Akcja spektaklu toczy się w światku przesiąkniętym przemocą, tu naszkicowanym minimalistycznymi środkami, ale z modną nutką nostalgii i odrobiną campowego przerysowania.
Na widowni Teatru Polskiego, po właśnie zakończonym dwuletnim remoncie generalnym, świeże karmazynowe plusze, odnowione złote stiuki oraz grono oficjeli z parą prezydencką na czele, a na scenie opuszczony basen, a w nim grupka brudnych i obszarpanych bezdomnych czaruje za pomocą alkoholu.
Bożena Suchocka wybrała przepis na sukces. Postawiła na nagość aktorek i przaśną erotykę.
„Wieczór trzech króli” Brytyjczyka Dana Jammetta jest świetną komedią: lekką, ciut nostalgiczną i elegancką.
19 listopada ruszył w Łodzi festiwal Nowa Klasyka Europy – pokaże, jak wystawiają klasyczne teksty gwiazdy europejskiego teatru. My proponujemy przegląd pomysłów naszych reżyserów. Czego należy się spodziewać, idąc dziś na Szekspira, Słowackiego czy Wyspiańskiego?
W najnowszej filmowej wersji „Hamleta” królewicz duński nie dzierży już w dłoni, jak nakazywałaby tradycja, czaszki, ale kasety wideo z filmami akcji. Jakby to one miały dać siłę apatycznemu księciu snującemu się z pistoletem po Nowym Jorku i zachęcić go do wyrównania rachunków. Nie po raz pierwszy twórcy kultury popularnej sięgają do dramaturgii Szekspira i dostosowują ją do gustów i wrażliwości młodej publiczności.
Gdy podnosi się kurtyna – pośrodku rozległej biało-brązowo-beżowej przestrzeni, w fałdzie podłogi tkwi, niczym nie zebrana w porę kapusta, pojedyncza ludzka głowa. Zdekapitowany łeb Ryszarda III, który gada: obwieszcza światu, że nikt nie zdoła dorównać mu w zbrodni i łotrostwie. Pięknie i oryginalnie wymyślona jest ta scena. Tak pięknie i oryginalnie, że widz nawet nie zdąży postawić sobie pytania, dlaczego właściwie przychodzi mu obcować na scenie z samotną czaszką, zamiast oglądać ją zrośniętą z resztą właściciela? I czy ten olśniewający obraz w ogóle cokolwiek znaczy?