Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Dymisja w MSZ obnaża hipokryzję PiS. Skutki dla wyborów mogą być groźne

Piotr Wawrzyk w Sejmie Piotr Wawrzyk w Sejmie Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl
Premier Morawiecki pozbawił ostatnio stanowiska wiceministra Piotra Wawrzyka odpowiedzialnego za sprawy konsularne i wizowe. Media donoszą, że przyczyną mogła być korupcja. A sprawa ma szersze tło.

Już w piątek 1 września, dzień po dymisji, „Gazeta Wyborcza” poinformowała, że do siedziby resortu przy al. Szucha w Warszawie weszli agenci Centralnego Biura Śledczego. Przyczyną interwencji miała być działalność Centrum Decyzji Wizowych w Łodzi, instytucji odpowiedzialnej za wydawanie wiz zezwalających na pracę cudzoziemcom. Kwestie te podlegały pod Wawrzyka, wiceministra z Kielc, byłego kandydata PiS na rzecznika praw obywatelskich. Morawiecki mówił o „braku satysfakcjonującej współpracy”, a w poniedziałek precyzował, że Wawrzyk stracił stanowisko w związku z prowadzonym przez służby postępowaniem wyjaśniającym. Źródła cytowane przez „GW” donoszą, że CBA przesłuchało m.in. dyrektora generalnego MSZ oraz szefa i wiceszefa departamentu konsularnego.

O sprawie napisała w poniedziałek też „Rzeczpospolita”, wskazując, że system wydawania wiz jest potencjalnie „korupcjogenny”. Według źródeł gazety sytuacja w PiS wokół polityki migracyjnej zrobiła się napięta. Z jednej strony sektor prywatny potrzebuje rąk do pracy, stąd naciski, by przedstawicielstwa dyplomatyczne wydawały więcej wiz z pozwoleniem na pracę. Z drugiej – partia rządząca trwa w kampanijnym sprzeciwie wobec przyjmowania migrantów i uchodźców, zwłaszcza z Bliskiego Wschodu i Azji.

PiS aż tak się nie sprzeciwia

Na forum Unii Europejskiej Warszawa głośno – obok Budapesztu – krytykuje planowaną reformę mechanizmu relokacji. To o tyle ciekawe, że o wsparcie Brukseli apeluje przede wszystkim włoski rząd, prowadzony przez skrajnie prawicowych Braci Włochów Giorgi Meloni. Co to ma wspólnego z PiS? Morawiecki i Meloni nieraz uczestniczyli w tych samych imprezach europejskiej prawicy (choć włoska premier często zdalnie), podkreślając potrzebę obrony tradycyjnych chrześcijańskich wartości przed ryzykiem związanym m.in. właśnie z migracją.

Ta solidarność europejskich radykałów bywa jednak papierowa. Polski rząd, owszem, straszy migrantami, licząc, że zbije na tym kapitał polityczny. Pytanie o „zgodę” na „przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzuconym przez biurokrację europejską”, zawarł nawet w swoim referendum (mimo że unijne rozporządzenie jeszcze nie powstało i nie nie ma tu mowy o przymusie relokacji).

Teraz widać, że PiS migrantom wcale tak bardzo się nie sprzeciwia. Dowodem rozporządzenie rozszerzające katalog obywateli (do 20 państw), którzy mogli ubiegać się o legalne zatrudnienie w kraju. Autorem dokumentu był właśnie Wawrzyk – ostatecznie nie wszedł w życie. Na początku lipca ówczesny wiceminister nazwał je „urzędniczą pomyłką”, stwierdzając, że rząd wykazał się odpowiedzialnością (o czym informowało m.in. Polskie Radio 24 i Informacyjna Agencja Radiowa). Powodem wykonania kroku wstecz była krytyka w szeregach PiS, ale i atak Donalda Tuska. W głośnym spocie zarzucał rządowi Morawieckiego dwulicowość, wytykając szczucie na uchodźców przy jednoczesnym masowym wydawaniu wiz na pracę dla obywateli krajów często w większości muzułmańskich.

Rozporządzenie Wawrzyka mogło doprowadzić do wydania 400 tys. pozwoleń na pracę – o takiej skali według „Wyborczej” mieli nie wiedzieć ani Morawiecki, ani Jarosław Kaczyński. W ubiegłym roku przyjechało do Polski 200 tys. migrantów zarobkowych spoza Unii, w tym 130 tys. z krajów muzułmańskich, pisze gazeta.

Czytaj też: Witajcie w Orlenlandzie. Miasteczko dla imigrantów pod Płockiem

Migracyjny proceder w całej Europie

Problem dotyczy sposobu wydawania wiz. Tzw. system wiza–konsul, metoda zdalnej rejestracji na rozmowę w polskich placówkach dyplomatycznych, stwarza możliwość manipulacji – donoszą media. Według „Rzeczpospolitej” MSZ może nie mieć tak naprawdę żadnej kontroli nad mechanizmem wydawania wiz i nierzadko dochodzi do trudno wytłumaczalnych zjawisk, np. jedni kandydaci bardzo długo czekają na rozmowę, a inni bardzo krótko.

Co więcej, podkreśla gazeta, system obsługuje firma zewnętrzna, a w efekcie władze nie pilnują wydawania wiz ani ilościowo, ani jakościowo. Tę dziurę mogły wykorzystać agencje pracy tymczasowej, pośredniczące w załatwianiu dokumentów. „Rzeczpospolita” donosi, że system dało się łatwo obejść, dlatego wizy mogły szybko dostać osoby, które odpowiednio dużo zapłaciły pośrednikom. Mowa o 4–5 tys. dol. za osobę i nawet wyższych kwotach dla niektórych krajów azjatyckich.

Zjawisko masowej migracji z Azji do Europy za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej jest doskonale znane w całej Unii i nierzadko przyczynia się do osobistych tragedii tysięcy przybyszy. Pośrednicy, owszem, pobyt załatwiają legalnie, ale praca na miejscu często okazuje się fałszywą obietnicą albo kończy się po kilku tygodniach. Prawie nikt tego nie monitoruje, kraje próbują walczyć na własną rękę, najczęściej bezskutecznie. W Portugalii dziesiątki tysięcy migrantów wypadło z systemu jakiejkolwiek opieki, tracąc pracę w czasie pandemii koronawirusa i nie mając środków na powrót do ojczyzn. W bardziej drastycznych przypadkach agencje przetrzymują paszporty swoich klientów, pobierają haracze za transport, szantażują rodziny na miejscu. Najczęściej proceder kontrowersyjnego pośrednictwa dotyczy obywateli Indii, Pakistanu, Bangladeszu i innych państw Azji. W tym kontekście nie dziwią więc inne doniesienia „Wyborczej”, według których działania CBA mogą być związane „z prowadzonym w całej Europie dochodzeniem na temat działalności międzynarodowych agencji pracy tymczasowej”.

Czytaj też: Test rynku pracy. Rząd przestraszył się sam siebie

„Łukaszenka to przy nich amator”

Szef PO Donald Tusk napisał na Twitterze: „Rozpętać antymigrancką histerię, ściągnąć rekordową ilość migrantów, zarobić miliony na wizach, a na koniec rozpisać referendum w sprawie migracji. Łukaszenka to przy nich amator”. Z kolei Jan Grabiec i Marcin Kierwiński z KO przed gmachem MSZ na Szucha zapowiedzieli kontrolę poselską. Będą domagać się danych dotyczących migrantów i pozwoleń na pracę w Polsce. Kierwiński dodał, że o takie informacje wystąpili już dwa miesiące temu, ale nie dostali odpowiedzi. Urzędnicy z MSZ mieli im powiedzieć, że mają zakaz przekazania tych danych.

Sprawa dymisji Wawrzyka ma jeszcze kontekst wyborczy. Do jego obowiązków należało bowiem organizowanie głosowań w polskich placówkach zagranicznych. Już przy okazji wyborów prezydenckich w 2020 r. PiS podszedł do tematu kompletnie nieprzygotowany, nie miał zasobów – zwłaszcza finansowych i osobowych – na przeprowadzenie głosowań, zwłaszcza tam, gdzie obowiązywały restrykcje pandemiczne. Tysiące Polaków i dziesiątki organizacji polonijnych skarżyły się, że muszą płacić za koperty z kartami wyborczymi, albo że w ogóle nie ma możliwości zagłosować. Opozycja oskarżała rząd o częściowe ograniczanie praw wyborczych Polaków za granicą. Nadal nie wiadomo, kto po odejściu Wawrzyka będzie realizował te zadania. Do wyborów pozostało 38 dni.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną