Kraj

Odra jak wyrzut sumienia. Nadchodzą dni próby dla PiS

Wojsko ze strażakami wyławiają martwe ryby z rzeki Odry Wojsko ze strażakami wyławiają martwe ryby z rzeki Odry Lisi Niesner / Forum
Wychowałem się trzysta metrów od brzegu Odry i dla mnie „śmierć rzeki” jest bolesna osobiście. Czuję wściekłość. Wiem, że państwo zawiodło, i domyślam się dlaczego. W krajach autorytarnie rządzonych władza staje się ostatecznie ofiarą własnej zaborczości.

Nie można mieć co do tego pewności, lecz najprawdopodobniej gdyby Polska była sprawnie zarządzanym państwem, w którym działają instytucje i procedury, zaś o postępowaniu władz stanowiły przepisy, a nie „polecenia z góry”, dramatu Odry i ludzi życiowo związanych z tą rzeką można by w znacznej mierze uniknąć. To, co się na naszych oczach wydarza – spektakl nieudolności i bezradności władzy, naprędce próbującej się „ogarnąć” poniewczasie – jest opowieścią o moralnej i instytucjonalnej degrengoladzie środowiska politycznego, które w szale chciwości zagarnęło wszelkie możliwe stanowiska, a potem nie wie, jak ma ich używać. To dni próby dla PiS. I to takiej, z której nie można wyjść obronną ręką, zrzucając pieniądze z helikoptera.

Zatruta Odra. PiS budził się powoli

Mamy lata dwudzieste XXI w., a pracujące 24 godziny na dobę laboratoria badające próbki wody z Odry nie są w stanie wyjaśnić, co zatruwa ryby, skorupiaki, a także zjadające je ptaki i ssaki. Poszukiwano już trzystu substancji i nic. Największa w skali dekad katastrofa ekologiczna trwa w najlepsze, a rząd, który „obudził” się po ponad tygodniu od czasu, gdy był alarmowany przez organizacje społeczne (Związek Wędkarski) i polityków opozycji (listy posłanki Zielonych Małgorzaty Tracz z 3 sierpnia), nadal nie wie, co się właściwie dzieje. Ba! Jak na jakimś dzikim Zachodzie komendant główny policji oferuje milion za wskazanie sprawcy (w sieci krążą memy: „Tusk i Trzaskowski – poproszę dwa miliony”).

Trzeba przy tym uczciwie przyznać, że zainteresowane sprawą Niemcy też nie znalazły jak dotąd toksycznej substancji. Zdumiewające. Czyżbyśmy mieli się spodziewać rewelacji, że „Ruscy” wpuścili do Odry jakiś „nowiczok”, aby obalić rząd Prawa i Sprawiedliwości? Surrealizm propagandy Kurskiego nie pozwala wykluczyć również takiego scenariusza. W niemoralnym państwie przychodzą nam do głowy głupie i niemoralne myśli. Bo w takim państwie nic nie jest czyste i niewinne. Błoto zalewa wszystko i wszystkich. Nawet jeśli brukają nas tylko złe i gorszące myśli, to jest to moralnie degradujące.

Po kilku dniach przepychanek, uspokajania opinii publicznej (jeszcze 10 sierpnia wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska zapewniały, że wszystko mają pod kontrolą, a podobnie czyniły Wody Polskie), nieuspokajania (10 sierpnia, po kilku godzinach, Wody Polskie zmieniły zdanie i ogłosiły, że nastąpił stan klęski żywiołowej, a 12 sierpnia nareszcie rozesłano do niektórych mieszkańców alerty SMS), zwalniania kozłów ofiarnych (Przemysława Dacy, prezesa Wód Polskich, oraz szefa Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka), bicia się w piersi przez premiera Morawieckiego (że za późno się dowiedział) – nareszcie władze zaczęły działać. Powołany został kryzysowy sztab krajowy i sztaby wojewódzkie. Minister środowiska i klimatu Anna Moskwa oraz minister infrastruktury Andrzej Adamczyk pokazali się w niedzielę w Szczecinie na konferencji prasowej w towarzystwie m.in. ministra środowiska Brandenburgii Alexa Vogla. Oznacza to, że komunikacja z Niemcami nareszcie została nawiązana. Wspólnymi siłami różnych służb, w tym niemieckich, odławia się i unieszkodliwia martwe zwierzęta, których jest już dobre kilkanaście ton. Niestety, zatrucie objęło również rzekę Ner (dopływ Warty), skąd też zbierane są śnięte ryby.

Czytaj też: Śnięte ryby. Katastrofa odrzańska obciąża pisowskie państwo

Rtęć? Lista podejrzanych i śledztwo Ziobry

Najpierw była hipoteza rtęci, lecz na razie się nie potwierdziła. Związków rtęci w martwych rybach nie wykryto. Nie potwierdziła się też hipoteza, że truje węglowodór o nazwie mezytylen. Obecnie wiadomo tylko, że woda w Odrze jest bardzo silnie zasolona (nie podano, jakimi solami), w związku z czym sformułowana została hipoteza o wpuszczeniu do wody kopalnianej solanki, co w połączeniu z niskim stanem wód i nieuwolnieniem wód ze zbiorników retencyjnych doprowadziło do śmiertelnego dla ryb stężenia soli. Na internetowej „giełdzie” podejrzanych są również Zakłady Azotowe Kędzierzyn.

Śledztwo w sprawie zatrucia wód Odry prowadzi prokuratura nadzorowana przez Ziobrę. Czy jako obywatele możemy liczyć na rzetelne jego prowadzenie? Bynajmniej. Jeśli miałoby się okazać, że winowajcą jest spółka związana z PiS, to raczej się tego nie dowiemy. No, chyba że jej szef zostałby przez Ziobrę zidentyfikowany jako człowiek Morawieckiego – to wtedy tak. Dywagacje takie brzmią absurdalnie i żenująco. To jednak nie nasza wina. Degradacja prokuratury i sądownictwa, podporządkowanych politycznym i osobistym interesom Ziobry, każą traktować „scenariusze z magla” bardzo serio. Jednakże nawet gdy się nie spełnią, i tak nie będziemy mieli powodu ufać, że władza nas nie okłamuje. Bo niby dlaczego akurat teraz miałaby okazać się prawdomówna?

Ryby zaczęły ginąć już w marcu. Z Kanału Gliwickiego (uchodzącego do Odry) wyłowiono wtedy aż siedem ton martwych ryb. I nic z tym dalej nie robiono. Oczywiście nie musi zachodzić żaden związek pomiędzy śnięciem ryb w Kanale Gliwickim (a także – w lipcu – w Kanale Kędzierzyńskim), lecz biorąc pod uwagę powtórne występowanie martwych ryb w okolicach Gliwic pod koniec czerwca, powiązanie jest prawdopodobne.

Dziś nie pozostaje nam nic innego, tylko czytać prasę i zapoznawać się z różnymi hipotezami. Prawdy możemy nie poznać nigdy. Zwłaszcza jeśli spłynęła już do Bałtyku. Jedno jest pewne: odbudowa ekosystemu Odry potrwa lata. Niektórzy mówią, że może nawet 15.

Czytaj też: Odra – rzeka (nie)szczęścia

Śmierć rzeki boli osobiście

Wychowałem się trzysta metrów od brzegu Odry i dla mnie „śmierć rzeki” jest bolesna osobiście. Czuję wściekłość. Wiem, że państwo zawiodło, i domyślam się dlaczego. W krajach autorytarnie rządzonych władza staje się ostatecznie ofiarą własnej zaborczości. Wszelkie możliwe stanowiska kierownicze obsadzane są z klucza partyjnego bądź przez rodziny członków partii, przez co instytucje stają się niewydolne i nieudolne; rządzą nimi oportuniści, niepewni swych kwalifikacji i świadomi, że kaprys przełożonych w każdej chwili może ich pozbawić stanowiska.

Tacy ludzie nieustająco boją się „góry”, a bojąc się, zwlekają również z alarmowaniem o stanach nadzwyczajnych. Kto bowiem raportuje o kłopotach, łatwo może zostać pozbawiony politycznej lub zawodowej głowy, bo arogancka i kapryśna władza spodziewa się wyłącznie dobrych wiadomości. Lęk przed gniewem zwierzchności jest tak silny, że nawet premier i sam szef partii mogą dowiedzieć się o problemach z wielodniowym opóźnieniem. A w dodatku informacje, które do nich docierają, podawane są w otoczeniu uspokajających zapewnień, że wszystko jest pod kontrolą.

Tymczasem „na dole” praktykuje się wyczekującą bezczynność z nadzieją, że wszystko jakoś samo się ułoży i rozwiąże. Ryby padły? To może spłyną, a resztę zjedzą ptaki. Za tydzień nie będzie sprawy. Wszelka aktywność byłaby ryzykowna, bo to przecież „wychodzenie przed szereg” i robienie sensacji mogącej przyciągnąć media opozycji i zbulwersować wyborców. W konsekwencji przez wiele dni nie robi się nic. A być może wystarczyło rozrzedzić wody Odry, zasilając rzekę ze zbiorników retencyjnych? A może to by nie wystarczyło... Tak czy inaczej, stracono co najmniej tydzień, a to w przypadku katastrofy ekologicznej szmat czasu.

Czy Odra odda życie za upadek PiS?

Haniebne „maile Dworczyka” pokazały, że PiS nie interesuje się ratowaniem ludzkiego życia i gotów jest bez żadnych skrupułów poniechać ocalenia nawet dziesiątek tysięcy ludzkich istnień, żeby tylko nie zrażać do siebie wyborców paszportami covidowymi. Trudno więc wyobrazić sobie, aby przejmował się jakąś tam rzeką, z której ani władzy, ani pieniędzy przecież nie ma. A jednak z pewnością na Nowogrodzkiej panuje strach, zaś cyniczni piarowcy władzy dwoją się i troją, jak by tu zrzucić winę na Tuska albo Ruskich.

Kaczyński i jego ludzie doskonale pamiętają bowiem rok 1997, gdy wielka powódź zmyła rząd Włodzimierza Cimoszewicza. Chciałbym, aby ten rząd upadł z powodu niszczenia demokracji, mediów i sądów, śmiertelnych w skutkach pushbacków na granicy, gigantycznych afer korupcyjnych oraz innych gwałtów na prawie i sprawiedliwości. Jeśli jednak za jego upadek życie miałaby oddać Odra, to trzeba będzie przyjąć tę ofiarę z wdzięcznością. Najgorsze, co może się wydarzyć, to wygaśnięcie tematu Odry bez konsekwencji sondażowych dla PiS i nieszczęśliwa, martwa rzeka na całe lata.

Katastrofa jest straszna i smutna. Niechby przynajmniej był z niej jakiś polityczny pożytek. Paskudna myśl o korzyściach, gdy dzieje się dramat? No właśnie – w niemoralnym państwie obywatele mają śliskie myśli. Nie da się od nich uciec. W przeciwnym razie pozostałoby bowiem godnie stawać we wspólnym nieszczęściu pod sztandarami władzy. Niestety, moralne prawo do takiego traktowania przez obywateli rząd PiS utracił już w pierwszych dniach swego istnienia. Ulegamy degradacji etycznej, żyjąc w nieetycznym systemie.

Niektórzy pamiętają ten efekt z czasów PRL. Z opresji autorytarnego państwa wychodzi się moralnie okaleczonym na wiele lat. Może na całe życie. Tak czy inaczej, katastrofa Odry i katastrofa PiS zostaną z nami na bardzo długo. Tylko co zawiniły zwierzęta?

Czytaj też: Będą susze, upały, migracje, głód, wojny. Czy klimat nas zabije?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną