Donald Tusk jechał do Olsztyna z bardzo trudnym zadaniem: spróbować przekonać młodych ludzi uczestniczących w Campusie Polska Przyszłości do kandydatury Romana Giertycha na liście Koalicji Obywatelskiej w województwie świętokrzyskim. Młodzi zaproszeni na tę doroczną już imprezę organizowaną przez Rafała Trzaskowskiego i jego otoczenie w większości nie ukrywali, że są do tej decyzji nastawieni negatywnie. Nieoficjalnie wiadomo, że wzięciu na listy byłego przywódcy skrajnej prawicy sprzeciwiała się także część polityków KO, zwłaszcza z bardziej progresywnego skrzydła bliskiego prezydentowi Warszawy.
Czytaj też: Wist Tuska z Giertychem. Nie ma powodu do moralnej paniki
Niespodzianka dla prezesa… i Platformy
Tusk ogłosił start Giertycha w niedzielę po południu na spotkaniu wyborczym w Sopocie. Jego decyzja miała być, według nieoficjalnych źródeł, niespodzianką nie tylko dla Platformy Obywatelskiej i jej koalicjantów, ale też dla części bliskich współpracowników byłego premiera. Uczestnicy Campusu dowiedzieli się o niej ponoć z mediów.
Kandydatura Giertycha to pokłosie informacji, że Jarosław Kaczyński 15 października nie będzie tradycyjnie kandydował do Sejmu z „jedynki” w Warszawie (gdzie seryjnie przegrywał z Tuskiem, Małgorzatą Kidawą-Błońską czy Ewą Kopacz), tylko wystartuje ze świętokrzyskiego – zapewne, bo oficjalnych list jeszcze nie ma.