Kobiety traktują nas jak powietrze, mężczyźni często proponują nam seks, a dzieci uważają za służące, którym nie należy się szacunek – opowiada Ukrainka, która od czterech lat pracuje na polskim wybrzeżu.
Ponad pięć tysięcy osób wpłaciło na pomoc dzieciom zmarłego Wasyla Czorneja – Ukraińca, którego pracodawczyni wywiozła do lasu, kiedy źle się poczuł. Budujący gest, ale nie zmienia to faktu, że życie Ukraińców chcących pozostać na dłużej w naszym kraju nie jest proste.
„Rzeczpospolita” dotarła do niejawnego projektu polityki migracyjnej państwa. Znamienne, że uzasadnienie koncepcji jest kwintesencją poglądów Suwerena.
Polsko-ukraińskie małżeństwa są jak losy naszych narodów. Często się splatają, rozpalają ognistą miłością, a czasem kończą wielką katastrofą.
PiS rozbudził w Polakach nastroje ksenofobiczne i nie oferuje imigrantom podstawowych możliwości integracji. A cudzoziemców w Polsce z każdym rokiem przybywa.
Trybunał Konstytucyjny ważył racje długo i wreszcie uznał za niezgodne z konstytucją zapisy o „ukraińskich nacjonalistach” i „Małopolsce Wschodniej”. Ale może to orzeczenie jest tylko jakimś unikiem?
W ciągu stu lat od proklamowania niepodległości przez Polskę i Ukrainę sytuacji wzajemnego przyciągania – z różnych powodów – nie było między nimi wiele.
Na wschodniej granicy Polski jeszcze widać rozdział między dwiema Europami. Dla Ukraińców, Białorusinów i imigrantów z Azji tutaj zaczyna się mityczny Zachód. Jednak i oni już się zorientowali, że pod rządami PiS Polska mentalnie staje się Wschodem.
Kto i co decyduje dzisiaj o naszej polityce wschodniej? Rozpatrzmy to na przykładzie malinowego skandalu.
Czy tragiczna przeszłość zepsuła stosunki polsko-ukraińskie tak dramatycznie, że nie daje się ich w żaden sposób zreperować? Czy to raczej współczesność psuje je, a historia to wyłącznie tło?