Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Fabryka Polska

Sukces skoczków nie jest przypadkowy

Polscy skoczkowie rządzą na skoczniach. Ten sukces był do przewidzenia, ale jego skala – już chyba nie.

Nie trzeba było świeżych sukcesów w Pucharze Świata (cztery zwycięstwa polskich zawodników w ośmiu tegorocznych konkursach), by się przekonać, że jest w polskich skokach życie po Adamie Małyszu. Do obecności w światowej czołówce Kamila Stocha wszyscy kibice zdążyli się już przyzwyczaić, potwierdzeniem tego, że polska kadra na nim się nie kończy był w ubiegłym sezonie brąz mistrzostw świata w drużynie.

Przebojem końcówki poprzedniego sezonu został Piotr Żyła, który oprócz nadzwyczajnych umiejętności do latania na nartach, ujmował naturalnością oraz swojskim „he, he, he”. O swoich skokach opowiadał w sposób prosty i obrazowy, m.in. wprowadzając do słownika tej sportowej specjalności pojęcia „garbik” i „fajeczka”, jak również cierpliwie tłumacząc fundamentalne znaczenie, jakie w pozycji dojazdowej skoczka ma jego własna „dupa”. Teraz kluczowa dla dalekich i efektownych skoków część ciała powróciła dzięki hasłu („Luz w dupie”) wypisanemu na nartach sensacyjnego zwycięzcy z Engelbergu, Jana Ziobro. 

Dzięki wyluzowanym oraz będącym wiecznie w świetnym nastroju zawodnikom  w polskich skokach zrobiło się więc wesoło, jak nigdy wcześniej i nawet główny dowódca kadry, Łukasz Kruczek – trener którego zawodową ambicję podrażniła nieudana kariera zawodnika  – uśmiecha się częściej. Ma komfort pracy również dlatego, że środowiskiem nie wstrząsają już, co jeszcze niedawno było smutną normą, wiślańsko-zakopiańskie swary o to komu bliżej do uszu narciarskich  prezesów i kto pod kim dołki kopie.   

W dzisiejszej radości z sukcesów Stocha i reszty swój wielki udział ma mistrz Małysz, ale nawet najlepsze chęci, by pójść w jego ślady by nie wystarczyły, gdyby nie stabilny oraz hojny mecenat, jakie nad polskimi skokami roztoczył naftowy koncern - Lotos. Jego obecność zaznacza się nie tylko corocznym turniejem, w którym młodzi zdolni dostają przedsmak poważnych zawodów, ale również stypendiami, nagrodami oraz fundowaniem sprzętu dla lokalnych narciarskich klubów, w których uczą się przyszli Małysze i Stochy.

Może by te patenty podrzucić innym dyscyplinom? Oczywiście pod warunkiem, że wszystko jest tak proste i obliczalne, jakie się dziś wydaje.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną