystnych stawkach Delhi zaoszczędziło 3,6 mld dol. Indie zarobiły też na przerobie rosyjskiej ropy.
Surowce gwarantujące wielkie dochody są najniebezpieczniejszym z bogactw. Uzależnienie od nich wpędza nawet zamożny kraj w nędzę.
Koniec z rosyjskim olejem napędowym i innymi paliwami płynnymi: 5 lutego wchodzi w życie embargo na ich import. To spore wyzwanie dla unijnej gospodarki, w tym także polskiej. Czy bez diesla da się żyć?
Co się wydarzy w lutym, gdy Rosjanie zakręcą rurociąg Przyjaźń (nazwa dość ironiczna) i wstrzymają dostawy oleju napędowego? Co będzie z cenami? Nie jestem optymistą.
FIFA zapewnia, że mistrzostwa w Katarze będą neutralne dla klimatu i zjednoczą ludzi w przeciwdziałaniu zmianom środowiskowym. Trudno o bardziej spektakularny przykład greenwashingu.
Polska jest dobrze przygotowana na odcięcie dostaw ropy z Rosji, ale większym wyzwaniem jest unijne embargo na paliwa, które wejdzie w życie 5 lutego 2023 r.
Wraz z krajami bałtyckimi, w koordynacji z USA i Kanadą, Warszawa zbiła limit ceny z proponowanych przez Komisję Europejską 65–70 do 60 dol.