Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Kuchciński odwołał polsko-niemieckie konsultacje parlamentarne. I dobrze zrobił

Marszałek Sejmu Marek Kuchciński Marszałek Sejmu Marek Kuchciński Paweł Kula/Kancelaria Sejmu / Flickr CC by 2.0
Odwołując przygotowywane od miesięcy polsko-niemieckie konsultacje parlamentarne, Kuchciński podjął jedynie słuszną decyzję. Dowiódł po raz kolejny swojej samodzielności i trafnego osądu.

Według oficjalnej już chyba wersji było tak: na środowe konsultacje do Niemiec, naszego najważniejszego partnera w sąsiedztwie i w całej Unii, wybierali się – poza marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim – wicemarszałkowie Beata Mazurek i Ryszard Terlecki z PiS oraz Małgorzata Kidawa-Błońska z PO. A także posłowie PiS: szefowa komisji ds. UE Izabela Kloc i szef parlamentarnej grupy polsko-niemieckiej Bartłomiej Wróblewski.

Głos prezesa, głos...

Spotkanie było przygotowywane od miesięcy, miało się odbyć w zamku Hambach w Nadrenii-Palatynacie. Ale dzień wcześniej po południu strona polska odwołała spotkanie, powołując się na „sytuację wewnętrzną”. Cóż to za niespodziewany, głęboki kryzys w Polsce doprowadził do drastycznej, jak na świat dyplomacji, decyzji o nagłym zerwaniu konsultacji? I to w chwili, gdy część niemieckiej delegacji była już w drodze na miejsce?

Czytaj także: Kuchciński i Terlecki: od hipisów do PiS

Powód był prosty: we wtorek wieczorem okazało się, że Mazurek i Terlecki muszą uczestniczyć w ważnym spotkaniu na Nowogrodzkiej, czyli w centrali PiS. To absolutnie jasne, że w chwili gdy prezes wzywa, wszelkie inne zobowiązania idą na bok. Wola prezesa idzie przecież nie tylko przed jakimiś tam wymyślonymi dyplomatycznymi konwenansami, ale i przed prawem. Vox populi, vox dei, przypominał niedawno sam Jarosław Kaczyński, ze skromności nie dodając, że lud (inaczej suweren) to właśnie on.

Jak tu rozmawiać?

W tej sytuacji marszałek Kuchciński podjął absolutnie słuszną decyzję: jak nie pojadą Terlecki i Mazurek, to on sam nie pojedzie. Państwo polskie nie może sobie pozwolić na to, żeby rzucić samotnego marszałka na pastwę wroga – ups, przepraszam – unijnego partnera. Sam, bez szefa klubu PiS i jego rzeczniczki, miał stawiać czoła liczebnej przewadze? Wprawdzie miała mu towarzyszyć marszałek Kidawa-Błońska, ale ona, wiadomo, z Platformy. Narodowego interesu bronić nie będzie.

Sytuacja i bez tego była trudna. W rozmowach z Niemcami ani mikrofonu nie można wyłączyć, ani kary finansowej przywalić, ani uposażeń skasować. Nie można nawet obrad do Sali Kolumnowej przenieść i zastawić krzesłami wejścia, bo nie wiadomo, czy w nadreńsko-palatyńskim zamku taką salę mają.

W takich okolicznościach naprawdę nie można winić marszałka, że zrezygnował z wyjazdu. Jeszcze by go skołowali, do czegoś namówili czy przekonali, i co? Słuszną linię ma nasza władza.

Czytaj także: Posłowie opozycji nie są od tego, żeby zapewniać komfort psychiczny premierowi

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej

Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.

Justyna Sobolewska
16.12.2025
Reklama