W szpitalu w Kozienicach ironizują, że z powodu reformy będą przyjmować tylko zdrowych pacjentów. Chory pacjent to dla szpitala koszty, czyli kłopoty. Na razie jednak - do końca stycznia - zdecydowali pracować po staremu. Kłopot w tym, że to stare nikogo nie zadowalało.
Aby już nikomu dłużej nie wydawało się, że pod latarnią może być najciemniej, minister zdrowia zaczął porządkować służbę zdrowia od szpitala, który ma pod bokiem. Posłał więc swoich kontrolerów do Centrum Onkologii w Warszawie, a oni stwierdzili to, co minister o państwowej służbie zdrowia dawno już powinien wiedzieć: jest deficyt, źle wykorzystana aparatura, kolejki.
Dyrektor szpitala św. Anny w Miechowie Jarosław Moskwa ostrzeliwał się, bo, jak twierdzi, jego pracownicy chcieli go wyrzucić przez okno. Mimo że transmisję ze starcia obejrzała w najlepszym czasie antenowym cała Polska, trudno do końca ustalić, kto i czym pierwszy zaatakował.
Konflikt o były szpital żydowski, dziś szpital kolejowy we Wrocławiu, wybuchł w najmniej oczekiwanym momencie. Wniosek o przekazanie szpitala gmina żydowska złożyła przed rokiem. Nieoficjalnie można usłyszeć, że wyciągnięcie tej sprawy akurat teraz zostało wywołane konfliktem wokół krzyży oświęcimskich. Chodziło o to, żeby pokazać, że wśród Żydów są oszołomy, chcące odebrać Polakom prawo do leczenia.