Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Szczepienia w firmach. Działają, jeśli pracownicy dostają premie

Szczepienia na Uniwersytecie Wrocławskim Szczepienia na Uniwersytecie Wrocławskim Krzysztof Ćwik / Agencja Gazeta
Szczepienia w zakładach pracy miały uszczelnić system i pozwolić pracodawcom wypuścić swoje kadry z powrotem do klientów. Ale wiele firm, które zgłosiło się do programu, teraz się wycofuje.

Zapisy na szczepienia w dużych firmach ruszyły 4 maja, a pierwsze zorganizowano 13 dni później. Warunkiem przystąpienia do programu było zgłoszenie do kłucia co najmniej 300 osób. Z naszych informacji wynika, że udało się tam, gdzie pracodawca był zdeterminowany i prócz zastrzyku zapewniał pracownikom pieniądze. Wygląda też na to, że im kwota dla załogi była wyższa, tym więcej zgłaszało się chętnych.

Tymczasem większość firm, z którymi rozmawialiśmy, przeprowadziła ankiety, poddała je analizie, a następnie... wstrzymała decyzje o szczepieniach. Z prostej przyczyny: wielu pracowników zdążyło się już zarejestrować na kłucie przez internetowe konto pacjenta.

Czytaj też: Szczepienia mRNA skuteczne przy indyjskim wariancie

Program uruchomiony za późno?

System premii dotyczy głównie firm o polskim rodowodzie, a środki są wypłacane po przyjęciu drugiej dawki (500, a nawet 1000 zł). Ten system działa. Małopolski koncern spożywczy Maspex poinformował, że już w połowie maja 70 proc. pracowników wyrażało chęć przyjęcia zastrzyku. Ale ilu z nich skorzysta z takiej opcji w pracy, a ilu zaszczepi się na własną rękę?

Indywidualne podejście ma swoje plusy. Obecnie pacjent, który sam zgłasza się do programu, wybiera termin (może się też przepisać na dogodniejszy) i preparat. W zakładach pracy takiej możliwości nie ma. Dlatego większość naszych rozmówców informuje, że firmy wycofują się z programu.

Nieoficjalnie słyszymy, że z perspektywy np. branży handlowej akcja wystartowała za późno. – Gdybyśmy mogli się pochwalić, że jako jedni z pierwszych w Polsce szczepimy swoich pracowników i kontakt z klientem jest u nas zupełnie bezpieczny, tobyśmy za to zapłacili. Oferta rządu nadeszła, gdy duża część naszych pracowników zapisała się na szczepienia indywidualnie – komentuje menedżer w jednej z dużych firmy handlowych.

Czytaj też: ABC. Jak się przygotować do szczepienia?

Jedni szczepią, inni czekają

W oficjalnych odpowiedziach, które do nas docierają, nie ma rzecz jasna narzekań na rząd. Ale warto zapytać, dlaczego kolejne firmy, które w maju zgłosiły się do programu, teraz wstrzymują swój udział w akcji. Przykładem sieć supermarketów Aldi, gdzie słyszymy, że koncern wróci do pomysłu szczepienia swojej załogi, jeśli zaszwankuje Narodowy Program Szczepień. Auchan zacznie szczepić pracowników 9 czerwca, choć nie wiadomo ilu, bo do tego czasu wielu z 3 tys. chętnych zaszczepi się samodzielnie. Podobnie wygląda sytuacja w Kauflandzie.

W połowie czerwca w 11 lokalizacjach szczepić ma IKEA, w której do programu pracownicy mogą zgłosić cztery dodatkowe osoby spoza firmy. Ciekawym przypadkiem jest Biedronka. Jeden z największych polskich pracodawców wstrzymywał decyzję o rozpoczęciu akcji prawie do końca maja. A mowa o firmie, która już w kwietniu sygnalizowała gotowość szczepienia swoich pracowników, wystosowała nawet specjalny list do odpowiadającego za program szczepień ministra Michała Dworczyka, zgłaszając taką wolę.

Odpowiedzi na pytanie, dlaczego w takim razie udało się ruszyć dopiero teraz, nie otrzymaliśmy. – Gdyby nauczyciele nie dostali szczepionki priorytetowo, byłby strajk i cała edukacja by stanęła. Jeśli my zastrajkujemy, to naszych klientów przejmie konkurencja. Dlatego nie byliśmy objęci priorytetem – tłumaczy przedstawiciel dużej sieci supermarketów.

Czytaj też: Szczepienia. Kiedy trzecia dawka?

Jest jeszcze problem z RODO

Jak wspomnieliśmy, część pracodawców wręcza pracownikom premie za decyzję o zastrzyku. Cel jest szczytny, ale może słono kosztować, w dodatku niektórzy są zdania, że takie faworyzowanie narusza zasadę o równym traktowaniu pracowników. Ba, gdyby ktoś się uparł, mógłby wejść na drogę sądową z pracodawcą i dowodzić, że był dyskryminowany ze względu na światopogląd lub stan zdrowia. Argumentem z drugiej strony mogłyby być działania rządu, który ogłosił start loterii szczepionkowej. Nie trzeba dodawać, że mogą wziąć w niej udział tylko ci, którzy zdecydowali się na zastrzyk. Czy zatem rząd dyskryminuje antyszczepionkowców?

Inny problem to RODO. Towarzyszące nam od 2018 r. przepisy o ochronie danych osobowych mogą się okazać kulą u nogi dla programu pracowniczych szczepień. – Pracodawca może przetwarzać dane w niektórych celach. Nie ma wśród nich programu szczepień. Nie chodzi tylko o informacje zbierane podczas wywiadu przed zastrzykiem, ale także o wykaz osób zaszczepionych w firmie. Przedsiębiorcy go potrzebują, żeby wiedzieć, kto może mieć kontakt z klientem, czy kogoś można wysłać w delegację. Gdyby UODO wydał w tej sprawie rekomendację, na pewno byłoby to ułatwienie. Ostatecznie to on jest pierwszą instancją, która ocenia, czy doszło do nadużycia w przetwarzaniu danych – mówi Agata Szeliga, radca prawny z kancelarii SK&S. Urząd Ochrony Danych Osobowych nie odpowiedział dotąd na nasze pytania w tej sprawie.

Czytaj też: Dlaczego po szczepieniu wciąż można się zakazić?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną