Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Abp Głódź: Śmierć Adamowicza to „dzwon na trwogę, wezwanie do rachunku sumienia i zmiany”

Homilię w czasie mszy pogrzebowej Pawłą Adamowicza wygłosił metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź. Homilię w czasie mszy pogrzebowej Pawłą Adamowicza wygłosił metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta
W sobotę po godz. 15 zakończyła się msza pogrzebowa Pawła Adamowicza. W Bazylice Mariackiej prezydenta Gdańska żegnało 4,5 tys. osób, na ulicach – 40 tys. Homilię wygłosił abp Sławoj Leszek Głódź.

Mszy św. przewodził metropolita poznański abp Stanisław Gądecki, zgromadziła ona – zarówno w samej bazylice, jak i na ulicach Gdańska – tłumy mieszkańców miasta. Pawła Adamowicza żegnali najbliżsi: żona Magdalena z córkami Antoniną i Teresą, rodzice oraz brat Piotr, przyjaciele, współpracownicy, najważniejsze osoby w państwie. Homilię wygłosił metropolita gdański abp Sławoj Leszek Głódź. Przytaczamy jej treść.

Różańce od papieża Franciszka

Jesteśmy tu dziś, w bazylice Mariackiej, sławnej gdańskiej świątyni wzniesionej przed wiekami na chwałę Maryi Wniebowziętej, aby otoczyć modlitwą pożegnania naszego brata w wierze, śp. Pawła Adamowicza, Prezydenta Miasta Gdańska. Oddać mu ostatnią posługę: braterstwa, szacunku i uznania. Wyrazić naszą solidarność z Rodziną Pana Prezydenta rażoną gromem nieszczęścia. Zaświadczyć o jedności naszych serc w obliczu tragedii, której ofiarą padł śp. Paweł Adamowicz. W naszej modlitewnej solidarności z Rodziną śp. Prezydenta Gdańska uczestniczy Ojciec Święty Franciszek. Za pośrednictwem księdza Kardynała Konrada Krajewskiego, Jałmużnika Papieskiego, przesłał różańce – znak swej pamięci i jedności – które teraz przekażę Najbliższym Pana Prezydenta Miasta Gdańska z zapewnieniem, iż przytula Ich do serca i modli się za Nich.

Ale nade wszystko jesteśmy tu po to, aby nagle przerwane życie Pana Prezydenta włączyć w Paschalne Misterium Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa. Potwierdzić i wypowiedzieć pewność naszej katolickiej wiary, że śmierć nie oddziela nas wzajem od siebie, że pozostajemy nadal w głębokiej łączności z tym, którego żegnamy na drogę wieczności. On przecież nas tylko na tej drodze wyprzedził – nagle i niespodziewanie. Wszyscy tą drogą zdążamy. Wszyscy kiedyś razem będziemy w Chrystusie.

Dominikanin Ludwik Wiśniewski: Nie będziemy obojętni na truciznę nienawiści

Otwórzmy nasze serca i umysły na ten głos eschatologicznej nadziei. Mocno zabrzmiał on w pierwszym czytaniu z Apokalipsy świętego Jana: „Oto czynię wszystko nowe… I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21,4).

Wyprzedził nas na drodze do Chrystusa, zostaliśmy wśród „pierwszych rzeczy”

My jeszcze jesteśmy pośród owych „pierwszych rzeczy”, które stanowią osnowę naszego doczesnego życia. Naszych dokonań, radości, porażek, pragnień, marzeń. Szedł drogą swego doczesnego dynamicznego, twórczego, wybiegającego ku przyszłości życia śp. Paweł Adamowicz. Niedawny zwycięzca w kolejnych wyborach na fotel prezydenta miasta Gdańska. Wychylony ku przyszłości, ku planom, projektom, marzeniom, które były przed nim, z którymi miał się zmierzyć.

21 grudnia usłyszałem po raz ostatni Jego mocny głos. Dzwonił z dalekiego Los Angeles. Składał bożonarodzeniowe i noworoczne życzenia. Dzielił się radością, że córka się tam uczy, cieszył się, że te dni odpoczynku spędzi razem z Rodziną. Cieszył się ze słońca, którego nam zabrakło. Prosiłem, by je przywiózł.

Abp Głódź: Modliliśmy się o cud, Pan ludzkich losów rozrządził inaczej

13 stycznia miała miejsce porażająca zbrodnia. Wstrząsnęła milionami polskich serc. Byłem tamtej nocy na OIOMI-e. Widziałem Pana Prezydenta. Nieprzytomnego, otoczonego gronem lekarzy walczących o rozdmuchanie płomienia jego życia. Modliliśmy się o cud, świadomi, jak tragiczny jest jego stan.

Pan ludzkich losów rozrządził inaczej. Nie wysłuchał naszych modlitw. Przy szpitalnym łóżku Prezydenta Gdańska stanął Anioł Śmierci. Otworzył przed nim bramy wieczności. Przeprowadził na drugą stronę życia. Ku Chrystusowi, którego Paweł Adamowicz stanowił – tak jak każdy chrześcijanin – własność. W liturgii dzisiejszego dnia mówi nam o tym św. Paweł Apostoł: „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie; jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc, i w śmierci należymy do Pana”. I w życiu i w śmierci należymy do Pana.

Media vita in morte sumus

W kaplicy ostrobramskiej Matki Miłosierdzia, na pomniku upamiętniającym ofiary tragedii smoleńskiej, widnieją słowa: Media vita in morte sumus – W pośrodku życia w śmierci jesteśmy. Zaczerpnięte z Mszału Rzymskiego. Wielu z tych, którzy tamtego dnia lecieli do Katynia, aby na grobach zamordowanych polskich oficerów złożyć wieniec pamięci Ojczyzny było ludźmi, do których nagła śmierć przyszła in media vita – w połowie życia.

Przyszła w połowie życia także do śp. Pawła Adamowicza. Ofiary zbrodniczego, okrutnego, niepojętego w swej scenerii zamachu. „Gdańsk jest szczodry, Gdańsk dzieli się dobrem, Gdańsk chce być miastem solidarności!”. Tak mówił Prezydent chwilę przed tragicznym zamachem podczas końcowego finału dorocznej kwesty Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Odczytujemy te słowa jako swoisty testament. Wyznanie i deklarację miłości, uznania, szacunku, zachwytu dla Gdańska. Był jego prezydentem 20 lat.

Światełko ku niebu, „statua wolności dla Gdańska”

Powraca telewizyjny obraz Prezydenta Pawła z wzniesioną ku górze ręką. „To jest swoista statua wolności dla Gdańska, ale nie tylko”. Takie słowa wpisałem w Księdze Kondolencyjnej. W ręce trzymał światełko skierowane ku niebu. Ku światłości wiekuistej, gdzie mieszka Bóg „bogaty w miłosierdzie” (Ef 2,4). Jakby sygnał, jakby oznajmienie – nieuświadomione wtedy – że niebawem i on będzie zmierzał ku Temu, który „zna wszystko” (1 J, 20).

Należał do pokolenia, które na drodze swych młodzieńczych lat odczuło tchnienie wichru Solidarności. Weszło w jego nurt – wtedy prześladowanej, zepchniętej do podziemia – kiedy nastał czas uniwersyteckich studiów. Pokolenie ogarnięte pragnieniem wolności i w służbie wolności. Student Paweł Adamowicz. Wydawca i drukarz podziemnego studenckiego pisma. Jeden z tysięcy tych, którzy pamiętnego 12 czerwca 1987 roku, na gdańskiej Zaspie słuchali słów św. Jana Pawła, który mówił wtedy, za tych, którzy wtedy mówić nie mogli – za ludzi „Solidarności”. Witał Ojciec święty Gdańsk: „Miasto ludzi morza, miasto ludzi pracy, wielkiej pracy (…) miasto i środowisko, w którym zrodziła się na nowo potrzeba odnowy człowieka przez pracę. Wyzwolenie człowieka przez pracę”.

Po 1989 roku włączył się w życie społeczne, polityczne, a przede wszystkim samorządowe. Takim go znaliście od lat i takim ja go znalem od 2008 roku. Lider gdańskich samorządowców. Od 1998 roku prezydent Gdańska. Zwycięzca podczas kolejnych wyborów. Ofiarował tej służbie rodzinnemu miastu swoje serce, zapał, kompetencje, wrażliwość, inteligencję, także twórczą wyobraźnię. Patriota Gdańska. Jakże wiele zrobił, aby nasze miasto wyrastało nad poziomy. Piękniało. Nasycało się rozmaitymi inwestycjami w służbie gdańskiej pamięci, edukacji, artyzmu, zdrowia, życia społecznego, użyteczności publicznej. Aby promieniowało przedsięwzięciami artystycznymi, kulturalnymi. Przyciągało ku sobie, szczególnie latem, innych. Było gościnne, atrakcyjne. Wielkie i dumne. Świadome swej ważnej roli w historii współczesności ojczyzny i chrześcijańskiej Europy.

Paweł Adamowicz był człowiekiem wiary, przyjacielem Kościoła

Kościół katolicki w Gdańsku doznał od niego wiele pomocy. Wspomagał remonty historycznych zabytkowych gdańskich świątyń. Konserwację licznych zabytków sztuki sakralnej. Wiele działań Kościoła, szczególnie tych o wymiarze społecznym, mogło liczyć na wsparcie ze strony Prezydenta Gdańska.

Dziękuję za nie w godzinie pożegnania, Panie Prezydencie. Dziękuję za Pana obecność na wielu kościelnych uroczystościach, zawsze z łańcuchem prezydenckim na piersiach. Dziękuję za świadectwo wspólnoty włodarza miasta z Kościołem katolickim, który towarzyszy gdańskiej wspólnocie od godzin jego początku. Od misji św. Wojciecha, który u schyłku X wieku do słowiańskiego Gdańska przyniósł światło Ewangelii i sakrament chrztu, który wiązał drogę gdańskich pokoleń z Chrystusem.

Śp. Prezydent był człowiekiem wiary, praktykującym katolikiem. Nie wstydził się swojej wiary. Często żartobliwie podkreślał, że gdy jest w Brukseli i siada z posłami, to rozpoczyna posiłek od znaku krzyża. Był związany mocnymi więzami przyjaźni z mym poprzednikiem, śp. arcybiskupem Tadeuszem Gocłowskim. Uważał go za swego duchowego ojca, korzystał wiele z jego doświadczenia i rozeznania zagadnień społecznych i politycznych.

Niebawem minie jedenaście lat od naszego poznania w dniu mego ingresu do archikatedry w Gdańsku – Oliwie. Jakże wiele przez te lata było naszych spotkań, rozmów. Także znaków pamięci i szacunku. Wspomnę jeden. Odwiedził mnie w warszawskim szpitalu w czasie mej ciężkiej choroby.

Zda sprawę z włodarstwa swego

Śp. Pan Prezydent Paweł Adamowicz stanął już w prawdzie swego tragicznie przerwanego życia przed Bożym Majestatem. Przed Bogiem żywych i umarłych. Sprawiedliwym, wiernym i miłosiernym. Zda mu sprawę z włodarstwa swego. Zaniesie naręcze swoich dobrych czynów w służbie rodziny, bliźnich, wspólnoty Gdańska, której tyle lat przewodził. Otrzyma za nie wieczną zapłatę stosownie do swych czynów i wiary. W jego ostatniej drodze niechaj towarzyszy Panu Prezydentowi nasza modlitwa kierowana ku Matce Miłosierdzia. Rozdawczyni łask. Przewodniczce na drogach wieczności. Tak wiele było modlitwy w ostatnich dniach. Niech dalej trwają i nie ustają. Niech będą świadectwem naszych serc pozostających w harmonii z Bożym miłosierdziem. To miłość do Matki Miłosierdzia, tej z Ostrej Bramy, posiadł od swoich Rodziców przybyłych do Gdańska z ziemi wileńskiej.

Adamowicz jako zasłużony dla Gdańska spocznie w Bazylice Mariackiej

Bogaty plon życia naszego brata Pawła – ludzką miarą oceniany – i jego oddana służba gdańskiej wspólnocie na stanowisku jej Prezydenta, stały u źródeł mej decyzji o złożeniu jego prochów w tej szacownej świątyni, nazywanej Koroną Miasta Gdańska.

Przez wieki składano w niej na wieczne odpocznienie zasłużonych gdańszczan, patrycjuszy, burmistrzów. Pierwsi z nich, Konrad Leczkow i Albert Hecht, zostali w jej murach pochowani w XIV wieku. Przed niespełna dziesięciu laty w kaplicy Matki Bożej Miłosierdzia, złożyliśmy podniesione ze smoleńskiego pobojowiska doczesne szczątki Macieja Płażyńskiego, marszałka Sejmu, współtwórcę polskiej i gdańskiej wolności, ofiarę tragedii smoleńskiej. To był pierwszy powrót do dawnej tradycji. Do zainicjowania panteonu osób, które dobrze zasłużyły się Gdańskowi i Ojczyźnie. Prezydent Adamowicz będzie drugim, którego prochy w tych dostojnych murach oczekiwać będą na dzień chwały, w którym „Bóg nasz przybędzie” (Ps 50, 3), Chrystus „przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z nim” (Mt 25, 31 - 32).

Gdańszczanie pożegnali swojego prezydenta

Po mszy św. słowa pożegnania wygłosili także bliscy Pawła Adamowicza - żona Magdalena, córka Antonina, brat Paweł, a także przyjaciele i współpracownicy. Zmarły w poniedziałek prezydent Gdańska Paweł Adamowicz został pochowany w kaplicy św. Marcina w Bazylice Mariackiej. W jego ostatniej drodze towarzyszyły mu tysiące gdańszczan, politycy, samorządowcy, goście z zagranicy.

Adamowicz sprawował urząd prezydenta Gdańska od 20 lat. 13 stycznia, podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, został zaatakowany nożem na oczach tłumów przez Stefana W. Zmarł następnego dnia w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku, miał 53 lata.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama