Kraj

Naród i społeczeństwo w państwie

Ważny dzień, ważne marsze

Byłem przekonany, że marsz prezydencki zostanie zasłonięty przez prawicowy Marsz Niepodległości. Tak się jednak nie stało, nie tylko dlatego że odbyły się one w innych godzinach.

Gdy Prezydent akurat dziękował pod pomnikiem Piłsudskiego, przy Belwederze wszystkim za udział i wsparcie, narodowcy dopiero się gromadzili. Wcześniej z kolei zakończyły się manifestacje organizowane przez Porozumienie 11 listopada i przez socjalistów. Tak więc nie doszło, bo nie mogło dojść, do kolizji i bezpośrednich starć, czego przecież nie uniknięto rok temu, choć dzisiaj ideowych sprzeczności jest nie mniej, a może nawet więcej. Oczywiście, nie zabrakło incydentów, ale porównawczo było przecież o wiele lepiej i bezpieczniej niż w listopadzie 2011 r.

Mogłoby się wydawać – przynajmniej na podstawie relacji telewizyjnych – że Marsz Niepodległości najbardziej spektakularnie pokazał swoją siłę, potwierdził aspiracje polityczne jego organizatorów, którzy - zdaje się - zamierzają wykluć z niego jakąś partię. I to taką, która może zagrozić wpływom PiS i Jarosława Kaczyńskiego, wielkim łukiem omijanego przez ten Marsz, z czym ma ewidentny kłopot, nawet jeśli widział na transparentach hasła antyrządowe, popierające Telewizję Trwam oraz liczne wizytówki „Gazety Polskiej”.

Organizacje i stowarzyszenia stojące za Marszem, poza tymi, które są przede wszystkim kombatanckie, skupiają się wokół współczesnego ONR i Młodzieży Wszechpolskiej, wyraźnie koncypują, w jaki sposób można wedrzeć się do systemu demokratycznego będąc jednocześnie w istocie antysystemowym. Takim sposobem jest skrywanie wcześniej demonstrowanego i praktykowanego radykalizmu, stonowanie agresywnego nacjonalizmu oraz pokazanie sprawności organizacyjnej, co się po części rzeczywiście udało. Teraz czekamy na następne ruchy.

Niemniej Marsz nie zasłonił inicjatywy prezydenckiej, która – śmiało można to stwierdzić – zakończyła się sukcesem, mierzonym licznym udziałem uczestników, jak i wyłonioną ideą wspólnoty państwowej. Ta idea ujawniła się na nowy niejako sposób, bo Bronisław Komorowski poruszając się trasą wokół znajdujących się na Trakcie Królewskim pomników i swoimi słowami, rzeczywiście, mocą swojego urzędowego autorytetu zbudował tę wspólnotę pamięci historycznej, nadał jak gdyby swój ton i styl. Przy widocznym oporze i zakłopotaniu wielu środowisk mu bliskich, dla których postać Romana Dmowskiego budzi, mówiąc eufemistycznie, niechęć. Właśnie prezydent, a nie żaden inny polityk, urzędnik czy dostojnik ma tak silny mandat, by reprezentować wszystkich Polaków, wszystkich obywateli.

Jacek Żakowski powiedział w radiu, że Marsz Niepodległości reprezentuje jak gdyby Naród, Kolorowa Niepodległa – Społeczeństwo, a marsz Prezydenta – Państwo. Podoba mi się ta figura, warta jest wmyślenia i krytycznego rozwijania, bo w końcu wszystkie te trzy porządki powinny spotkać się - takie powinno być nasze marzenie - w jednym nadrzędnym, w Rzeczpospolitej, którą rozumieć trzeba nie tylko symbolicznie, ale także literalnie.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną