Kraj

Po spotkaniu PiS–media: jedne nakazy zdjęte, inne się pojawiają

W spotkaniu na zaproszenie marszałka wzięło udział ponad 30 dziennikarzy z różnych mediów i środowisk politycznych. W spotkaniu na zaproszenie marszałka wzięło udział ponad 30 dziennikarzy z różnych mediów i środowisk politycznych. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Dziennikarze mogli wyjść z tego spotkania zadowoleni, bo osiągnęli to, czego chcieli. Choć nie wszystko.

Byłem uczestnikiem dzisiejszego, poniedziałkowego spotkania marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego z przedstawicielami mediów, które miało na celu – jak oświadczył na wstępie gospodarz – przerwanie awantury wywołanej usunięciem dziennikarzy z Sejmu oraz przygotowanej i zapowiedzianej zmiany warunków ich pracy parlamentarnej.

Jak wiadomo, te zamiary były oprotestowane przez właściwie całe środowisko, dość solidarne w tym wypadku, choć na co dzień niebywale ze sobą skłócone. Spotkanie, w którym na zaproszenie marszałka wzięło udział ponad 30 dziennikarzy z różnych mediów i środowisk politycznych, poprzedzone było innym spotkaniem, w sobotę późnym wieczorem, zwołanym nagle, więc może i dlatego mało reprezentatywnym dla świata mediów.

Podobno zresztą nieudanym, improwizowanym, wywołanym sztucznie przez Jarosława Kaczyńskiego, który po krytycznych, czwartkowych wydarzeniach w Sejmie starał się jakoś uładzić media i przesłać drażliwe tematy od konfliktowego marszałka Kuchcińskiego do łagodnego na pozór marszałka Karczewskiego.

Teraz jednak spotkanie miało na celu doprowadzenie do jakiejś koncyliacji i mimo że momentami marszałek nie brzmiał jakoś bardzo przejrzyście, udało się kilka spraw załatwić. Obecni dziennikarze, od prawej do lewej strony i odwrotnie, kilkakrotnie demonstrowali wobec siebie nieufność czy nawet niechęć. Aczkolwiek nie jakoś ostentacyjnie, lecz jednak w kilku punktach byli ze sobą zgodni. Przynajmniej jak na razie.

Czego one dotyczyły? Po pierwsze, że dziennikarze wracają do pracy w parlamencie. Po drugie, że pracują wedle zasad, które obowiązywały do tej pory. Po trzecie, że przygotowany projekt tzw. Centrum Medialnego, wokół którego miał być zbudowany cały system ograniczeń i zakazów regulujących pracę mediów, jest nieważny, po prostu nie istnieje. Po czwarte, że wszelkie propozycje zmian określających warunki pracy reporterskiej i sprawozdawczej będą przyjmowane w uzgodnieniu ze środowiskiem dziennikarskim.

Takie były te punkty, te warunki ramowe, które marszałek Karczewski przyjął. Dużo czasu zabrało uzgadnianie sposobu pracy i dogadywania się po stronie mediów, były to jednak kwestie właściwie techniczne i drugorzędne.

Na wyraźnie formułowane i powtarzane pytania marszałek oświadczył, że w tym spotkaniu reprezentuje także marszałka Kuchcińskiego, a przede wszystkim Jarosława Kaczyńskiego, ma więc silną legitymację do prowadzenia tych rozmów.

Kaczyński cofa się w sprawie dziennikarzy w Sejmie

To tyle, co najważniejsze. Dziennikarze mogli wyjść z tego spotkania zadowoleni, bo osiągnęli to, czego chcieli. Nie brakowało komentarzy, że jednak Kaczyński umiał się cofnąć, że przynajmniej jeden konflikt chce zdjąć z porządku dziennego. Nie brakowało też nieufności, wzmocnionej wypowiedziami marszałka dla mediów, w których plenipotencje od marszałka Kuchcińskiego nie wyglądały tak całkowicie jednoznacznie. Choćby zapowiedziana godzina 10 we wtorek jako otwarcie dostępu dla dziennikarzy, do Senatu niby gwarantowane, a do Sejmu trochę słabiej.

Stanisław Karczewski też minął się z prawdą, mówiąc, że podczas spotkania niektórzy dziennikarze byli jednak za zmianami w regulaminie ich pracy parlamentarnej. Akurat nikt, dokładnie nikt nie podniósł ręki na pytanie, czy ktoś na sali jest za takimi zmianami.

A zatem, jak to często bywa z PiS, trzeba teraz sprawdzać słowa faktami, czekać na konkret, doszukiwać się ukrytych pułapek i zasadzki. Oto jedna z nich: właśnie przyszła wiadomość z Senatu, że aby wejść do gmachu tegoż Senatu, czyli do marszałka Karczewskiego, trzeba mieć obok legitymacji prasowej także akredytację, wcześniej niepotrzebną.

A poza tym: czy aby Jarosław Kaczyński na pewno i na zawsze przejął się wolnością polskich mediów?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną